Losy wojen rozgrywają się nie tylko na polach bitew. Często o wynikach działań zbrojnych decyduje potencjał gospodarczy uczestniczących w konflikcie państw i umiejętność jego mobilizacji w okresie konfliktu – podkreśla redaktor naczelny miesięcznika „Mówią wieki” prof. Michał Kopczyński.
„Tradycyjnie we wrześniu publikujemy w Mówią wieki teksty dotyczące wojny obronnej Polski w 1939 roku. Podobnie jest teraz, ale tym razem aspekty czysto militarne postanowiliśmy pozostawić na uboczu” – pisze w artykule wstępny redaktor naczelny „Mówią wieki”.
„Na temat miesiąca składają się trzy teksty poświęcone związkowi pomiędzy wojną a gospodarką” – dodaje prof. Michała Kopczyński. W jego opinii o wyborze tego tematu zdecydowało niedostateczne docenienie gospodarczych przygotowań II RP do wojny. Jak przypomina autor o klęsce Niemiec zadecydował brak wystarczającego potencjału gospodarczego. „Doświadczenie pierwszej wojny światowej nakazywało budowanie własnego potencjału przemysłowego zorientowanego w znacznej mierze na program modernizacji wyposażenia wojska. W ten sposób w Polsce narodziła się idea budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego” – stwierdza prof. Kopczyński, dodając jednocześnie, że ślady ówczesnego budowania potencjału militarnego są wciąż widoczne we współczesnej polskiej gospodarce.
„Żadne z państw, które latem 1914 roku zostały uwikłane w wojnę światową, nie było przygotowane na długie zmagania” – podkreśla dr hab. Piotr Szlanta w artykule poświęconym niemieckiej gospodarce wojennej I wojny światowej. Czteroletnia wojna wymusiła na Rzeszy i innych walczących państwach nieznane wcześniej metody finansowania wysiłku wojennego i zapewnienia zaopatrzenia armii i ludności cywilnej. W Niemczech symbolem trudnych lat Wielkiej Wojny stały się tak zwane „erzace” – zamienniki produktów. W 1918 roku na rynku znajdowało się około 11 tys. produktów zastępczych, w tym ponad 800 gatunków bezmięsnych wędlin” – pisze autor. Symbolem, jak określa „nieprzyjaznego socjalizmu państwowego” było również zaangażowanie do pracy w fabrykach tysięcy kobiet. „Dla przykładu w 1914 roku koncern Kruppa zatrudniał nie więcej niż 3 tys. kobiet. Podczas czterech lat wojny liczba ta wzrosła do 28 tys.”— stwierdza Piotr Szlanta.
Polityka planowania gospodarczego okresu Wielkiej Wojny stanowiła wzór dla państw przygotowujących się do kolejnego konfliktu. Ich wyrazem były polskie plany budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. W opinii prof. Wojciecha Morawskiego ze Szkoły Głównej Handlowej, ten projekt stanowił jeden z głównych elementów wysiłku zbrojeniowego, który „trzeba uznać za imponujący”. Niestety jak ocenia prof. Morawski „z punktu widzenia wzmocnienia obronności Drugiej Rzeczypospolitej COP był przedsięwzięciem spóźnionym. Ponadto w obliczu blitzkriegu przekonanie o jego bezpiecznej lokalizacji okazało się naiwne”.
Autorzy „Mówią wieki” przypominają również o jednym z najważniejszych epizodów kampanii polskiej jakim była ofensywa Armii Poznań i Pomorze. Często zapomina się, że ich manewr zaczepny był jedyną, aż do 1941 r. tak wielką ofensywą przeciwko siłom III Rzeszy. „Bitwę nad Bzurą najlepiej oceniać z perspektywy kampanii francuskiej 1940 roku. Wtedy, jak napisał gen. Erich von Manstein, nie było alianckiej akcji zaczepnej choćby z grubsza przypominającej manewr Kutrzeby” – podkreśla dr hab. Piotr Szlanta.
