Jeden z najlepszych polskich sportowców, legenda sztangi, dżentelmen, wspaniały człowiek - tak wspominany jest Waldemar Baszanowski. W piątek nad ranem zmarł po długiej chorobie w jednym ze stołecznych szpitali. Miał 75 lat.
Jeden z najlepszych polskich sportowców, legenda sztangi, dżentelmen, wspaniały człowiek - tak wspominany jest Waldemar Baszanowski. W piątek nad ranem zmarł po długiej chorobie w jednym ze stołecznych szpitali. Miał 75 lat.
Baszanowski był najwybitniejszym polskim sztangistą, dwukrotnym mistrzem olimpijskim, pięciokrotnym mistrzem świata i sześciokrotnym - Europy. Złote medale olimpijskie zdobył w Tokio (1964) i w Meksyku (1968). Rekordy świata poprawiał 24 razy, a kraju - 61.
Pismo "World Weightlifting" w 1997 roku uznało go za trzeciego najlepszego sztangistę wszech czasów, za Turkiem Naimem Suleymanoglu oraz Węgrem Imre Foeldim.
Urodził się 15 sierpnia 1935 roku w Grudziądzu. Związany z AZS AWF Warszawa jako zawodnik, student, a potem pracownik naukowy (Instytutu Naukowego Kultury Fizycznej). Startował w czterech igrzyskach (1960-1972), a na trzech był chorążym polskiej reprezentacji podczas ceremonii otwarcia - w Tokio, Meksyku i Monachium. Po tych ostatnich igrzyskach, gdzie zajął czwarte miejsce, zakończył karierę sportową.
W latach 70. i 80. pracował z kadrą Indonezji. Po powrocie do kraju w 1988 roku został szefem wyszkolenia PZPC. W latach 1999-2008 kierował Europejską Federacją Podnoszenia Ciężarów.
Był kawalerem Krzyża Komandorskiego Orderu Odrodzenia Polski, laureatem plebiscytu "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski w 1969 roku.
"Waldemar Baszanowski był jednym z największych, najwybitniejszych polskich sportowców. Zapisał też wspaniałą kartę jako działacz, ceniony w kraju i na arenie międzynarodowej" - powiedział PAP prezes PKOl Andrzej Kraśnicki.
Irena Szewińska zapamiętała Baszanowskiego jako "eleganckiego, szarmanckiego i pełnego humoru mężczyznę". "Mój bliski kompan, uroczy facet, wspaniały kolega" - dodał Jerzy Kulej.
"Kiedyś wspomniał, że nie życzy sobie pompatycznego pogrzebu ani żadnych honorów, jednak zjazd związku podjął decyzję o przyznaniu mu tytułu honorowego prezesa. Kiedy mu ją wręczałem, miał łezkę w oku" - wspomniał prezes PZPC Zygmunt Wasiela.
Baszanowski, zapytany przez PAP przed kilku laty, czy gdyby ponownie miał wybierać sport, któremu chciałby poświęcić część życia, byłoby to podnoszenie ciężarów, odpowiedział bez wahania: "tak, miałem do tego smykałkę".
Z podnoszeniem ciężarów zetknął się wojsku. W swoim pierwszym sprawdzianie w armii osiągnął 60 kg w wyciskaniu, 70 kg w rwaniu i 90 kg w podrzucie, przy wadze ciała w granicach 63-64 kg. Dla porównania jego rekordy życiowe: 145 kg (wyciskanie), 137,5 (rwanie), 175 (podrzut), 450 (trójbój).
Baszanowski podkreślał, że z licznych trofeów sportowych najbardziej ceni złoty medal igrzysk olimpijskich w Tokio. Ten pierwszy, o który było najtrudniej, bowiem jego rywalami byli tej klasy zawodnicy, co kolega z reprezentacji Marian Zieliński (brązowy medal) i znany sztangista ZSRR Władimir Kapłunow (srebrny). (PAP)
af/ pc/ pp/