Dekret uwłaszczeniowy Rządu Narodowego ogłoszony wraz z manifestem powstańczym z 22 stycznia 1863 r. był przełomowy dla rozwoju oraz świadomości nowoczesnego narodu polskiego, w tym najliczniejszej jego warstwy, dla której wraz z własnością ziemi otwarła się droga do obywatelskości - mówi prof. Jerzy Zdrada, historyk XIX w.
PAP: W 1856 r. polskie elity zwróciły się do cara Aleksandra II z postulatem przywrócenia Królestwu Polskiemu dawnych swobód politycznych. Cesarz odpowiada słynnym „żadnym złudzeń, Panowie”. Mimo to kilka lat później pozwolił na realizację reform będących zaprzeczeniem powyższego stwierdzenia. Czy u schyłku lat pięćdziesiątych XIX wieku Petersburg był przekonany, że można sobie pozwolić na takie gesty?
Prof. Jerzy Zdrada: Sytuacja była bardziej skomplikowana. W 1856 r. Aleksander II wypowiadając powyższe słowa nie chciał ulegać, jak wówczas mówiono, oddolnym naciskom. Znał polskie postulaty, ale ich nie przyjął. Jednocześnie zawierając pokój paryski kończący wojnę krymską, zobowiązał się wobec Francji i Wielkiej Brytanii, że polepszy sytuację na ziemiach polskich. Owo „polepszenie” Polacy rozumieli znacznie szerzej niż Rosjanie. Mieli nadzieję na przywrócenie uprawnień autonomicznych sprzed wybuchu powstania listopadowego. Aleksander II i jego otoczenie chciało dać Polakom jak najmniej, a jednocześnie wykorzystać ustępstwa, aby Zachód uznał, że wprowadzone w Królestwie zmiany są znaczącym postępem.
Między 1856 a 1860 r. wprowadzono w Królestwie Polskim kilka bardzo ograniczonych koncesji. Wśród nich warto wymienić amnestię dla zesłańców syberyjskich, utworzenie Akademii Medyko-Chirurgicznej w Warszawie, choć Polacy pragnęli przywrócenia istniejącego do powstania listopadowego uniwersytetu. Szczególne znaczenie miało utworzenie w 1858 r. Towarzystwa Rolniczego, organizacji ziemiańskiej kierowanej przez Andrzeja Zamoyskiego. Jej pochodzący z wyboru członkowie bardzo szybko zaczęli być traktowani jako reprezentanci społeczeństwa, nie tylko jeśli chodzi o sprawy gospodarcze, ale również polityczne, tym bardziej, że należeli do niego także przedsiębiorcy i inteligencja. Ten reprezentatywny charakter Towarzystwa Rolniczego szybko począł uwierać władze rosyjskie w Królestwie.
Rosjanie nie wprowadzali jednak żadnych zmian wskazujących na gotowość przywrócenia autonomii Królestwa Polskiego, nawet tak okrojonych, jak to zapowiadał martwy akt Statutu Organicznego z 1832 r.
Dlatego, tak jak zdarza się często w wypadkach słabnięcia systemu autorytarnego, w społeczeństwie polskim rodził się ruch na rzecz walki o prawa narodowe. Już w 1857 r. powstały pierwsze tajne organizacje wśród studentów warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych, Akademii Medyko-Chirurgicznej oraz na rosyjskich uniwersytetach w Kijowie, Moskwie i Petersburgu, na których kształciło się wielu Polaków. W Kijowie na ok. 1100 studentów 900 było Polakami z ziem zabranych, na Uniwersytecie Moskiewskim około 500, a w Petersburgu 300. Były to znaczące skupiska Polaków, także oficerów armii rosyjskiej. Tworzone w tych środowiskach konspiracyjne organizacje domagały się ograniczenia cenzury, przywrócenia języka polskiego w oświacie, ale na pierwszym miejscu stawiały program niepodległości wraz z reformami społecznymi.
