Spośród Niemców żyjących poza granicami kraju w wyborach do Bundestagu bierze udział niewielki procent uprawnionych i nie mają oni większego wpływu na ich wynik - powiedział przebywający na Opolszczyźnie Hartmut Koschyk, pełnomocnik rządu Niemiec ds. mniejszości narodowych.
Temat wywołali działacze Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, którzy postulują złagodzenie zasad ich udziału w wyborach do Bundestagu. Ich zastrzeżenia dotyczą przede wszystkim opłaty za wystawienie niemieckich dokumentów uprawniających do udziału w wyborach i braku informacji o kandydatach i reprezentowanych przez nich poglądach.
Według przewodniczącego TSKN Rafała Bartka, istnieje konieczność aktywizacji obywatelskiej mniejszości niemieckiej w Polsce, także jeżeli chodzi o udział w wyborach do niemieckich władz ustawodawczych.
"Cztery lata temu pojawiła się możliwość udziału naszych członków w wyborach do Bundestagu. Jednym z warunków jest posiadanie aktualnych dokumentów tożsamości. W Polsce wydano tych dokumentów ponad 200 tysięcy. Niestety, dla naszych ludzi wydatek kilkudziesięciu euro i konieczność dojazdu do odpowiednich placówek często jest prawdziwym problemem, bo wielu z nich to ludzie starsi. Chcą też wiedzieć, na kogo głosować i co konkretny kandydat może im zaproponować" - powiedział PAP lider opolskiej mniejszości.
Koschyk podkreślił, że "to nie jest dla nas nowy temat". "Mamy jasne uregulowania prawne. Stawka za dokumenty jest taka sama dla wszystkich Niemców żyjących poza granicami. Nie ma więc powodu, by zmieniać ją w Polsce" - zaznaczył.
Jednocześnie dodał, że politycy niemieccy sami szukają kontaktów z Niemcami żyjącymi w Polsce i nie ma potrzeby, by organizować ich specjalne wizyty w związku z wyborami do Bundestagu. "Bierze w nich udział niewielki procent uprawnionych, więc nie mają większego wpływu na ich wynik" - tłumaczy.
Zdaniem Bartka ostrożność w deklaracjach niemieckiej strony rządowej wynika z doświadczeń z tureckim referendum. "Niemcy blokowały dostęp tureckich polityków, którzy chcieli dotrzeć w trakcie referendum do swoich rodaków na niemieckiej ziemi. Teraz ta ostrożność w prowadzeniu polityki ze strony Niemiec będzie jeszcze większa" - ocenił.
"A szkoda, bo w przeciwieństwie do systemu polskiego, do Bundestagu nie ma centralnej listy i każdy wyborca głosuje w konkretnym okręgu na konkretnego kandydata, a trudno angażować się nie wiedząc, na kogo personalnie oddajemy głos. Mimo to będziemy przekonywać naszych członków, że nie tylko warto zainwestować w aktualne dokumenty, ale i utrzymać aktywność obywatelską" - podkreślił Bartek.
Pełnomocnik rządu Republiki Federalnej Niemiec ds. mniejszości narodowych Hartmut Koschyk uczestniczył w międzynarodowej konferencji duchownych i przedstawicieli mniejszości niemieckiej z kilkunastu państw Europy "Wiara - fundamentem tożsamości", która zakończyła się w środę w Kamieniu Śląskim. (PAP)
masz/ par/