03.12.2009 Warszawa (PAP) - Zmiana wyboru władz IPN w celu jego "odpolitycznienia" i szersze ujawnianie akt służb PRL, wraz z danymi wrażliwymi - to główne założenia zmian w IPN zaproponowane przez PO. Krytykuje je PiS. Dla SLD dobry jest "każdy krok w stronę likwidacji IPN". PSL uważa, że to zmniejszy ilość polityki w IPN. Sam IPN apeluje o merytoryczną dyskusję i zapewnia, że nie jest upolityczniony.
Według Arkadiusza Rybickiego (PO), odkąd prezesem IPN jest Janusz Kurtyka, Instytut "zaczął mówić podobnym językiem jak PiS" i mieć "podobną wizję historii". "Ta wizja historii zakłada (...) w wersji skrajnej, że do dzisiaj jest spisek byłych agentów służb bezpieczeństwa, którzy pociągają za najważniejsze sznurki w Polsce. Ta chorobliwa wizja polityków niestety była wspierana przez IPN" - ocenił.
PO zapewnia, że nie chce odwoływać Kurtyki przed końcem jego kadencji w 2010 r. Chce zaś, żeby zmiany weszły w życie do czerwca 2010 r., aby wybór nowego prezesa odbywał się już na nowych zasadach.
Projekt zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki (dostępne dla każdego są teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie).
Oto najważniejsze propozycje zmian:
- IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb PRL na jego temat, w których nie zamazywano by żadnych nazwisk; z ustawy wykreślono by zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich;
- agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich akt o sobie (dziś nie dostają dokumentów wytworzonych przez siebie). Uzasadniając zmianę PO mówi, że stało to w kolizji z prawem do obrony przez posądzonych o współpracę ze służbami PRL (nie mogli się skutecznie bronić, nie znając swych akt z IPN);
- wykreślono by artykuł o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako tajnych informatorów;.
- tak jak dotychczas osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, mogłaby zastrzec, że jej akta nie będą udostępniane przez IPN naukowcom i dziennikarzom - na czas nie dłuższy niż 50 lat od daty powstania akt;
- wykreślono by zapis, że taka osoba może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, religię, stan zdrowia, życie seksualne i stan majątkowy. W uzasadnieniu napisano, że odpowiedzialność za ujawnienie danych wrażliwych spoczywałaby na osobie, która pozyska akta z IPN i je ujawni;
- IPN udostępniałby w siedem dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend;
- w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powoływano by dziewięcioosobową Radę IPN. Miałyby one większe kompetencje niż dziś Kolegium - m.in. ustalałaby priorytetowe tematy badawcze i rekomendowała kierunki działań IPN; członkiem Rady mogłaby być tylko osoba z tytułem naukowym;
- prezesa IPN powoływałby i odwoływałby Sejm zwykłą większością głosów (dziś jest to 3/5 głosów). Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów;
- Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, wskazywałoby kandydatów do Rady IPN, spośród których członków wybierałyby Sejm (5 z 10 kandydatów) i Senat (2 z 4 kandydatów). Prezydent wybierałby 2 członków - spośród 4 zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa.
Apelujemy o merytoryczną dyskusję nad projektem i zarazem nie zgadamy się z przypisywaniem IPN politycznej motywacji działań - tak projekt komentuje rzecznik IPN Andrzej Arseniuk. "Jeżeli taka będzie wola ustawodawcy, IPN będzie ją realizował" - dodał.
Członek kolegium IPN Andrzej Paczkowski ocenił, że projekt to szansa na odpolitycznienie IPN, ale częściowe. "Ostatecznie, nic nie jest całkowicie apolityczne, nawet senaty wyższych uczelni" - dodał. Paczkowski nie uważa, by ryzykowna była propozycja, aby obywatel dostawał akta służb PRL bez anonimizacji danych - także wrażliwych - o agentach, którzy na niego donosili. "W aktach osoby inwigilowanej nigdy nie ma informacji o agencie - jest tylko stwierdzenie, że autorem donosu jest agent +X+. Wtedy trzeba wystąpić do IPN o ujawnienie, kto nim jest i archiwista Instytutu - jeśli będzie w stanie określić to bez żadnej wątpliwości - udzieli informacji. Jeśli będzie miał wątpliwości co do tożsamości takiego agenta - odpowie, że jej ustalenie jest niemożliwe" - wyjaśnił.
"Założenia są jakimś scenariuszem zmniejszenia ilości polityki w IPN i wokół IPN" - ocenia poseł PSL Janusz Piechociński. Spytany, czy PSL poprze zmiany, odparł: "Chcielibyśmy, żeby IPN nie był przedmiotem ciągłych rozgrywek między partiami, bo to nie służy idei oraz istocie jego działań". Poseł uważa, że stworzenie mniej politycznej Rady IPN przez wybór osób z dorobkiem naukowym jest racjonalne.
Arkadiusz Mularczyk (PiS) uważa, że projekt służy przejęciu przez PO kontroli nad polityką historyczną IPN i jego publikacjami. Według niego, zmiany w ustawie nie przyczynią się do szerszego otwarcia archiwów. "Jest to zupełną fikcją w sytuacji, gdy są obcinane środki budżetowe na IPN, który musi zwalniać pracowników" - dodał. Skrytykował wskazywanie członków Rady IPN przez środowiska naukowe. "To wątpliwe rozwiązanie. Środowisko naukowe w dużej mierze było przeciwne lustracji. Pamiętamy apele przedstawicieli uniwersytetów przeciwko ustawie lustracyjnej. Dlaczego środowisko, które protestowało przeciwko otwarciu archiwów ma mieć teraz główny wpływ na kierownictwo IPN?" - pyta Mularczyk.
Poseł Lewicy Ryszard Kalisz zadeklarował, że jego klub jest w stanie rozważyć każdy krok w kierunku likwidacji IPN, a jest nim również odpolitycznienie IPN. Kalisz powiedział, że Lewica popiera "pełne odtajnienie materiałów" z IPN, ale "Polska musi przestrzegać praw człowieka". "Prawem człowieka jest również prawo do prywatności i prawa człowieka muszą być bezwzględnie przestrzegane" - dodał.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka za niebezpieczny uważa zapis dopuszczający ujawnianie danych wrażliwych. "To godzi w prawo do życia prywatnego" - powiedział koordynator programu "Prawa Człowieka - rozliczenia z przeszłością" Fundacji Paweł Osik.
Obywatel ujawniający dane wrażliwe z teczek otrzymanych w IPN, musi się liczyć z odpowiedzialnością prawną, jeśli poda coś, co okaże się nieprawdą lub zrobi to bez zgody osoby, której dane wrażliwe dotyczą - przypomniał adwokat Jerzy Naumann. Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej mec. Joanna Agacka-Indecka zwróciła uwagę, że jeśli intencją ujawnienia tych danych jest poniżenie w opinii publicznej, a podawane informacje okażą się nieprawdziwe, w grę może wchodzić odpowiedzialność karna.(PAP)
sta/ abr/ jbr/