Są ludzie, których szlachetne czyny nie pozwalają odejść w zapomnienie - powiedział biskup polowy WP Józef Guzdek podczas uroczystości pogrzebowych gen. Janusza Brochwicz-Lewińskiego "Gryfa". Powstaniec warszawski, żołnierz batalionu AK "Parasol" zmarł 5 stycznia. Miał 96 lat.
W uroczystościach w Katedrze Polowej WP w Warszawie wzięli udział m.in. prezydent Andrzej Duda, ministrowie: obrony Antoni Macierewicz i spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak oraz marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Generała "Gryfa" pożegnali również weterani II wojny światowej, młodzież szkolna, przedstawiciele środowisk patriotycznych.
"Wszystko, co żyje, zmierza w stronę śmierci. Są jednak ludzie, których szlachetne czyny nie pozwalają odejść w zapomnienie. Należy do nich śp. gen. Brochwicz-Lewiński, który żyje w Bogu i nadal będzie żył w sercach Polaków, wszak jego serce przez 96 lat biło miłością do Polski" - mówił w homilii bp. Guzdek.
Podkreślał, że czyny Brochwicz-Lewińskiego "świadczą o pełnej poświęcenia służbie Bogu i ojczyźnie". "We wrześniu 1939 roku kapral podchorąży Janusz Brochwicz-Lewiński stanął do walki z niemiecką i sowiecką armią. W trakcie kilku lat wojennej zawieruchy wielokrotnie doświadczył Bożego Miłosierdzia. Cudem uniknął śmierci z rąk NKWD i w niezwykłych okolicznościach zbiegł z sowieckiej niewoli. Podczas okupacji był jednym z najdzielniejszych żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego i uczestników powstania warszawskiego. Postrzelony 8 sierpnia 1944 roku w czasie powstańczych walk przez niemieckiego snajpera, po raz kolejny został cudem zachowany przy życiu" - przypomniał.
Bp Józef Guzdek podkreślał nie tylko wagę zasług generała w trakcie wojny, odniósł się także do konsekwencji, jakie "Gryf" poniósł po jej zakończeniu. "Po zakończeniu II wojny światowej ten wspaniały żołnierz, człowiek honoru i wielki patriota dalej płacił wysoką cenę za wierność niepodległej i suwerennej Polsce. Przez 58 lat przebywał na przymusowej emigracji. Po powrocie do kraju, latem 2002 roku aż do końca swoich dni, na ile starczyło mu sił, podejmował różne zadania w środowisku kombatanckim i spotykał się z młodzieżą, ucząc jak należy służyć ojczyźnie" - powiedział Guzdek.
"Ufamy, że dołączyłeś do grona najwybitniejszych synów naszej ojczyzny, których Bóg nagrodził ojczyzną wieczną. Spotkałeś towarzyszy broni z września 1939 roku, żołnierzy Armii Krajowej, uczestników powstania warszawskiego i tych, którzy jak ty – jedli gorzki chleb przymusowej emigracji" - mówił.
Zaznaczył, że "Gryfa" będzie brakowało młodym ludziom noszącym mundury Wojska Polskiego, którzy go kochali i dla których był niedoścignionym wzorem. "Ufamy jednak, że posiałeś tak wiele dobra w ich sercach, że twoja idea wiernej służby Bogu i ojczyźnie będzie kontynuowana. Wojskowe sztandary z wyhaftowanymi na nich trzema słowami: +Bóg, Honor, Ojczyzna+ nadal będą jednoczyć tych, którzy są gotowi przelewać krew, a nawet oddać życie, stając w obronie ojczyzny, stając w obronie najważniejszych praw człowieka" - wyraził nadzieję biskup polowy.
Janusz Brochwicz-Lewiński urodził się 17 września 1920 r. w Wołkowysku w rodzinie ziemiańskiej. We wrześniu 1939 r. walczył w stopniu kaprala podchorążego. Po agresji Związku Sowieckiego na Polskę, dostał się do niewoli sowieckiej, z której zbiegł. Jesienią 1939 r., po kilkutygodniowej tułaczce dotarł do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie włączył się w działalność Związku Walki Zbrojnej - późniejszej Armii Krajowej.
