2011-06-05 (PAP) - W galerii "Miasteczko XVII - XVIII w." pokazujemy życie polskich Żydów na Kresach na tle szerokiej panoramy Rzeczpospolitej - mówi w wywiadzie dla PAP Ewa Małkowska Bieniek. Koncepcja galerii w Muzeum Historii Żydów Polskich (MHŻP) jest już gotowa.
„Miasteczko” jest jedną z ośmiu galerii składających się na całość ekspozycji naszego muzeum poświęconego 1000 lat życia żydowskiego w Polsce. Nazwa jest robocza, nie oddaje w pełni charakteru Galerii - mówi PAP Ewa Małkowska Bieniek, która pod kierownictwem prof. Barbary Kirshenblatt-Gimblett i pod opieką merytoryczną prof. Marcina Wodzińskiego, pracowała nad tą galerią.
PAP: - Galeria „Miasteczko” w przestrzeni wystawienniczej sytuuje się pomiędzy dwiema innymi spośród ośmiu galerii: „Paradisum Judeorum” (XVI-XVII w.) i „Wyzwaniami nowoczesności” (XIX w.). Jaki okres w historii Żydów polskich będzie przedstawiać?
Ewa Małkowska Bieniek: - Ekspozycja obejmuje okres od połowy XVII wieku po pierwszy rozbiór Polski. Rozpoczyna się od tragedii, jaka spotkała społeczność żydowską na ziemiach polskich w 1648 r. podczas wojny domowej zainicjowanej przez Chmielnickiego. Te dramatyczne wydarzenia przedstawia Natan Hanower, ich naoczny świadek. W swoim dziele, którego polski tytuł brzmi „Bagno głębokie”, pisze o wielkim wstrząsie, dramacie ówczesnego świata. Przytacza ogromną liczbę ofiar, która – zdaniem historyków - nie może być rzeczywista. Pisze o pohańbieniu kobiet, zmuszanych do bycia żonami Kozaków i Tatarów albo o traktowaniu ich jak niewolnice, o przymuszaniu do zmiany wiary. Ta wojna przyniosła zagładę szlachcie polskiej i tysiącom Żydów, którzy zamieszkiwali pogranicze.
PAP: - Później przez Wincentego Pola nazwane Kresami.
Ewa Małkowska Bieniek: - Wtedy to były jeszcze „dzikie pola”. My głównie przedstawiamy życie społeczności żydowskiej na Rusi, Podolu i Wołyniu. Zanim jednak zwiedzający galerię będzie mógł je poznać, musi przejść przez tzw. korytarz ognia, oddający grozę wojny domowej 1648 roku. Będzie to pomieszczenie wąskie, gorące, duszne, ciasne; zwiedzający poczuje ogromny dyskomfort.
PAP: - To zaskakujące. Miasteczko kojarzy się raczej z mitem krainy dzieciństwa, domem rodzinnym, życiem zgodnym z porami roku, spokojem prowincji.
Ewa Małkowska Bieniek: - Zaczynamy inaczej. Od czasu grozy, ale po tej tragedii odrodziło się życie. Król Jan Kazimierz wydał edykt informujący o tym, że Żydzi, którzy byli zmuszeni do zmiany wiary, mogą do niej powrócić. Magnaci, którzy jeszcze przed kozackim powstaniem zachęcali Żydów do osiedlania się w niewielkich miasteczkach o charakterze handlowym na wschodnich terenach Polski, teraz, chcąc rozwinąć swoje posiadłości, czynili to tym chętniej. To właśnie na wschodnich terenach Polski, chronieni mocą przywilejów wydanych przez możnowładców, Żydzi stanowili często najliczniejszą, liczącą 40-50 proc. grupę mieszkańców miasteczek. Rozwinęli oni szczególną formę osadnictwa i stylu życia później zwaną sztetl, w jidysz po prostu miasteczko. Żydzi zarządzali majątkami szlachty, dzierżawiąc wszystko, od karczm po młyny. Największy rozkwit tych terenów przypada na panowanie Jana III Sobieskiego; jego osobę honorujemy pokazując Żółkiew.
PAP: - Ale Żółkiew to nie sztetl.