W 1860 r. doszło do pierwszych manifestacji publicznych, takich jak zorganizowana przy okazji pogrzebu generałowej Sowińskiej, czy z okazji rocznic śmierci naszych wieszczów. Jesienią tego roku spotkanie trzech władców państw zaborczych w Warszawie również dało okazją do manifestacji już jednoznacznie politycznej, podobnie jak manifestacja w 30 rocznicę wybuchu powstania listopadowego. To wszystko sprawiało, że zaczął rozwijać się bardziej masowy ruch patriotyczno-religijny. Przy okazji wydarzeń religijnych formułowano postulaty swobód narodowych, tak jak na polach grochowskich pod Warszawą w lutym 1861 r. Manifestacje w tym okresie miały już masowy charakter.
PAP: Czy skala tych manifestacji była zaskoczeniem dla władz rosyjskich?
Prof. Jerzy Zdrada: Rosjanie nie spodziewali się, że te wydarzenia przybiorą tak masowy charakter. Początkowo namiestnik Michał Gorczakow nie wprowadzał radykalnych posunięć, aby - jak mówił - nie podniecać mieszkańców. Brak wyraźnych decyzji politycznych w Królestwie, a także na ziemiach zabranych, gdzie Polacy domagali się analogicznych koncesji, sprawiał, że między władzami rosyjskimi a Polakami narastał coraz bardziej otwarty i zaostrzający się konflikt polityczny.
Prof. Jerzy Zdrada: W tym czasie jednoczyły się Włochy, o czym zadecydowała klęska Austrii w wojnie z Piemontem i Francją w 1859 r. Przykład włoski działał na wyobraźnię Polaków. Wyzwolenie Włoch i utworzenie zjednoczonego państwa, przy militarnym wsparciu Francji, ale także poprzez własny ruch zbrojny, ożywiało wiarę w pomoc Zachodu dla polskich dążeń „na dziś” prowadzących przynajmniej do przywrócenia autonomii Królestwa Polskiego z 1830 r., a w pewnej, jak sądzono nieodległej perspektywie, do odzyskania pełnej niepodległości.
Jednocześnie w społeczeństwie polskim kształtowały się dwa wyraźnie odróżniające się obozy. Z jednej strony były to radykalniejsze grupy młodzieży, wnet nazwane „czerwonymi” z racji programu głębokich reform demokratycznych i haseł czynnej walki z zaborcami, a z drugiej reprezentanci środowisk konserwatywno-liberalnych, zwłaszcza działacze Towarzystwa Rolniczego z prezesem Andrzejem Zamoyskim, których określano jako „białych”, gdyż ich taktyka obliczona była na uzyskiwania stopniowych ustępstw politycznych. Ten podział na „białych” i „czerwonych” polaryzował społeczeństwo i w epoce powstania styczniowego charakteryzował dwa najważniejsze polskie obozy polityczne stojące na gruncie walki o niepodległość, choć różniące się ideowo.
PAP: Czy w tym okresie wybuch powstania był już w zasadzie przesądzony?
Prof. Jerzy Zdrada: Jeszcze nie. Oba obozy mówiły o niepodległości, ale to była polityczna perspektywa. Dla "białych" droga do niej miała mieć charakter stopniowy. "Czerwoni" stawiali na wymuszenie ustępstw, ale terminu wybuchu nie określano: agitowano na rzecz przygotowań powstańczych, czynną walkę widziano jednak w perspektywie kilku lat. Takim nastrojom sprzyjała atmosfera w Europie. W tym czasie jednoczyły się Włochy, o czym zadecydowała klęska Austrii w wojnie z Piemontem i Francją w 1859 r. Przykład włoski działał na wyobraźnię Polaków. Wyzwolenie Włoch i utworzenie zjednoczonego państwa, przy militarnym wsparciu Francji, ale także poprzez własny ruch zbrojny, ożywiało wiarę w pomoc Zachodu dla polskich dążeń „na dziś” prowadzących przynajmniej do przywrócenia autonomii Królestwa Polskiego z 1830 r., a w pewnej, jak sądzono nieodległej perspektywie, do odzyskania pełnej niepodległości.
