Polska wieś Derenk, która powstała na Węgrzech 300 lat temu i przestała istnieć podczas II wojny światowej, była w piątek tematem konferencji w parlamencie węgierskim, zorganizowanej przez Ogólnokrajowy Samorząd Polski na Węgrzech.
„Dzięki tym ludziom, którzy przybyli 300 lat temu na Węgry, w 1993 r. uzyskaliśmy prawa narodowości, bo parlament węgierski za podstawę przyznania praw narodowościowych przyjął taką zasadę, że mogą to być tylko narodowości żyjące na Węgrzech od co najmniej 100 lat” – podkreśliła w rozmowie z PAP przewodnicząca Ogólnokrajowego Samorządu Polskiego na Węgrzech Ewa Ronay.
W piątkowej konferencji „300 lat Derenku”, na której wystąpił m.in. sekretarz stanu w Ministerstwie ds. Zasobów Ludzkich odpowiedzialny za kontakty z Kościołami Miklos Soltesz, uczestniczyli etnografowie, historycy, liczni przedstawiciele Polaków na Węgrzech oraz kilkudziesięciu potomków derenczan.
„Derenk jest spuścizną, którą my, żyjący na Węgrzech Polacy, otrzymaliśmy od naszych przodków, aby strzec tych nieprzemijających wartości, które zostały przez mieszkańców tej wsi nagromadzone w okresie minionych 300 lat, takich jak przywiązanie do rodzinnej ziemi, tradycji i języka ojczystego” – zaznaczyła przewodnicząca Ogólnokrajowego Samorządu Polskiego na Węgrzech Ewa Ronay.
Soltesz zaznaczył w swym wystąpieniu, że za przyjaźnią polsko-węgierską kryje się 1000 lat wzajemnej wierności, o której świadczą wspólni królowie, królowe i święci. „Jesteśmy dumni”, że podczas II wojny światowej przyjęliśmy wielu Polaków, ale przy tym „powinniśmy przeprosić” za wysiedlenie ludności Derenku w 1943 r. – powiedział.
Derenk na pograniczu dzisiejszej Słowacji i Węgier - nazwa wywodzi się od licznie rosnących tam dereni – stał się skupiskiem polskim, gdy do opustoszałej na skutek epidemii dżumy wioski przybyła grupa górali ze Spisza. Zachęciło ich to, że książęta Esterhazy, do których majątku należały te tereny, ogłosili, iż ci, którzy zdecydują się tu pracować jako chłopi pańszczyźniani, mogą liczyć na 4-letnią ulgę podatkową. Mieszkali tam aż do 1943 r., gdy rozsiedlono ich z zamiarem utworzenia w tym miejscu rezerwatu dzikiej zwierzyny – powiedział PAP historyk Tibor Remias, który sam jest potomkiem derenczan.
Jednym z gości konferencji był twórca słownika derenckiego Julian Kowalczyk. Mieszkańcy Derenku zachowali swe zwyczaje i tradycje i mówili swoją gwarą, która przypomina gwarę spiską.
Uczestniczył w niej także m.in. b. konsul Polski w Budapeszcie Leszek Hensel, który w 1992 r. – jak przypomniał – współorganizował pierwszy zlot potomków mieszkańców Derenku. Przekazał on na ręce Ronay fartuszek, który otrzymał w prezencie od potomków derenczan, zabrany w momencie wysiedlania wioski.
Miklos Soltesz zaznaczył, że za przyjaźnią polsko-węgierską kryje się 1000 lat wzajemnej wierności, o której świadczą wspólni królowie, królowe i święci. „Jesteśmy dumni”, że podczas II wojny światowej przyjęliśmy wielu Polaków, ale przy tym „powinniśmy przeprosić” za wysiedlenie ludności Derenku w 1943 r. – powiedział.
„Derenk jest spuścizną, którą my, żyjący na Węgrzech Polacy, otrzymaliśmy od naszych przodków, aby strzec tych nieprzemijających wartości, które zostały przez mieszkańców tej wsi nagromadzone w okresie minionych 300 lat, takich jak przywiązanie do rodzinnej ziemi, tradycji i języka ojczystego” – zaznaczyła Ronay, przemawiając do zebranych.
Jak podkreśliła, wieś, której już nie ma, wciąż żyje w pamięci, w sercach i co roku potomkowie derenczan spotykają się w jej ruinach.
Współorganizatorem konferencji był działający na Węgrzech Polski Instytut Badawczy i Muzeum, którego dyrektor Piotr Piętka powiedział PAP, że w zbiorach Muzeum jest stara księga metrykalna Derenku, w jakiej figurują w większości polskie nazwiska, do dziś występujące wśród potomków derenczan. Na wystawie Muzeum odtworzono też wnętrze chaty derenckiej.
Przed otwarciem konferencji wystąpił zespół folklorystyczny górali z Podhala.
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ mc/