We Florencji odbyły się w piątek obchody 50. rocznicy katastrofalnej powodzi, w której zginęło 35 osób. Ucierpiało wtedy wiele zabytków. Na ceremonię przybyli „Aniołowie błota”, czyli ochotnicy, którzy sprzątali miasto, ratowali dzieła sztuki i księgozbiory.
Straty, jakie pół wieku temu poniosło dziedzictwo artystyczne i historyczne stolicy Toskanii, jest nie do oszacowania - podkreślano w czasie uroczystości z udziałem premiera Matteo Renziego, który urodził się we Florencji dziewięć lat po powodzi, i był też burmistrzem tego miasta.
“Nie możemy żyć w strachu przed rzeką” - powiedział obecny burmistrz Dario Nardella. Podkreślił, że od 1966 roku niewiele zrobiono w ramach prewencji, aby nie powtórzyła się taka tragedia. Dopiero ostatnio - zauważył - przystąpiono do działania.
Straty, jakie pół wieku temu poniosło dziedzictwo artystyczne i historyczne stolicy Toskanii, jest nie do oszacowania - podkreślano w czasie uroczystości z udziałem premiera Matteo Renziego.
Zagraniczni specjaliści wypowiadający się w mediach w związku z rocznicą zwracają jednak uwagę, że Florencja wciąż nie jest dostatecznie chroniona.
„Miasto stoi nadal w obliczu poważnego ryzyka powodzi, a rośnie ono z każdym dniem, jeśli nic się nie robi w tej sprawie” - powiedział Gerald Galloway z uniwersytetu w Maryland, który kieruje zespołem ekspertów powołanym w celu wypracowania metod ochrony włoskiej kolebki sztuki i architektury.
Premier Renzi mówił podczas rocznicowych obchodów w Palazzo Vecchio, że władze w Rzymie długo nie chciały uwierzyć w skalę zniszczeń. Przytoczył „mówiący wszystko” jego zdaniem nagłówek z jednej z gazet: „Florencja zdewastowana przez rzekę Arno przeżywa w spokoju tragiczne godziny”. Te słowa - zauważył - dowodzą tego, że naprawdę nie zdawano sobie sprawy ze skali dramatu w mieście.
Na obchody rocznicy z różnych części Włoch i wielu krajów przyjechało około tysiąca osób, które w trakcie akcji ratunkowej nazywano “Aniołami błota”. To wolontariusze, którzy z ogromnym poświęceniem nieśli wtedy pomoc miastu, brnąc w wodzie i błocie, z którego wyciągali wszystko, co można było uratować: książki z zalanych bibliotek, dzieła sztuki, wyposażenie sklepów; sprzątali, pomagali ratować dobytek. Byli wśród nich mieszkający tam wtedy Amerykanie, Anglicy, Holendrzy czy Francuzi.
Zwracając się do nich, premier Renzi powiedział, że w chwili obecnej, po katastrofalnym trzęsieniu ziemi w środkowej części kraju, Włochom potrzebny jest optymizm, determinacja i nadzieja ochotników sprzed pół wieku.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ fit/ mc/