Wydarzenia z 27 lutego 1861 r., gdy podczas pochodu na Placu Zamkowym zginęło pięciu manifestantów, przyspieszyły bieg wypadków. Rosjanie nie zdecydowali się na generalne uderzenie na Warszawę i przyjęli politykę ustępstw. W tym momencie do władzy w Królestwie doszedł Aleksander Wielopolski. Jego pozycja nie wynikała jednak z tego, że Petersburg chciał realizacji ustępstw. O tym zadecydowały ofiary z Placu Zamkowego i żądania polskie. Car zgodził się pod pewnym przymusem, ponieważ nie był gotowy do siłowego rozwiązania. Zależało mu na zachowaniu dobrych stosunków z mocarstwami zachodnimi, koniecznych z uwagi na impas polityczny, w jakim znalazła się Rosja po klęsce w wojnie krymskiej.
Aleksander II dążył do zdobycia poparcia Francji dla odbudowy pozycji Rosji, nie mógł więc kontynuować dawnej polityki represji z czasów Mikołaja I. Nie zamierzał jednak w swoich ustępstwach iść tak daleko jak chcieli tego Polacy, ale za radą namiestnika Gorczakowa powołał Wielopolskiego, stojącego wówczas z boku ruchu narodowego. Wielopolski otrzymał carską nominację, bo w przekonaniu Petersburga, dzięki ograniczonym, ale dla społeczeństwa polskiego istotnym koncesjom, zwłaszcza w sferze szkolnictwa, mógł być narzędziem do utrzymania spokoju w Królestwie Polskim. Wielopolski otrzymał carską nominację i doszedł do władzy wyłącznie dzięki naciskowi społeczeństwa, które domagało się znacznie dalej idących zmian, niż margrabia przedstawił carowi.
PAP: Niektórzy historycy uważają, że Rosjanie proponowali Polsce rezygnację z niepodległości w zamian za ograniczoną autonomię w takich sferach jak kultura. Czy rzeczywiście w latach 1860-1862 taki kompromis był możliwy do realizacji?
Prof. Jerzy Zdrada: Taki kompromis był proponowany, ale był to efekt sytuacji politycznej wywołanej za sprawą presji społeczeństwa polskiego na władze rosyjskie oraz wrażenia, jakie to wywołało także w samej Rosji i szerzej w Europie. Dalszy los programu Wielopolskiego jest bardzo znamienny. Realizował on swój program głównie w sferze oświaty. Niemal natychmiast dążył do pozbawienia wpływów w społeczeństwie polskim tych, którzy jego zdaniem mogli żądać zbyt wiele, a nawet - jak „biali” – stać się alternatywą w Petersburgu dla realizacji polskiej polityki.
W kwietniu 1861 r. rozwiązał Towarzystwo Rolnicze, które w oczach patriotów było uważane za reprezentację quasi-narodową. To działanie doprowadziło do kolejnej manifestacji: 8 kwietnia na Placu Zamkowym w wyniku otwarcia ognia przez wojska rosyjskie zginęło około 100 osób, a kilkaset zostało rannych. Ta manifestacja w dużej mierze sprowokowana przez Wielopolskiego wykopała rów między nim a nastawioną patriotycznie częścią społeczeństwa. Od Warszawy na Królestwo Polskie i zachodnie gubernie Rosji rozszerzył się ruch manifestacji patriotyczno-religijnych i żałoby narodowej po warszawskich ofiarach z lutego i kwietnia 1861 r., który zyskał miano rewolucji moralnej.
Wywołało to ogromne wrażenie w Europie, zwłaszcza w opinii publicznej we Francji i Anglii, gdzie prasa piętnowała rosyjskie represje, co znajdowało wyraz także w parlamentach m.in. przez przypominanie zobowiązań Rosji wynikających z traktatu wiedeńskiego z 1815 r., a zarazem zmuszało rządy zachodnie do umiarkowanych sugestii wobec Aleksandra II co do konieczności dalszych reform. Tymczasem w Królestwie, na Litwie i Rusi zaostrzane były represje. W październiku 1861 r. politycznego charakteru nabrał pogrzeb arcybiskupa Fijałkowskiego. Po kilku dniach doszło w Warszawie do masowych aresztowań w kościołach osób przygotowujących manifestację upamiętniającą rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki. W odpowiedzi na tę profanację duchowieństwo zamknęło kościoły, co zaostrzyło kryzys polityczny w Królestwie, a Wielopolski został wezwany do Petersburga, w czym wielu upatrywało rychły jego upadek.
