24.11.2010. Berlin (PAP) - Sąd w Monachium wyznaczył kolejne terminy rozpraw w procesie byłego strażnika w hitlerowskim obozie zagłady w Sobiborze Johna Demjaniuka. Proces potrwa przynajmniej do 2 marca przyszłego roku. Pochodzący z Ukrainy 90-letni Demjaniuk jest oskarżony o pomoc w zamordowaniu 28 tys. Żydów w Sobiborze w 1943 r. Jego proces toczy się od blisko roku w Monachium. "Mamy nadzieję, że wyznaczone terminy będą wystarczające" - powiedziała rzeczniczka monachijskiej prokuratury Barbara Stockinger, cytowana przez agencję dpa.
Powodem wydłużenia procesu jest konieczność rozpatrzenia w postępowaniu około setki nowych dokumentów, w tym wyroku Sądu Najwyższego w Izraelu, który w 1993 r. oczyścił Demjaniuka z zarzutu ludobójstwa w niemieckim obozie zagłady Treblinka. W 1988 r. izraelski sąd niższej instancji skazał Demjaniuka na śmierć, uznając, że był on osławionym strażnikiem obozowym "Iwanem Groźnym", który obsługiwał komory gazowe. Jednak z ujawnionych kilka lat później po rozpadzie ZSRR akt KGB wynikało, że "Iwanem Groźnym" był ktoś inny i zginął w czasie rewolty więźniów w Treblince.
Adwokaci oskarżonego argumentują, że był on już sądzony w Izraelu za zbrodnie popełnione w Sobiborze, dlatego proces w Monachium jest niezasadny w myśl zasady, iż nie wolno nikogo sądzić dwa razy w tej samej sprawie. Zdaniem niemieckiej prokuratury zarzuty związane ze służbą Demjaniuka w Sobiborze nie były częścią postępowania przed izraelskim sądem. Analiza dokumentów ma rozstrzygnąć tę kwestię.
Na początku wojny Demjaniuk służył w Armii Czerwonej i w 1942 roku trafił do niemieckiej niewoli. Został wysłany do obozu szkoleniowego SS w Trawnikach, gdzie przygotowywano strażników stanowiących późniejszą obsługę obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Jako wachman Demjaniuk miał pędzić ludzi do komór gazowych. Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Ze względu na podeszły wiek i zły stan zdrowia oskarżonego może on uczestniczyć w rozprawach jedynie przez dwie 90-minutowe sesje dziennie. Wielokrotnie jednak sędziowie zmuszeni byli odraczać lub przerywać rozprawy ze względu na złe samopoczucie oskarżonego.
Z Berlina Anna Widzyk (PAP)
awi/ mc/