02.09.2010. Warszawa (PAP) - Tadeusz Mazowiecki ujawnił, że prezes PiS Jarosław Kaczyński po swoim wystąpieniu podczas zjazdu Solidarności w Gdyni powiedział mu, że wymieniając osoby, które przed 30 laty w Stoczni miały plan kompromisu, miał na myśli Bronisława Geremka. "Nie ma sensu dywagacja, co kto komu powiedział" - komentuje szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Prezes PiS rozpoczął swoje poniedziałkowe wystąpienie w Gdyni od podkreślenia, że przemawia w zastępstwie swojego brata, tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był człowiekiem Solidarności.
J.Kaczyński przekonywał, że ruch solidarnościowy to przykład patriotyzmu, nadziei i odwagi. "Stworzyć tego rodzaju organizację w środku komunistycznego imperium, zawrzeć porozumienie, którego istotą była zmiana ustroju. To wymagało wielkiej dzielności, wielkiej odwagi" - mówił. Jak podkreślał, ta sprawa już 30 lat temu stała się także w Stoczni przedmiotem sporu. Mówił, że przybyła wówczas tam grupa ludzi o znanych nazwiskach z autorytetem, ludzi - zaznaczył - dobrej woli, "ale mieli oni plan kompromisu, który gdyby go realizować, okazałby się być pozorem".
Mazowiecki powiedział w czwartek w TOK FM, że Kaczyński "po tym wszystkim" podszedł do niego i powiedział: "Tadeusz, to nie o Tobie myślałem. Na co ja spytałem: A o kim?". "O tym, co zmarł" - padła odpowiedź Kaczyńskiego, relacjonował Mazowiecki.
Były premier dopytywany, czy chodziło o Bronisława Geremka, odpowiedział: tak.
"Powiedziałem głośno, tak, aby wszyscy, którzy tam stali, słyszeli: powiedziałeś nieprawdę (...). Ja uważam to za niegodziwość i nikczemność, ten fragment wystąpienia, za niegodziwość i nikczemność po prostu. Inaczej nie jestem w stanie tego określić" - mówił Mazowiecki.
Były premier podkreślił, że Lech Kaczyński publicznie dziękował Geremkowi i jemu "w kontekście Porozumień Sierpniowych".
"Pamiętam dokładnie, jak pięć lat wcześniej, jak były obchody 25-lecia Solidarności, jak Lech Kaczyński tutaj, w Warszawie, publicznie dziękował Bronisławowi Geremkowi i mnie. Te dwa nazwiska tutaj wymawiał w kontekście Porozumień Sierpniowych" - mówił Mazowiecki.
"I to uderzanie w imieniu jednego nieżyjącego w drugiego nieżyjącego w mojej obecności i obecności tylu ludzi, którzy nie wiedzieli, jedni mogli to odczytać, inni nie mogli odczytać. Uważam to za nikczemność" - podkreślał Mazowiecki.
Sam Kaczyński w wywiadzie opublikowanym w czwartek na stronie internetowej PiS, na stwierdzenie, że po jego wystąpieniu na zjeździe "S" zarzuca mu się odsądzenie ekspertów "od czci i wiary", powiedział, że "to absolutna nieprawda".
"Powiedziałem tylko o ówczesnych dylematach. Tadeusz Mazowiecki i inni eksperci byli ludźmi pokolenia 1956 roku. Żywili pewne obawy, które w jakimś sensie się zmaterializowały w stanie wojennym. Niemniej w tamtych czasach rzecz nie polegała na tym, by obaw czy wątpliwości nie mieć, tylko na tym, aby potrafić je przełamać i pójść na pewne ryzyko" - mówi w wywiadzie szef PiS.
Jak dodał, "podobnie jest zresztą dzisiaj". "Choćby w sprawie smoleńskiej czy innych kwestiach politycznych. Według mnie rację mają ci, co nie chcą uprawiać polityki na kolanach, która przynosi nam same klęski" - powiedział J.Kaczyński.
Pytany o swą wypowiedź na zjeździe "S" dotyczącą ekspertów powiedział w wywiadzie dla partyjnego portalu m.in., że eksperci obawiali się, że komunistyczna władza "nie przełknie" postulatu powołania legalnych niezależnych związków zawodowych.
"Jest to rzecz powszechnie znana i nikt poważny tego nie podważa. Tak jak i nie zakwestionuje tego, że koncepcja przeforsowania postulatu o powołaniu wolnych związków zwyciężyła i była koncepcją słuszną. Zatem nie powiedziałem jakiejkolwiek nieprawdy. W tym sporze to robotnicy mieli rację" - powiedział szef PiS.
Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, pytany w czwartek o komentarz do słów Mazowieckiego, powiedział: "uważam, że nie ma sensu dywagacja, co kto komu powiedział, jest wiele ważnych problemów, które przed nami stoją".
W jego ocenie, J.Kaczyński wygłosił w Gdyni bardzo ważne przemówienie, które "wskazywało na problemy, przed jakimi stoi Solidarność także".
"Uważam, że prowokacyjne było przemówienie premiera Donalda Tuska" - powiedział szef klubu PiS. Jak zwrócił uwagę, przemówienie prezydenta Bronisława Komorowskiego zostało przyjęte brawami. W ocenie Błaszczaka, prezydent pełnił w Gdyni rolę osoby, "która wypowiada się łagodnie".
"Mam wrażenie reżyserii, olbrzymiej reżyserii tych wydarzeń" - mówił szef klubu PiS. Podkreślił, że obserwował to z bliska, ponieważ uczestniczył w tych uroczystościach.(PAP)
hgt/ wni/ mok/ bk/