Prof. Jerzy Zdrada: We wszystkich proklamacjach KCN wyraźnie mówiono, że zasadą przyszłego niepodległego państwa w granicach przedrozbiorowych będzie pełna równoprawność jego mieszkańców. Można również doczytać się zapowiedzi, że nowa Polska będzie miała nie tyle charakter unijny, co federacyjny. Symbolem tego programu była pieczęć Rządu Narodowego z herbami Litwy, Polski i Rusi.
O przyszłości margrabiego i o dalszym kierunku polityki Aleksandra II wobec Polaków zdecydowała jednak rosyjska racja stanu wynikająca z sytuacji międzynarodowej. Rosja przeprowadzająca reformy wewnętrzne, a zarazem odbudowująca swą pozycję międzynarodową potrzebowała sojuszniczego wsparcia ze strony Francji Napoleona III, toteż nie mogła pozwolić sobie na wybuch w Królestwie. Politycznie konieczna była kontynuacja taktyki koncesji i po wahaniach car Aleksander zdecydował o kolejnych ustępstwach dla Królestwa Polskiego, już o jednoznacznie politycznych charakterze. Namiestnikiem został brat cara wielki książę Konstanty a Wielopolski naczelnikiem rządu cywilnego, polonizowano administrację, w Warszawie utworzono uniwersytet pod nazwą Szkoły Głównej, reformowano polskie szkolnictwo, zadecydowano o równouprawnieniu Żydów, zapowiedziano czynszowanie chłopów. Wszystkie te decyzje, wraz z wyborami do samorządu warszawskiego, realnie i korzystnie dla społeczeństwa polskiego zmieniały sytuację w kraju i stanowiło namiastkę autonomii Królestwa Polskiego.
Polski program minimum, reprezentowany przez „białych”, mówił jednak o częściowym powrocie do stanu sprzed 1830 r., lub przynajmniej do tzw. Statutu Organicznego z 1832 r., który był dotychczas martwym aktem. Co więcej Polakom chodziło o gwarancje trwałości rosyjskich ustępstw. Tak daleko Aleksander II iść nie zamierzał. W tajnej instrukcji dla wielkiego księcia Konstantego, której prawdopodobnie Wielopolski nie poznał, car podkreślał, że udzielone Polakom ustępstwa są wszystkim, czego Polacy mogą się spodziewać. Nie może być mowy o przywróceniu sejmu i innych instytucji Królestwa sprzed 1831 r., bo ziemie polskie są integralną częścią Rosji, a przywrócenie jego swobód konstytucyjnych lub rozszerzenie koncesji na ziemie zabrane, to wejście na drogę prowadzącą do utraty tych ziem oraz osłabienie Rosji. Konstanty miał pilnować Wielopolskiego, aby nie przekraczał tych dozwolonych przez Petersburg granic. Te dokumenty, znane od przeszło stu lat, są niekiedy w moim odczuciu zbyt powściągliwie brane pod uwagę, a przecież jednoznacznie określają charakter i cel rosyjskich koncesji, które pod mianem „ugody” miały utrwalać podległość.
Bez wątpienia koncesje to był sukces Wielopolskiego, ale jego system miał ściśle wyznaczone granice. Tymczasem oczekiwania społeczeństwa polskiego szły dużo dalej niż uprawnienia autonomiczne wprowadzane w Królestwie. Niemożliwa była ich realizacja bez otwartego konfliktu z Petersburgiem. To zapowiadało fiasko „ugody”. Wielkopolski znał oczekiwania, toteż uznał, iż dla realizacji swego programu należy spacyfikować społeczeństwo polskie poprzez eliminację „białych” jako politycznej konkurencji, oraz poprzez sprowokowanie „czerwonych” do podjęcia walki. Ruch niepodległościowy od wydarzeń z lutego 1861 r. już okrzepł, w Warszawie od wiosny 1862 r. działał Komitet Centralny Narodowy, który jako cel stawiał podjęcie walki zbrojnej o niepodległość.