Ewa Małkowska Bieniek: - Właśnie, bo coś takiego jak przyszły sztetl jeszcze nie istniało. Żółkiew była miasteczkiem prywatnym, należącym do magnackiej rodziny najpierw Żółkiewskich a potem Sobieskich, ale była też typowym miasteczkiem kresowym uwikłanym zarówno w mikro, jak i makropolitykę. Była też ważnym ośrodkiem dla ludności żydowskiej. W XVII wieku powstała w niej licząca się drukarnia Uri Fajbusza, emigranta z Holandii. On sam powrócił do Amsterdamu, ale w Żółkwi pozostał jego syn i rozwijał drukarstwo żydowskie na tych terenach.
PAP: - Jakie książki w nich drukowano, dla kogo?
Ewa Małkowska Bieniek: - Drukowano mnóstwo książek. Przede wszystkim księgi rabinackie, ale też podręczniki i poradniki, np. dotyczące zachowania kobiet, wychowania dzieci. Takich poradników na przełomie XVII i XVIII w. powstaje bardzo dużo. Niektóre pokazujemy na wystawie. Są one też w ciekawy sposób reklamowane, np. takim apelem: „Zachęć kobieto do kupienia tego podręcznika swego małżonka, niech on Ci wyjaśni, jak masz się zachowywać w czas menstruacji”. Były to zatem porady osobiste i zarazem te, objęte przepisami prawa żydowskiego. Dzięki m.in. drukarstwu Żółkiew i okoliczne miejscowości doskonale prosperowały. Podsumowując: dobra magnackie były rządzone przez szlachcica, któremu podporządkowany był zarządca żydowski, który miał pod sobą arendarzy żydowskich; byli to zazwyczaj jego krewni, a wśród nich wielu karczmarzy.
PAP: - Karczma, wiemy to choćby z literatury, była miejscem ważnym dla społeczności całego miasteczka.
Ewa Małkowska Bieniek: - Karczma znajduje się w rynku. A ten stanowi w naszej ekspozycji oś główną. Na nim toczyła się ważna część życia: społecznego, ekonomicznego, w jakiejś mierze też kulturalnego toczy się w karczmie. Jest to życie we wspólnocie. Skupiało się ono wokół karczmy, rynku, synagogi, kościoła.
PAP: - Przejdźmy zatem do synagogi.
Ewa Małkowska Bieniek: - Jest głównym elementem naszej galerii. I znowu, przypominamy, że gdy po rebelii wywołanej przez Chmielnickiego, nastąpił okres odbudowy, jego symbolem stały się barokowe, drewniane synagogi. W Muzeum będziemy prezentować zrekonstruowany malowany sufit oraz dach drewnianej synagogi z Gwoźdźca na Rusi. Dach, jeden z najoryginalniejszych, tzw. namiotowy, był przebudowywany. Znamy go dzięki zachowanej przedwojennej dokumentacji. Obecnie dach synagogi jest budowany przez międzynarodowy zespół studentów oraz historyków, architektów i artystów zajmujących się tradycyjnym rękodziełem drewnianym. Każdy element dachu i sklepienia, począwszy od drewnianej konstrukcji i gontu aż po ostateczne zdobienia robiony jest ręcznie, tradycyjnymi metodami z zastosowaniem dawnych materiałów i narzędzi. Stojąc pod tą niezwykłą konstrukcją, goście muzeum będą mogli poczuć wyjątkową atmosferę życia Żydów w tamtych czasach.
PAP: - Jeszcze kilka lat dzieli nas od otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich, a już placówka organizuje ciekawe projekty edukacyjne, jak choćby to wspólne budowanie dachu synagogi.
Ewa Małkowska Bieniek: - Konstrukcja dachu powstaje w skansenie w Sanoku. Warsztaty już się rozpoczęły; weźmie w nich udział ok. dwustu studentów z USA i Europy. Koordynatorami projektu są Amerykanie: Laura i Rick Brown, założyciele pracowni Handshouse Studio w Massachusetts. Specjalizują się oni w nowatorskich projektach edukacyjnych, których uczestnicy wspólnie budują rekonstrukcje drewnianych obiektów historycznych. Jednym z projektów zrealizowanych już przez Handshouse jest wystawa prezentująca dziedzictwo drewnianych synagog z XVII i XVIII w. z terenów Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
PAP: - Obok synagogi jest cmentarz; ekspozycja muzealna „przemawia” językiem symboli.
