Prezydent USA Donald Trump poinformował w piątek o unieważnieniu "z efektem natychmiastowym" większości pojednawczych inicjatyw podjętych za rządów jego poprzednika, Baracka Obamy, wobec komunistycznego reżimu na Kubie.
"Nie będziemy już milczeć wobec komunistycznych prześladowań na Kubie" - powiedział Trump, występując w piątek w Małej Hawanie, czyli kubańskiej dzielnicy Miami na Florydzie.
Aby zachować możliwość negocjowania z Kubą, prezydent USA nie zerwał jednak stosunków dyplomatycznych z Kubą, które za rządów Obamy przywrócono do szczebla ambasad.
W ramach przedstawionego w piątek "powrotu do przeszłości" w amerykańskiej polityce wobec Kuby Trump przywrócił zakaz zawierania przez amerykańskie przedsiębiorstwa i indywidualnych inwestorów porozumień z kubańskimi spółdzielniami i spółkami o mieszanym, rządowym i prywatnym kapitale, które mają powiązania z kubańskim ministerstwem obrony. Ponowne wprowadzenie tego zakazu, popierane przez kongresmenów kubańskiego pochodzenia, ma olbrzymie znaczenie dla sektora turystycznego Kuby, który jest kontrolowany przez siły zbrojne. Turystyka jest dla władz kubańskich podstawowym źródłem dewizowych zysków.
Jak podkreślił Trump, za te ustępstwa wobec Kuby władze amerykańskie nie otrzymały nic w zamian. Więźniowie polityczni zwolnieni przed historyczną wizytą Obamy w Hawanie w marcu ubiegłego roku zostali ponownie aresztowani po jego wyjeździe.
Wiceprezydent USA Mike Pence, który zapowiedział wystąpienie Trumpa, dał do zrozumienia, że działania podjęte przez Obamę w celu normalizacji stosunków z Kubą bardziej pomogły komunistycznej dyktaturze w utrzymaniu władzy niż w poprawie sytuacji społeczeństwa kubańskiego. "Cuba si! Castro no!" (hiszp. Kuba tak! Castro nie!) - powtórzył kilka razy Pence, a hasło to podchwycił amerykańsko-kubański tłum.
Trump wymienił wielu byłych więźniów politycznych, ofiar systemu komunistycznego, który - jak podkreślił - "spowodował cierpienia każdego narodu, na którym był wypróbowywany".
Zapowiedź przywrócenia przez administrację Trampa bardziej restrykcyjnej polityki wobec Kuby sprzed rządów Baracka Obamy (2009-2017) nie jest zaskoczeniem. Normalizacja stosunków z Kubą, przedstawiana jako jedno z największych osiągnięć polityki zagranicznej demokratycznego prezydenta, wywołała protesty społeczności kubańsko-amerykańskiej, szczególnie wśród przedstawicieli tradycyjnie konserwatywnego, starszego pokolenia uchodźców z Kuby.
Zdaniem przeciwników polityki Obamy wobec Kuby, złagodzenie kursu wobec komunistycznych władz wyspy nie przyczyniło się do większego poszanowania praw człowieka przez władze w Hawanie.
Obiecując odejście od pojednawczej polityki Obamy wobec Kuby podczas kampanii wyborczej, Trump nie tylko pozyskał głosy społeczności kubańskiej na Florydzie, która jest coraz bardziej znaczącym stanem na wyborczej mapie USA, ale też osłabił konkurencję ze strony republikańskich senatorów kubańskiego pochodzenia, Marco Rubio i Teda Cruza, którzy także ubiegali się o nominację Partii Republikańskiej w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
tzach/ akl/ mal/