Herbert wyróżnia się w niepowtarzalny sposób. Hasłem jego życiowej drogi były słowa: „płynie się zawsze do źródeł, pod prąd” – mówi w wywiadzie dla PAP Maria Dorota Pieńkowska z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
PAP: Co na temat Herberta posiada w swoich zbiorach Muzeum Literatury i które z eksponatów są szczególnie interesujące dla zwiedzających?
Maria Dorota Pieńkowska: Wszystkie eksponaty są wartościowe, lecz moim zdaniem, największe wrażenie robi nagranie zrealizowane wiosną 1998 roku, na 3 miesiące przed śmiercią poety. Herbert był już w ciężkim stanie, oddychał i mówił z ogromnym trudem. Po długich namowach dziennikarka z Radia Kraków, nieżyjąca już pani Romana Bobrowska odwiedziła mieszkanie Zbigniewa Herberta i dokonała nagrań. Wyrecytował wtedy wiersze swoich ulubionych poetów: Słowackiego, Norwida i Gajcego, a później własne utwory.
Jego żona, Katarzyna Herbert powiedziała, że stał się cud, że „Pan Bóg przywrócił mu głos na te kilka godzin”. Nagranie jest niezwykle poruszające: poeta mówi z wysiłkiem, z przerwami, lecz czysto i wyraźnie. Miał piękny głos, w którym ujawniała się jego wrażliwość i siła charakteru.
W zbiorach Muzeum Literatury są rónież zbiory listów do Jerzego Zawieyskiego, Artura Międzyrzeckiego i Julii Hartwig z załączonymi wierszami. Ponadto posiadamy liczne nagrania.
PAP: A rysunki?
Maria Dorota Pieńkowska: Sam nie przywiązywał do swoich rysowanych notatek wartości innej niż dokumentacyjna, choć kiedyś powiedział: „ja nie lubię pisać…lubię rysować”.
Mnie bardzo podoba się szkic stateczku. Rysunek ten kojarzy mi się z wierszem Josifa Brodskiego zaprzyjaźnionego z Herbertem. Można na niego popatrzeć w kontekście słów: „Nieś się, stateczku, w burz kłębowisku. / Sztorm, choć wścieklejszy jest od pocisku, / bezsilniej słucha własnego świstu”.
Maria Dorota Pieńkowska: Sądzę, że był najwybitniejzszym polskim poetą drugiej połowy minionego stulecia. (...) Skala jego talentu i siła osobowości oddziałują z mocą rzadko spotykaną we współczesnej kulturze. Nie jest to przemijająca moda czy fascynacja jaką budzą często zjawiska nowe, egzotyczne czy wręcz niezrozumiałe. Herbert wyróżnia się w inny, niepowtarzalny sposób. Hasłem jego życiowej drogi były słowa: „płynie się zawsze do źródeł, pod prąd”.
PAP: Muzeum Literatury organizowało wystawy poświęcone Herbertowi. Jaka była ich koncepcja?
Maria Dorota Pieńkowska: Na przełomie tysiąćleci w latach 2000 - 2001 zorganizowaliśmy monograficzną wystawę „Zbigniew Herbert. Epilog burzy”. Miała ona siedem edycji: poza Warszawą prezentowaliśmy ją w Krakowie, Poznaniu, Suwałkach, Wilnie, Przemyślu i we Lwowie – rodzinnym mieście poety. Ta wystawa pulsowała życiem, mówiła owszystkich aktywnościach i doświadczeniach, w jakich miał poeta udział w niespokojnym XX wieku.
W Roku Herberta (2008) pokazaliśmy wystawę „Podróże Pana Cogito”. Ekspozycję, tym razem wyciszoną o charakterze problemowym, filozoficznym, tworzyły etapy drogi: "Lwów", „W głąb czasu”, „W głąb historii”, "Do źródeł kultury" i "Brewiarze". Pokazaliśmy film do wiersza "Głos", stworzony z pięknych fotografii autorstwa wybitnego pianisty Karola Radziwonowicza, wykonanych podczas jego podróży po świecie. „Skamieniałą przeszłość” symbolizowały amonity wypożyczone od prywatnych kolekcjonerów i kamień z Muzeum Ziemi. Do katalogu wystawy została dodana płyta pt. "Rozmowa", pomyślana jako dialog poezji mówionej przez samego poetę i pieśni do słów innych autorów, śpiewanych przez Agnieszkę fatygę i Mirosława Czyżykiewicza.
PAP: Jakie miejsce zajmuje dziś Zbigniew Herbert w polskiej i światowej literaturze?
Maria Dorota Pieńkowska: Sądzę, że był najwybitniejzszym polskim poetą drugiej połowy minionego stulecia. W literaturze światowej także zajmuje miejsce poczesne.
Skala jego talentu i siła osobowości oddziałują z mocą rzadko spotykaną we współczesnej kulturze. Nie jest to przemijająca moda czy fascynacja jaką budzą często zjawiska nowe, egzotyczne czy wręcz niezrozumiałe. Herbert wyróżnia się w inny, niepowtarzalny sposób. Hasłem jego życiowej drogi były słowa: „płynie się zawsze do źródeł, pod prąd”.
Pozostawał wierny tej dewizie, zarówno w podjęciu trudu płynięcia pod prąd tak zwanych historycznych konieczności, w sprzeciwie wobec „bratania się z silniejszym”, w wyczuleniu na „głos poniżonych i bitych”, jak i w „upartym poszukiwaniu źródła”.
PAP: Po śmierci poety archwium Herberta miało trafić do USA?
Maria Dorota Pieńkowska: Na szczęście tak się nie stało, zbiory pozostały w kraju. Archiwum domowe Zbigniewa Herberta znalazło miejsce w zbiorach Biblioteki Narodowej.
W zbiorach Muzeum Literatury mamy kilka grup rękopisów tego wybitnego poety. Przeważnie trafiały do nas z wraz z archiwami innych pisarzy (korespondencja, wiersze dedykowane przyjaciołom). Posiadamy także dokumenty audiowizualne.
PAP: Czy Zbigniew Herbert jest znany współczesnemu polskiemu odbiorcy?
Maria Dorota Pieńkowska: Fenomen Herberta - moim zdaniem - polega na tym, że w życiu publicznym (szkoły!) zajmuje on zbyt skromne miejsce, podczas gdy jego utwory stają się wciąż inspiracją dla kolejnych wstępujących pokoleń.
Tak więc warto zbadać przyczynę siły oddziaływania Herberta, pozaoficjalny przepływ jego twórczości do różnych warstw społeczeństwa, który się przejawia się m.in. w śpiewaniu jego poezji. Przed laty czynili to Przemysław Gintrowski i Piotr Szczepanik, którzy w marcu 2000 roku uświetnili niezapomnianym koncertem otwarcie w naszym muzeum wystawy „Zbigniew Herbert. Epilog burzy”.
Jest już wielu ich następców.
Rozmawiał Maciej Replewicz (PAP)