Ewa Małkowska Bieniek: - Jest to wielki świat symboli. W tej części ekspozycji skupiamy się na pokazaniu obrzędowości związanej z pożegnaniem zmarłego. Dzięki Muzeum Narodowemu w Krakowie pokażemy replikę puszki bractwa pogrzebowego zwanego po hebrajsku Chewra Kadisza. Puszka jest niewielka, ale na jej ściankach zostały przedstawione w dokładny sposób obrzędy związane z opieką nad chorym i pożegnaniem zmarłego. Zestawiamy tę puszkę z oryginalnym testamentem z przełomu XVII/XVIII wieku rabiego Naftalego Kaca, w którym wskazuje on, jakie modlitwy należy odmawiać czuwając przy chorym, jak po śmierci ułożyć ciało. Tło dla tej ekspozycji stanowią rekonstrukcje bogatych barokowych nagrobków, objaśnienia ich symboliki. Nagrobki, czyli po hebrajsku macewy, były wykonywane z drewna, ale ze względu na nietrwałość surowca, bogate rodziny w ciągu roku od śmierci, zastępowały je kamiennymi. Pokazujemy np. przepięknie zdobiony, kamienny nagrobek Bera z Bolechowa, który jest jednym z licznych przykładów sztuki cmentarnej okresu baroku. Niedźwiedź występujący w zwieńczeniu nagrobka nawiązuje do imienia zmarłego (Ber to w jidysz niedźwiedź). Ta część wystawy ma charakter multimedialny. Zresztą cała nasza ekspozycja, tak jak i inne galerie, korzysta z wielu mediów, z nowych technik charakterystycznych dla nowoczesnego muzealnictwa. Tę formę przekazu kierujemy przede wszystkim do młodych ludzi, chcemy rozbudzić ich ciekawość, zainteresować symbolami żydowskiego świata.
PAP: - Niekiedy jednak jakiś "strzęp historii", autentyczna pamiątka życia i dawnych czasów wzruszyć może bardziej niż chłodny przekaz multimedialny.
Ewa Małkowska Bieniek: - I takie eksponaty mamy: oryginalne modlitewniki, obrazy, rysunki, przedmioty stanowiące wyposażenie domu żydowskiego. Ale nie zawsze jest możliwe ich pokazanie. Prezentowana np. na fotografii macewa Bera istnieje do dziś na cmentarzu w ukraińskim Bolechowie. Ma ponad 200 lat. Przetrwała wszystko.
PAP: - Mówimy o świecie duchowym i symbolicznym, a jak wyglądało życie powszednie w miasteczku, jego mieszkańcy, ich domy?
Ewa Małkowska Bieniek: - Pokazujemy również dom żydowski, także odwołując się do symboli i kierując uwagę na to, co jest w tym domu najważniejsze. Nawiązując np. do szabasu – przedstawiamy rolę kobiety jako „twórczyni” i opiekunki ogniska domowego, jej dostojeństwo, troskę o to, by na świat wydać syna, który będzie kolejnym mężczyzną w rodzinie do studiowania Tory. Ukazujemy też, jak rola kobiety zaczyna się zmieniać: w synagogach powstają babińce, a same kobiety zaczynają pisać i to po hebrajsku. Mamy w galerii dwie bohaterki Leę Horowic i Sarę Bas Towim.
PAP:- A jak wyglądało życie na rynku miasteczka?
Ewa Małkowska Bieniek: - Rynek jest centrum naszej ekspozycji, z rynku wchodzi się do synagogi, karczmy, do domu, jest to dosłowny i symboliczny środek miasteczka. Dzięki Norblinowi możemy „ożywić” postaci na naszym rynku, nie tylko Żydów, ale i szlachty polskiej, mieszkańców miasteczka, handlarzy, tych, co mieli handel obwoźny czy obnośny. Pokazujemy jak wyglądał handel, jak kresowe miasteczka Rzeczypospolitej prowadziły interesy z całą południową Europą, jak ze Lwowa przez Wrocław i Drezno prowadziły szlaki handlowe aż do Bawarii. Prezentujemy mieszkańców i ich stroje; strój żydowski, który się ukształtował na przełomie XVII i XVIII wieku ma wiele z polskiego żupana. Wykorzystujemy do pokazania tych wpływów mało znane rysunki Franciszka Smuglewicza, wiernie przedstawiające żydowskie typy prawdopodobnie z okolic Wilna; widać na nich m.in. Żydów w długich przepasanych chałatach, małych chłopców w wielkich czapach.
