Ludowe Wojsko Polskie z perspektywy żołnierza służby zasadniczej to temat książki - dziennika "Czerwone pająki" Józefa M. Ruszara, której promocja odbyła się w środę. Dziennik dotyczy lat 1978-79 i opisuje rzeczywistość, która - jak mówi autor - nie była w pełni dostępna osobom cywilnym.
"Ta książka ma dla mnie dwa zupełnie różne wymiary: jeden z nich jest osobisty, ponieważ chodziła ona za mną już 40 lat (...), a drugi wiąże się z faktem, że wydały ją Instytut Pamięci Narodowej i Wojskowe Biuro Historyczne, dzięki czemu została ona opatrzona aparatem naukowym, a w szczególności przypisami. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie" - powiedział Ruszar w środę podczas spotkania w stołecznym Przystanku Historia.
Józef Maria Ruszar pod koniec lat 70. włączył się w działania opozycyjne, głównie Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie. Za to - podobnie jak innych zaangażowanych w tę działalność - spotykały go szykany. "Podczas obowiązkowej służby wojskowej zostałem przeniesiony ze Szkoły Oficerów Rezerwy do zasadniczej służby wojskowej w 36. Łużyckim Pułku Zmechanizowanym w Trzebiatowie. W tamtym czasie była to jedna z form represji działaczy opozycji" - mówił. Powodem jego degradacji - jak zapisano w sprawozdaniu wojskowego Wydziału Politycznego - była "negatywna postawa wobec obecnej rzeczywistości".
"Dla mnie jest to opowieść o sowieckim modelu funkcjonowania armii. Każdy człowiek, który się w tej armii pojawiał, był upodlony, bo to wojsko nie zajmowało się wyszkoleniem bojowym - przecież tam nikt nie potrafił strzelać, a poziom intelektualny oficerów był żaden. Tak naprawdę to było coś, co nigdy wojskiem tak naprawdę nie powinno być" - zaznaczył dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz.
Wydany dziennik dotyczy lat 1978-1979. Autor podkreślił, że dzięki pracy historyków i archiwistów mógł poznać wiele szczegółów, które w trakcie pisania o pobycie w wojsku mu umknęły. "Przez 40 lat opowiadałem rodzinie, przyjaciołom, znajomym historyjki z wojska, które sam zacząłem traktować jako opowieść, a nie jako coś realnego. I niewiele rzeczy pamiętałem (...) na przykład jak na imię ma dowódca kompanii - porucznik Ładniak, pseudonim +Ch...j+, z którego to pseudonimu był bardzo dumny" - opowiadał Ruszar, który służył w 7. kompanii piechoty zmotoryzowanej. W rankingu współzawodnictwa o miano "Przodującego pododdziału" w 1977 r. kompania ta w całym pułku zajęła ostatnie miejsce.
Pobyt w wojsku był okazją, by opisać rzeczywistość, która nie była w pełni dostępna osobom cywilnym. "Od lat inteligenci wykręcają się od woja, a jak już się w nim znajdą, to jako oficerowie rezerwy; w najgorszym razie - fuchmistrze. A ja dostałem +szansę+ na opisanie piramidy od samego dołu. To dość ponura okoliczność, ale jednak niecodzienne doświadczenie" - pisał Ruszar. "Czasami czuję się jak badacz w batyskafie, obserwujący egzotyczny świat podwodnych potworów" - podkreślił.
W dyskusji o nowej publikacji wzięli udział prezes IPN Jarosław Szarek oraz dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Obaj historycy przypomnieli o represyjnym charakterze Ludowego Wojska Polskiego, które - jak podkreślali - miało sowiecki rodowód i służyło m.in. neutralizacji działalności antykomunistycznej opozycji. Podkreślali też, że do dziś przetrwał mit Ludowego Wojska Polskiego jako instytucji niezaangażowanej politycznie.
"Józef Ruszar to jedna z najbarwniejszych postaci opozycji przedsierpniowej w Krakowie, ale należy przypomnieć, że jego dziennik to nie historia o wojaku Szwejku, ponieważ Ludowe Wojsko Polskie było odległe od armii C.K. (Austro-Węgier)" - podkreślił Szarek, zwracając uwagę na upokarzający charakter służby w LWP. Przypomniał też działalność opozycyjną Ruszara w krakowskim SKS-ie, a także w dominikańskim duszpasterstwie akademickim "Beczka". "Było to miejsce, które skupiało ludzi aktywnych, i które dawało formę przetrwania w systemie komunistycznym" - powiedział Szarek. Przypomniał też, że Ruszar należał do bliskiego kręgu osób związanych z zamordowanym przez SB Stanisławem Pyjasem.
"Dla mnie jest to opowieść o sowieckim modelu funkcjonowania armii. Każdy człowiek, który się w tej armii pojawiał, był upodlony, bo to wojsko nie zajmowało się wyszkoleniem bojowym - przecież tam nikt nie potrafił strzelać, a poziom intelektualny oficerów był żaden. Tak naprawdę to było coś, co nigdy wojskiem tak naprawdę nie powinno być" - zaznaczył Cenckiewicz. W jego ocenie LWP w latach PRL miało charakter wyłącznie dyscyplinujący i zastraszający, m.in. "wzięło na siebie ciężar obrony socjalizmu w grudniu 1981 roku", natomiast nie było zdolne do obrony kraju.
Książkę opublikowały wspólnie IPN i Wojskowe Biuro Historyczne w ramach współpracy przy Centralnym Projekcie Badawczym IPN "Wojsko Polskie w strukturach państwa w XX wieku". "Niewiele jest relacji przedstawiających służbę wojskową w LWP z perspektywy żołnierza służby zasadniczej. Dzienniki Józefa Ruszara są tym cenniejsze, że pisane są przez osobę wykształconą, posiadającą dodatkowo nieprzeciętny zmysł obserwacji, a z racji odmiennego statusu również poczucie pewnego dystansu do otaczającej rzeczywistości" - podkreślili jej redaktorzy Kamil Dworaczek i Jacek Jędrysiak.
Patronat medialny nad promocją książki Józefa M. Ruszara "Czerwone pająki. Dziennik żołnierza LWP" objęły Polska Agencja Prasowa i portal dzieje.pl (PAP)
nno/ itm/