PAP: Komitet Centralny Narodowy jako Tymczasowy Rząd Narodowy w swoim manifeście z 22 stycznia 1863 r. pisał: „K.C.N. ogłasza wszystkich synów Polski, bez różnicy wiary i rodu, pochodzenia i stanu, wolnemi i równemi Obywatelami kraju”. Czy można uznać tę deklarację za równoznaczną z narodzinami nowoczesnego narodu, w którym przynależność stanowa ma mniejsze znaczenie niż świadomość narodowa?
Prof. Jerzy Zdrada: Z całą pewnością. KCN uważał się za właściwą władzę narodową pod zaborem rosyjskim. Podporządkowały mu się organizacje patriotyczne w Galicji i zaborze pruskim oraz na emigracji. KCN stał się reprezentantem Tajemnego Państwa Polskiego. Było ono fenomenem na skalę europejską. Żaden innych ruch wyzwoleńczy nie stworzył tego rodzaju struktury.
We wszystkich proklamacjach KCN wyraźnie mówiono, że zasadą przyszłego niepodległego państwa w granicach przedrozbiorowych będzie pełna równoprawność jego mieszkańców. Można również doczytać się zapowiedzi, że nowa Polska będzie miała nie tyle charakter unijny, co federacyjny. Symbolem tego programu była pieczęć Rządu Narodowego z herbami Litwy, Polski i Rusi. Pod każdym względem narody niepodległego państwa polskiego miały być równorzędne. Stąd wynikało hasło władz powstania: „Równość, Wolność, Niepodległość”. To był program przyszłego ustroju. Równość była na pierwszym miejscu i wyrażała demokratyczny charakter odradzającej się Polski.
Program i fenomen Tajemnego Państwa Polskiego przeczy stereotypowi, wedle którego Polacy mają awersję do instytucji państwa. Tak było w stosunku do rządów zaborczych, ale nie wobec własnych, obdarzonych autorytetem instytucji stworzonych w 1863 r. Mówiono, iż „rządziła pieczątka”, ale za tym kryło się wielkie zaufanie, jakim obdarzano anonimowy Rząd Narodowy Tajemnego Państwa Polskiego.
Rząd Narodowy podjął też najważniejszą kwestię społeczną – uwłaszczenia chłopów w Królestwie Polskim, co było warunkiem wejścia na nowoczesną drogę rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego. Pełną realizację utrudniał fakt, iż tyle było wyzwolonego terytorium, ile ziemi pod powstańczym obozem, ale w wielu przypadkach decyzje władz narodowych były respektowane, m.in. przez zaniechanie pańszczyzny. Tak, to władze carskie w 1864 r. wprowadziły w życie uwłaszczenie chłopów w Królestwie Polskim, ale też chłop polski otrzymał ziemię na korzystniejszych warunkach niż kilka lat wcześniej rosyjski – bo stał się jej właścicielem. Taka była konsekwencja dekretu uwłaszczeniowego Rządu Narodowego ogłoszonego wraz z manifestem powstańczym z 22 stycznia 1863 r. – władze rosyjskie nie mogły już dać mniej! Jeśli chcemy rzetelnie oceniać powstanie styczniowe, to do obrachunku brać trzeba także wszystkie pozytywne konsekwencje dla rozwoju oraz świadomości nowoczesnego narodu polskiego, w tym najliczniejszej jego warstwy, dla której wraz z własnością ziemi otwarła się droga do obywatelskości.
