13.08.2010. Gdańsk (PAP) - Lech Wałęsa uważa, że strajki robotnicze w sierpniu 1980 r. były największym zwycięstwem w historii Polski. "Pokojowym i finezyjnym" - podkreślił w piątkowej rozmowie z PAP b. prezydent.
13.08.2010. Gdańsk (PAP) - Lech Wałęsa uważa, że strajki robotnicze w sierpniu 1980 r. były największym zwycięstwem w historii Polski. "Pokojowym i finezyjnym" - podkreślił w piątkowej rozmowie z PAP b. prezydent.
(Fot. D. Delmanowicz PAP)
"Otworzyliśmy też drogę do wolności wszystkim krajom Europy środkowo-wschodniej i republikom ZSRR. I nie popełniliśmy błędów Stalina, Kim Ir Sena i Castro, tj. nie zatrzymaliśmy tej władzy dla siebie, tylko oddaliśmy ją narodowi i demokracji, przegrywając nawet siebie" - powiedział PAP legendarny przywódca Solidarności.
Wałęsa pytany, dlaczego właśnie w sierpniu 1980 r. robotnikom udało się zwyciężyć, choć władza komunistyczna tłumiła wcześniejsze protesty, odpowiedział, że walka z PRL-owskim systemem odbywała się na "zasadzie prób i błędów".
"Zaczynając strajk wiedzieliśmy, że będzie trochę lepiej niż wcześniej, bo mieliśmy już przecież jakieś doświadczenia w protestach. Ale nie zakładaliśmy, że aż tak wysoko zwyciężymy. Ja już myślałem o jakiejś szerszej walce, były rozmowy z Vaclavem Havlem w Czechosłowacji. Więc szykowała się solidarność Europy środkowowschodniej, gdybyśmy przegrali jeszcze raz w stoczni" - dodał Wałęsa.
Zdaniem b. prezydenta, w nieoceniony sposób do sukcesu Sierpnia '80 przyczynił się papież Jan Paweł II. "Zgromadził nas w modlitwie. I tak zjednoczeni zobaczyliśmy jak nas jest dużo i daliśmy się dalej poprowadzić" - zaznaczył.
Wałęsa podkreślił, że podpisanie Porozumień Sierpniowych oznaczało dla niego kolejne wyzwania. "Wy się cieszycie, a ja się martwię - teraz to dopiero się zacznie. Ci, którzy nieśli mnie na ramionach, będą kamieniami rzucać - powiedziałem to na koniec strajku" - przypomniał.
W opinii Wałęsy, w tamtym czasie także sami przedstawiciele elity rządzącej nie zamierzali już bronić do upadłego panującego w Polsce ustroju.
"Część komunistów, którzy byli wtedy u władzy, wyjeżdżała już na Zachód, studiowali i dobrze widzieli, jak tam wygląda życie, że ze swoim systemem przegrywają. Nie mieli specjalnie ochoty na jego obronę, już nie za bardzo chcieli się narażać, a my z tego skorzystaliśmy" - powiedział b. przywódca "S".
Wałęsa nie wyklucza, że dla części kierownictwa PZPR strajki mogły być na rękę w usunięciu z stanowiska I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. "Oni zawsze robili takie przetasowania za pomocą fermentu, ale zawsze mieli nad tym kontrolę i panowano nad tym, łapano za cugle" - dodał.
B. prezydent podkreślił, że nie miał złudzeń, że władza będzie respektować pisane ze strajkującymi porozumienia.
"Ja też, nauczony, w pewnym momencie zrobiłem to co oni - zrobiłem +wojnę na górze+. Nie należało jej robić, bo jakieś porozumienia były, na coś się zgodziliśmy, dostaliśmy premiera i należało tak trwać. Wstydzę się tego, ale musiałem to zrobić, bo gdyby generał Wojciech Jaruzelski został jeszcze 5 lat, to Tadeusz Mazowiecki musiałby wykonać brudną robotę i nikt by nas więcej nie wybrał do żadnego parlamentu" - powiedział Wałęsa. (PAP)
rop/ par/ gma/