Czołg T34 radzieckiej produkcji, stojący od ponad 70 lat na skwerze w centrum Gliwic, może tam jednak pozostać. Resort obrony, początkowo będący za usunięciem czołgu w ramach dekomunizacji, zasugerował władzom miasta wystąpienie z wnioskiem o jego nieodpłatne przekazanie.
Wieść o planach przewiezienia czołgu do Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy kilka tygodni temu wzbudziła emocje wśród wielu gliwiczan. W obronie czołgu organizowano happeningi, za jego pozostawieniem w mieście opowiedzieli się uchwałą radni, również sondaż opinii zorganizowany z inicjatywy prezydenta miasta wskazał, że zdecydowana większość gliwiczan jest za pozostawieniem czołgu w mieście - choć były też nieliczne głosy przeciwne. "Ta proporcja była jak 9:1" – powiedział w czwartek PAP rzecznik prezydenta Marek Jarzębowski.
Resort obrony uzasadniał konieczność usunięcia czołgu z przestrzeni publicznej ustawą dekomunizacyjną. W piśmie, przesłanym w tym tygodniu do władz Gliwic przedstawiciel resortu poinformował jednak, że "MON wspiera działania społeczne kreujące pozytywny wizerunek Sił Zbrojnych i zmierzające do zachowania świadectwa polskiej historii wojskowości".
Władzom miasta zasugerowano w tym piśmie wystąpienie o nieodpłatne przekazanie czołgu w trybie określonym rozporządzeniem ministra obrony narodowej.
"To pismo już powstaje. Myślę, że jeszcze w tym tygodniu opuści urząd, a w przyszłym trafi do ministerstwa. Sądzę, że na zmianę stanowiska resortu miały wpływ inicjatywy mieszkańców" – powiedział Marek Jarzębowski.
Czołg stanął w Gliwicach w maju 1945 r., zaraz po defiladzie I Drezdeńskiego Korpusu Pancernego Wojska Polskiego, zorganizowanej na placu Krakowskim. Maszyna zakończyła swój szlak bojowy w Melniku pod Pragą. Przez dekady opiekowali się nią kombatanci z korpusu drezdeńskiego, potem uczniowie pobliskiego gimnazjum. Leciwy pojazd jest podziwiany zwłaszcza przez najmłodszych gliwiczan. (PAP)
lun/ wkt/