Przypominając powstanie styczniowe zazwyczaj nawiązujemy do walki zbrojnej partyzanckich oddziałów. Przy tej okazji podkreślana jest beznadziejność tej walki, wynikająca z ogromnej militarnej przewagi Rosji. To oczywiste, że w czasie powstanie styczniowego o własnych siłach nie można było wygrać walki o niepodległość – potrzebna była pomoc zewnętrzna. Tak zresztą było w XIX w. w przypadku walki o niepodległość Grecji, Belgii, Włoch, a później Rumunii czy Bułgarii – we wszystkich tych przypadkach powstania narodowe otrzymały wsparcie mocarstw. W 1863 r. zanosiło się na to także w Polsce: Rząd Narodowy rozwinął wielka akcję polityczną na Zachodzie, zwłaszcza we Francji i Anglii, na rzecz uzyskania politycznego i militarnego wsparcia dla powstania.
Jednym z głównych argumentów – obok prześladowania narodowego - było wskazywanie na zaborczy charakter polityki rosyjskiej i na to, iż odbudowa państwa polskiego stanie się warunkiem zapewnienia Europie trwałego pokoju – paix durable – jak pisano. Te wysiłki sprawiły, iż oto po raz pierwszy w okresie porozbiorowej niewoli doszło do interwencji dyplomatycznej mocarstw – Francji, Anglii i Austrii – w sprawie polskiej w Petersburgu, interwencji, która w czerwcu i lipcu 1863 r. zapowiadała nawet wybuch wojny przeciw Rosji. Ostatecznie uniemożliwiły to rozbieżne interesy mocarstwowe Anglii i Francji, oraz obawy Austrii, a także sojusz Rosji z Prusami. Rosja uniknęła wojny, bo w stolicach europejskich wiedziano, iż zbrojna pomoc dla polskiego powstania może przerodzić się w wojnę europejską, „powszechną” jak wówczas mówiono, o ogromnych konsekwencjach dla układu sił w Europie. W Paryżu, Londynie i Wiedniu ryzyko strat było oczywiste, a koszt utrzymania status quo w gruncie rzeczy niewysoki.
Po klęsce powstania Królestwo utraciło te koncesje, które Polacy otrzymali w latach 1856-1862: rządy cywilne, polskie szkolnictwo, Szkołę Główną Warszawską w 1869 r. przekształconą w rosyjski uniwersytet, wreszcie zniesiono formalne wyodrębnienie Królestwa Polskiego, które podlegało systematycznej rusyfikacji i unifikacji z Cesarstwem. Jeszcze drastyczniejsze formy represji wprowadzono na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej za Niemnem i Bugiem.
PAP: Czy można więc powiedzieć, że klęska powstania styczniowego była jednocześnie końcem jego programu politycznego i rozejściem się dróg trzech narodów, które miały tworzyć własne niepodległe państwa?
Prof. Jerzy Zdrada: Ten proces rozpoczął się już nieco wcześniej. Do wybuchu powstania 1863 r. polski ruch niepodległościowy na Litwie sprzyjał podmiotowości ludności litewskiej, ponieważ była ona, tak jak Polacy, w zdecydowanej większości katolicka. Na walkę z caratem uciskającym polskość, nakładała się obrona katolicyzmu. To spowodowało, iż w oddziałach powstańczych, zwłaszcza na Żmudzi, przeciw Rosji walczyło wielu litewskich chłopów. Tymczasem na Ukrainie własny ruch narodowy, ruski jak wówczas mówiono, rozpoczął się już wcześniej i był w opozycji do ruchu polskiego, wykorzystywał m.in. tradycję konfliktów XVII-XVIII wieku. Ruskie koła polityczne w Kijowie i Galicji odrzucały polski ideał powrotu do jednego państwa w granicach sprzed 1772 roku. Kiedy w maju 1863 r. młodzież polska z Uniwersytetu Kijowskiego podążała na ukraińską wieś z tzw. Złotą Hramotą, mówiącą o pełnej wolności i ziemi dla chłopów, to te hasła nie trafiły jednak na podatny grunt, studenccy apostołowie swobód i równouprawnienia zginęli, gdyż lud w większości wsparł władze rosyjskie w walce z powstańcami.