PAP: - W rynku można było spotkać ludzi pobożnych, mędrców...
Ewa Małkowska Bieniek: - Można też było porozmawiać o tych, którzy się na rynku nie pojawiali, np. znany talmudysta, wielki autorytet Gaon z Wilna potrafił nawet swoich domowników nie widywać tygodniami; siedział w pomieszczeniu z zasłoniętymi oknami ze stopami w miednicy z zimną woda, by nie zasnąć, i studiował Torę. Zapamiętano go również jako tego, który rzucił klątwę na innego żydowskiego mędrca Izraela Baal Szem Towa, zwanego w skrócie Besztem. Beszt był zielarzem, uzdrawiaczem. Był bardzo charyzmatyczny. Ludzie zapraszali go, aby pobłogosławił ich domostwo. Uznaje się go za ojca chasydyzmu. Jest wciąż ważną postacią dla współczesnego chasydyzmu. Przypominamy w galerii też postać innego myśliciela – Menachema Mendla Lefina z Satanowa. Był on prekursorem haskali- żydowskiego oświecenia na ziemiach polskich. Lefin wędrował w poszukiwaniu wiedzy do Berlina, po trzech latach wrócił na Podole przesiąknięty ideami haskali i wcielał je w życie.
PAP: - Jakie źródła były najbardziej przydatne dla zrekonstruowania miasteczka kresowego, które jak np. XVIII-wieczne Brody były potężnymi ośrodkami żydowskiego życia?
Ewa Małkowska Bieniek: - Dokumenty, literatura, pamiętniki wydobyte z archiwów po szczegółowych kwerendach, ale i malarstwo, np. obrazy Zygmunta Vogla, przedstawiające pejzaże Polski prowincjonalnej; malarz jako bodaj jedyny pozostawił po sobie obrazy miast i miasteczek. Bardzo przydatne były też rysunki Franciszka Smuglewicza czy Jana Piotra Norblina. Ów Francuz znakomicie oddawał klimat polskiej prowincji; szczególnie cenne dla nas są jego szkice rodzajowe przedstawiające życie wsi i miasteczek polskich przy końcu XVIII wieku oraz serie jego rysunków na temat strojów polskich.
Przez całą galerię towarzyszą zwiedzającym dwaj pamiętnikarze. Oni jakby oprowadzają po Miasteczku. Są to Ber z Bolechowa oraz Salomon Majmon, XVIII-wieczny dziwny geniusz, który jako małe dziecko potrafił interpretować Talmud. Majmon sam nauczył się wielu języków, studiował filozofię Kanta, opuścił swoje rodzinne strony – okolice Nieświeża - i wyjechał do Królewca, potem Berlina i Amsterdamu. W Berlinie spisał po niemiecku swoje wspomnienia i, co ciekawe, dedykował je Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Jego historie z dzieciństwa i młodości na Litwie będą dla nas przewodnikiem po tamtych czasach. Cytaty z tekstów Bolechowa i Majmona prowadzą przez poszczególne części naszej galerii.
* * *
„Miasteczko” jest jedną z ośmiu galerii składających się na całość ekspozycji MHŻP. Ich tytuły mają jeszcze po części charakter roboczy: „Pierwsze spotkanie”, "Paradisum Judeorum”, "Miasteczko”, „Wyzwania nowoczesności”, ”Ulice II Rzeczpospolitej”, „Czas Zagłady”, „Po wojnie” i galeria ósma „Dziedzictwo”. Muzeum Historii Żydów Polskich ma być nowoczesnym, multimedialnym centrum edukacji i kultury. Zwiedzający będą mogli poznać dzieje narodu żydowskiego oraz jego kulturę tworzoną na ziemiach polskich przez blisko tysiąc lat. Muzeum będzie otwarte wiosną 2013 r.
Rozmawiała Anna Bernat(PAP)
abe/ ls/ mlu/