100 lat temu, 1 grudnia 1916 r., po raz pierwszy od powstania listopadowego ulicami Warszawy defilowała uzbrojona i umundurowana polska formacja zbrojna - żołnierze Legionów Polskich. Na trasę przemarszu legionistów Al. Jerozolimskimi, Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem w kierunku Placu Saskiego wyległy tłumy warszawiaków.
Księżna Maria Lubomirska zanotowała w swym dzienniku pod datą 1 grudnia 1916 r.: „Najpierw szła kawaleria - Szeptycki na czele na pięknym koniu, z pękiem chryzantem w ręku. Mimo woli przypomniały mi się sierpniowe (1914) potężne rosyjski pułki zdobne w gladiolusy (mieczyki) od polskich niewiast … Malownicze czerwone wyłogi ułańskie wskrzeszały jakieś sny o Napoleonie - o dawnej sławie. Coś chwytało za gardło i oczy przesłaniało chmurą. Czyli to przeszłość zmartwychwstaje i błyska, aby znów zgasnąć; czyli to zwiastuny wolności, ci nasi spod innego znaku, niegdyś tak potępiani?”. („Polski wir I wojny 1914-1918”, Ośrodek Karta, 2014)
Z kolei Maria z Łubieńskich Górska wspominała: „Ludzi na ulicach było pełno, ale entuzjazmu mało. Krzyczeli wprawdzie: +Niech żyje polskie wojsko!+, +Legiony+, ale głównie +Piłsudski+, jak gdyby on tylko pojęcie ojczyzny w siebie wcielił, a tu nie o niego chodzi, ale o fakt niespodziewany, opatrznościowy, że Warszawa widzi nareszcie polskiego żołnierza z białym orłem na czapce, że wita bohaterów młode życie oddających za sprawy narodu, którzy krwią hojnie wylaną zdobyli możność wejścia do stolicy wolnego kraju. Każde polskie serce powinno uderzyć silniej na widok tych zbiedzonych wojaków i kochać ich jak zbawców - ale czy ogół tak czuje? Nie myślę. Słyszy się zdania: +To nie wojsko, to partyzantka+, +Na pruskim żołdzie+, +Za sprawę niemiecką się biją+, jak gdyby zagrodzenie Moskalom drogi powrotu nie było przede wszystkim naszą sprawą”. („Polski wir I wojny 1914-1918”, Ośrodek Karta, 2014).
Wkroczenie żołnierzy do Warszawy nastąpiło po tzw. akcie 5 listopada, proklamacji cesarzy niemieckiego i austro-węgierskiego zapowiadającej powstanie bliżej nieokreślonego Królestwa Polskiego. 1 grudnia legionistów witał w Warszawie generalny gubernator gen. Hans von Beseler.
Tak ujmował to Władysław Sieroszewski, wówczas warszawski uczeń: „Bezpośrednim następstwem Aktu 5 listopada (…) było uroczyste wkroczenie Legionów do stolicy - 1 grudnia 1916. Niemcy jednak nie dopuścili, aby wkroczyła I Brygada (…). W defiladzie wzięła więc udział II Brygada, prowadzona przez płk. Szeptyckiego (…). Legiony wkroczyły od Pragi przez most Poniatowskiego, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście na plac Saski, gdzie przyjmował defiladę Beseler, jak nominalny dowódca Armii Polskiej. Ulice zalegały tłumy publiczności, głównie robotników i młodzieży. Większość społeczeństwa zachowała jednak rezerwę. Najczęściej słyszało się okrzyki: +Niech żyje wojsko polskie!+, +Niech żyje Piłsudski!+. Z rzadka podejmowane przez nielicznych germanofilów z Klubu Państwowców Polskich okrzyki na cześć monarchów padały w głuchą ciszę”. („Polski wir I wojny 1914-1918”, Ośrodek Karta, 2014)
Powołanie Legionów do życia było konsekwencją wkroczenia 6 sierpnia 1914 roku na teren zaboru rosyjskiego - do Królestwa Polskiego - I Kompanii Kadrowej, znajdującej się pod komendą Józefa Piłsudskiego, złożonej z dotychczasowych członków Związku Strzeleckiego i Polskich Drużyn Strzeleckich. "Odtąd nie ma ani Strzelców, ani drużyniaków. Wszyscy, co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi" - mówił Piłsudski przed wymarszem I Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów.