Prof. Jerzy Zdrada: Powstanie styczniowe było punktem zwrotnym w rozwoju nowoczesnego narodu polskiego. O jednym z aspektów, znaczeniu uwłaszczenia chłopów, już wspomniałem. Klęska powstania spowodowała także przewartościowanie ideowe i ukształtowanie się nowych koncepcji oraz programów społecznych, politycznych i kulturalnych. W pierwszych latach było to odrzucenie idei czynnej walki o niepodległość, zwłaszcza w kręgach konserwatywnych, które szukały dróg do ugody. Obok tego szukano wzmocnienia sił narodowych poprzez program pracy organicznej, pozytywizmu, a po dwu dziesięcioleciach nowoczesnej myśli politycznej i społecznej.
Pamiętajmy, że po każdej klęsce spada autorytet tych, którzy ją ponieśli. W Królestwie prawidłowość ta dotyczyła głównie "czerwonych", którzy inicjowali powstanie. Na ziemiach zabranych obarczano nią całą ludność polską, która była w mniejszości, zarówno na ziemiach białoruskich, litewskich, a zwłaszcza ukraińskich. Represje przeciwko Polakom: egzekucje, niszczenie zaścianków szlacheckich, konfiskata ziemi i wywózki na Sybir powodowały cofanie się polskości, także w wymiarze odbioru społecznego w szerokich masach, zwłaszcza, że władze rosyjskie w swej polityce wykorzystywały, dla zjednania sobie poparcia miejscowej ludności, konflikty narodowe i wyznaniowe między Polakami a ludnością białoruską i ukraińską.
Na Litwie władze rosyjskie po 1863 r. wzmogły prześladowanie wszelkich przejawów litewskości, co jednak nie złamało ruchu narodowego i etniczni Litwini dwie dekady po powstaniu rozwinęli nowoczesny ruch polityczny, dążący już nie do zjednoczenia z Polakami w walce z rosyjskim zaborcą i odbudowy państwa unijnego, ale do utworzenia niezależnego, narodowego państwa litewskiego. Podobny proces miał miejsce na Ukrainie.
Można więc powiedzieć, że po klęsce powstania styczniowego ostatecznie rozeszły się drogi narodów, które do nocy styczniowej w jakiejś mierze miały jeszcze wspólny cel, jakim była demokracja i wolność polityczna. Polacy podkreślając konieczność odbudowy Rzeczypospolitej w granicach przedrozbiorowych siłą rzeczy stymulowali powstawanie ruchów narodowych na Ukrainie i Litwie. Proces ten przyspieszał przez kolejne pół wieku, do końca I wojny światowej. Taka musiała być kolej rzeczy, skoro do głosu w sprawie niepodległości dochodziły już nie tylko elity, ale również wielomilionowe masy ludności tych ziem.
Powstanie styczniowe było punktem zwrotnym w rozwoju nowoczesnego narodu polskiego. O jednym z aspektów, znaczeniu uwłaszczenia chłopów, już wspomniałem. Klęska powstania spowodowała także przewartościowanie ideowe i ukształtowanie się nowych koncepcji oraz programów społecznych, politycznych i kulturalnych. W pierwszych latach było to odrzucenie idei czynnej walki o niepodległość, zwłaszcza w kręgach konserwatywnych, które szukały dróg do ugody. Obok tego szukano wzmocnienia sił narodowych poprzez program pracy organicznej, pozytywizmu, a po dwu dziesięcioleciach nowoczesnej myśli politycznej i społecznej.
Pod koniec XIX w. osłabło brzemię klęski powstania a rosła jego legenda, bo właśnie powstanie styczniowe odcisnęło się najszerzej na losach polskich rodzin w trzech zaborach: przez masowy udział w walce i organizacji narodowej, przez odczuwalną skalę represji, wreszcie przez kult widoczny w sztuce, literaturze, obchodach patriotycznych, tak charakterystyczny dla czasów poprzedzających wybuch wojny w 1914 r.
Rozmawiał Michał Szukała PAP
szuk/ mjs/ ls/