2011-04-20 (PAP) - Prok. Zbigniew Zięba zaczął w środę mowę końcową w procesie b. szefa MSW 85-letniego gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" w 1981 r.
Tego dnia przed Sądem Okręgowym w Warszawie mają przemawiać też pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, czyli górników z "Wujka". Obrońca Kiszczaka ma wygłosić swą mowę 26 kwietnia. Potem zapadnie wyrok w czwartym już procesie Kiszczaka przed sądem I instancji za ten czyn. W sumie te postępowanie sądowe wobec niego toczy się już 17. rok, a zapewne będzie jeszcze apelacja.
Według katowickiej prokuratury Kiszczak umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały, co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
"Oskarżenia nie rozumiem; prawa nie naruszyłem" - powtarzał w każdym procesie Kiszczak, któremu grozi od dwóch do 10 lat więzienia. Dowodził, że nie ma związku między zdarzeniami w kopalniach a szyfrogramem, który - jego zdaniem - był tylko przypomnieniem dekretu Rady Państwa o stanie wojennym. W marcu br. Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety o stanie wojennym za niezgodne z ówczesną i obecną konstytucją.
Kiszczak twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Dodał, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej". Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców spod "Wujka", podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło niebezpieczeństwo.
Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia, domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się do kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.
Prokuratura wojskowa umorzyła wtedy śledztwo już po miesiącu, przyjmując tezę o "obronie koniecznej" milicjantów. Według IPN śledztwo umorzono jeszcze przed śmiercią w szpitalu dziewiątego górnika; w aktach napisano zaś, że sekcję jego zwłok przeprowadzono w ramach śledztwa. W 2010 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie z powodu przedawnienia umorzył sprawę prokuratorów oskarżonych o tuszowanie w latach 80. śledztwa w sprawie "Wujka".
Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu jego złego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców spod "Wujka". Po ich trzech procesach - trwających w sumie 11 lat - w 2008 r. zapadły prawomocne wyroki skazujące ich na kary od trzech i pół roku do sześciu lat więzienia. Pierwszy proces Kiszczaka ruszył przed warszawskim sądem w 1994 r. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Po trzecim procesie SO w 2008 r. uznał, że karalność nieumyślnego czynu Kiszczaka przedawniła się w 1986 r. i umorzył proces. Według SO Kiszczak - zobowiązany jako szef MSW do określenia zasad użycia broni przez oddziały MO - nie spełnił tego obowiązku, poprzestając na wydaniu szyfrogramu, przez co nieumyślnie sprowadził niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia górników. SO uznał, że szyfrogram miał podstawę prawną i nie był rozkazem, lecz powieleniem dekretu o stanie wojennym, choć Kiszczak samodzielnie dopisał, że strzelanie jest możliwe jedynie wobec zagrożenia życia milicjantów. Sąd zwrócił uwagę, że Kiszczak zabronił użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef katowickiej milicji - mimo to ZOMO strzelało.
W 2009 r. SA uwzględnił apelacje prokuratury i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych i nakazał ponowny proces. SA uznał, że nie można mówić o nieumyślnej winie Kiszczaka i dlatego sprawa nie przedawniła się. SA dodał, że po tragedii w kopalniach winni nie zostali ukarani, a pacyfikujący "za wiedzą i zgodą" Kiszczaka zostali odznaczeni. Czwarty proces Kiszczaka w SO ruszył w lutym 2010 r.
Od 2008 r. przed tym samym sądem toczy się proces autorów stanu wojennego. Kiszczak - wraz m.in. z Wojciechem Jaruzelskim - jest oskarżony przez pion śledczy IPN o udział w "zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym", za co grozi do ośmiu lat więzienia.
W innych procesach z oskarżenia IPN Kiszczak został uznany przez ten sąd za winnego dyskryminacji wyznaniowej przez wyrzucenie ze służby jednego milicjanta za zawarcie ślubu kościelnego, a innego - za posłanie córki do pierwszej komunii. Obie sprawy umorzono zarazem na mocy amnestii z 1989 r.
W 2009 r. IPN postawił Kiszczakowi zarzut utrudniania śledztwa w sprawie śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka przez milicję w 1983 r. Podejrzany nie przyznał się. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Od 1945 r. Kiszczak był funkcjonariuszem Informacji Wojskowej, a od 1957 r. - Wojskowej Służby Wewnętrznej. W 1972 został szefem wywiadu wojskowego. Od 1979 r. - szef kontrwywiadu WSW. W 1981 r. został szefem MSW jako bliski współpracownik Jaruzelskiego. Członek WRON. Był w Biurze Politycznym KC PZPR w latach 1986-90. Uczestnik rozmów w Magdalence i prac Okrągłego Stołu w 1989 r. Desygnowany na premiera w lipcu 1989 r.; nie zdołał utworzyć rządu. W rządzie Tadeusza Mazowieckiego miał funkcję wicepremiera. W lipcu 1990 r. wycofał się z polityki, przekazując resort Krzysztofowi Kozłowskiemu.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ pz/ jbr/