Józef Piłsudski, dowódca I Brygady, był skonfliktowany z Komendą Legionów, a także Departamentem Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego. Uważał Legiony za argument i instrument w walce o niepodległą Polskę, podczas gdy Komenda Legionów i NKN opowiadały się za tzw. rozwiązaniem austro-węgierskim, którego celem miało być połączenie ziem Królestwa Polskiego z Austro-Węgrami i stworzenie trzeciego, polskiego członu monarchii habsburskiej. Piłsudski dążył do objęcia kontroli nad całymi Legionami oraz do jak największego ograniczenia wpływów austriackich.
Widząc, że ani Austro-Węgry, ani też Niemcy nie zamierzają czynić żadnych koncesji, które przybliżałyby kwestię niepodległości Polski, Piłsudski podał się w lipcu 1916 roku do dymisji. Została przyjęta we wrześniu 1916 roku.
20 września austriacka Komenda Naczelna postanowiła przekształcić Legiony w składający się z dwóch dywizji Polski Korpus Posiłkowy.
Dramatyczny i krwawy trzydniowy bój brygad Legionów pod Kostiuchnówką na Wołyniu (4-6 lipca 1916 r.) zwrócił uwagę dowództwa niemieckiego na wartość polskiego żołnierza. Słabnąca pozycja Austro-Węgier sprawiła, że zgodziły się one na przejęcie polskich oddziałów pod komendę niemiecką. Niemcy liczyli, że uda się im zmobilizować w ich szeregi tysiące Polaków. Wymagało to jednak ustępstw politycznych.
2 lipca 1917 roku, nie godząc się na tekst przysięgi, w której była mowa o braterstwie z armią austro-węgierską i niemiecką, Józef Piłsudski, stojący na czele Komisji Wojskowej Tymczasowej Rady Stanu podał się do dymisji. Został aresztowany przez Niemców 22 lipca.
W lipcu 1917 roku złożenia przysięgi odmówiła większość żołnierzy Legionów. Ci, którzy byli mieszkańcami Królestwa Polskiego, zostali internowani w obozach w Beniaminowie (oficerowie) i Szczypiornie (podoficerowie, szeregowcy). Część legionistów - obywateli Austro-Węgier, solidaryzująca się z odmawiającymi przysięgi, została wcielona do wojska austriackiego, natomiast oficerowie i żołnierze z II Brygady, którzy postanowili trwać w szeregach, weszli w skład reaktywowanego Polskiego Korpusu Posiłkowego, będącego w dyspozycji austriackiej Naczelnej Komendy. Liczył on jesienią 1917 r. ok 6 tysięcy żołnierzy. Dowódcą korpusu był płk Zygmunt Zieliński.
W lutym 1918 r., po podpisaniu przez państwa centralne traktatu brzeskiego z Ukrainą, doszło do otwartego buntu w oddziałach Korpusu. W nocy z 15 na 16 lutego 1918 r. ok. 1,5 tys. legionistów pod dowództwem płk. Józefa Hallera przekroczyło pod Rarańczą front austriacko-rosyjski i połączyło się z II Korpusem Polskim na Ukrainie. Żołnierze Polskiego Korpusu Posiłkowego, którzy nie przeszli przez linię frontu, zostali internowani przez władze austriackie w Maramarossziget lub wcieleni do armii austriackiej i skierowani na front włoski.
Ogółem przez Legiony przewinęło się ok 35-40 tys. żołnierzy. Poległo ok. 3 tysięcy. 1358 żołnierzy Legionów otrzymało order Virtuti Militari. (PAP)
ls/ mjs/