Tuż przed wybuchem powstania warszawskiego 10 lipca 1944 r. dowodził akcją na aptekę Wendego przy Krakowskim Przedmieściu 55, podczas której zdobyto narzędzia chirurgiczne, lekarstwa, środki znieczulające i materiały opatrunkowe dla żołnierzy AK.
"Było to działanie ryzykowne, ponieważ w pobliżu stacjonowało wiele niemieckich formacji, a budki wartownicze były we wszystkich większych budynkach. Jednak zdecydowaliśmy się na akcję; przyznam, że szedłem na nią z duszą na ramieniu. Na szczęście udało się" - wspominał po latach "Gryf".
W dniach 4-5 sierpnia 1944 r. wsławił się obroną kompleksu zabudowań "Getreide Industrie-Werke", czyli: młyna, fabryki makaronów, magazynów oraz "pałacyku", a właściwie kamieniczki Karola Michlera przy ul. Wolskiej 40. Powstańcy czterokrotnie odparli atak, jednak 5 natarcie - 6 sierpnia, wsparte przez niemieckie czołgi, zmusiło Polaków do odwrotu. Za walkę na Woli otrzymał Order Virtuti Militari.
"Walczyliśmy z jednostkami Dirlewangera, złożonymi z kryminalistów wypuszczonych z więzień i zakładów poprawczych. W ich szeregach było wielu strzelców wyborowych, wyszkolonych na kłusownictwie, którzy mordowali ludzi bez żadnych skrupułów podczas rzezi Woli. Wspomagała ich pancerna spadochronowa dywizja Hermana Goeringa przybyła z frontu włoskiego, bardzo zaprawiona w boju, uzbrojona w pancerne +Tygrysy+ i +Pantery+" - wspominał Brochwicz-Lewiński.
Kilkakrotnie odparcie niemieckich szturmów stało się dla powstańców moralnym zwycięstwem i satysfakcją, że byli w stanie pokonać dobrze uzbrojonych Niemców. "To stanowiło dla nas ogromną pociechę, ponieważ nasza sytuacja była trudna, walczyliśmy bowiem osamotnieni, a Sowieci stali na drugim brzegu Wisły i nie przyszli nam z pomocą, odmawiając nawet brytyjskim samolotom możliwości lądowania, kiedy lecieli, by nas wspomóc" - mówił "Gryf".
8 sierpnia 1944 r. Brochwicz-Lewiński został ciężko ranny (postrzał twarzy) co wyeliminowało go z dalszych walk. Trafił do Szpitala Jana Bożego na Starym Mieście, następnie kanałami przeszedł do Śródmieścia.
Po kapitulacji powstania dostał się do niewoli. Po wyzwoleniu przez Amerykanów niemieckiego obozu jenieckiego w Murnau pozostał na Zachodzie. Wstąpił do armii brytyjskiej (3. Pułk Królewski Huzarów), służył m.in. w gwardii przybocznej Jego Królewskiej Mości Jerzego VI. Działał również m.in. w Palestynie i Sudanie jako agent wywiadu.
Brochwicz-Lewiński wrócił na stałe do Polski w lipcu 2002 r. Od chwili powrotu do kraju do końca swych dni aktywnie działał w środowisku kombatanckim.
Prezydent Andrzej Duda w listopadzie 2015 r. odznaczył Brochwicza-Lewińskiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczpospolitej Polskiej, za działalność na rzecz środowisk kombatanckich, za pielęgnowanie pamięci o najnowszej historii Polski".
12 stycznia br. Kancelaria Prezydenta podała, że Andrzej Duda mianował pośmiertnie Janusza Brochwicz-Lewińskiego na generała dywizji. W kwietniu 2008 r. do stopnia generała brygady Brochwicz-Lewińskiego awansował prezydent Lech Kaczyński.
Gen. Brochwicz-Lewiński "Gryf" zostanie pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.(PAP)
ksi/ masl/ mow/