W PRL przygotowania do ewentualnego przyszłego konfliktu były podporządkowane interesom ZSRS. Mimo rewolucji w technologii wojskowej po II wojnie światowej znaczącą rolę miał odegrać w niej transport kolejowy. W swoim artykule historyk kolei Zbigniew Tucholski zauważa, że wiele z założeń planów sporządzanych przez tak zwane Ludowe Wojsko Polskie było opartych na absurdalnych założeniach i bardzo kosztownych inwestycjach. Jednocześnie wiele elementów planów strategicznych Układu Warszawskiego szokuje dziś swoją precyzją. Zakładano, że uderzenia nuklearne NATO zniszczą sieć energetyczną. Postanowiono więc do końca PRL utrzymywać w stanie gotowości zdobyczne parowozy niemieckie, jako zabezpieczenie na taką ewentualność. Komunistyczni planiści „dbali” o również o inne zastosowanie pociągów PKP. „Ze względu na przewidywane okrucieństwo przyszłej wojny w każdym pociągu ewakuacji medycznej przewidziano wagony izolatory dla oszalałych na polu walki żołnierzy. Eksploatowane w PKP wagony chłodnie miały być przystosowane do przewozu zwłok poległych” – stwierdza Zbigniew Tucholski.
Miłośników dziejów starożytnych zainteresuje artykuł Aliny Zawady, studentki Instytutu Historycznego UW. „Zastanawialiście się kiedyś, jaką wartość miał opisywany w Biblii talent? Albo dlaczego robotnicy w winnicy sprzeczali się o denara? Co mogła kupić wdowa za dwa pieniążki, które wrzuciła do skarbony w świątyni? Jak bardzo Judasz wzbogacił się na zdradzie Jezusa?” – pyta autorka. Zdaniem specjalistów za słynne 30 srebrników Judasz mógł kupić „parę sandałów albo 5 kg wieprzowiny – pamiętajmy, że w czasach antycznych ceny mięsa osiągały zawrotne kwoty, równie drogie były wyroby rzemieślnicze”.
Prof. Małgorzata Karpińska przypomina, że współczesne modne, lecz nie potwierdzone naukowo teorie dotyczące zdrowia, nie są wyłącznie cechą epoki internetu. Na przełomie XVIII i XIX w. szczególnym powodzeniem cieszyła się koncepcja magnetyzmu. „Głosił, że wszechświat wypełnia fluid, tzw. rozlana ciekłość, a jego przypływy i odpływy związane z ruchem planet oddziałują na organizm człowieka. (…) Niektóre osoby, obdarzone szczególną podatnością na kosmiczne wpływy, mogły przekazywać własny fluid innym, uzdrawiając w ten sposób chorych” – opisuje autorka. Teoria leczniczego magnetyzmu sprzyjała więc pojawieniu się prawdziwego zastępu uzdrowicieli. Losy jednego z nich, pochodzącego spod Nowogródka Antoniego Golca, zwanego „Antośkiem” są bardzo interesującą okazją wejrzenia w ówczesną wiarę w cudowne uzdrowienia.
Znacznie większy wpływ na losy ludzkości i standard jej życia miała przypomniana w artykule prof. Michała Kopczyńskiego postać Vincenza Priessnitza. Ten niepiśmienny chłop z czeskiego Śląska w latach dwudziestych XIX w. zyskał sławę dzięki swoim metodom leczenia wodą. Jego sława musiała być na tyle wielka, że od jego nazwiska w polszczyźnie wywodzi się nazwa urządzenia skraplającego wodę.
Najnowsze „Mówią wieki” to kolejny numer magazynu zawierający redagowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim dodatek „Polskie osiągnięcia naukowo-techniczne”. Tym razem autorzy przypominają wspaniałe osiągnięcia dwóch prezydentów II RP – inżyniera Gabriela Narutowicza i chemika Ignacego Mościckiego. Współcześnie niezbyt często pamięta się, że ich prace stanowiły awangardę nauki i techniki europejskiej początków XX w. Pracując w Szwajcarii Narutowicz był jednym z pionierów elektrotechniki. „Można długo wymieniać ważne przedsięwzięcia budowlane, do których realizacji Narutowicz przyczynił się w ten czy inny sposób. Ograniczając się do najistotniejszych, wymieńmy jeszcze projekt siłowni wodnej w Oberhasli, przebudowę elektrowni Corchado w Hiszpanii, projekty i ekspertyzy dla Finlandii, Turcji i Portugalii, badania terenowe na Sycylii i w rejonie Stambułu” – pisze historyk techniki prof. Bolesław Orłowski.
Badania Ignacego Mościckiego i jego współpracowników przyczyniły się do rozwiązania problemu uzyskiwania nawozów azotowych niezbędnych do wyżywienia świata przeżywającego rewolucję demograficzną. Co ciekawe, jak podkreśla Halina Lichocka z Instytutu Historii Nauki Polskiej Akademii Nauk Mościcki nie zaprzestał swoich prac również podczas pełnienia funkcji prezydenta. „Mościcki był częstym gościem Instytutu Badawczego na Żoliborzu, natomiast zebrania kierownictwa tej placówki najczęściej odbywały się w siedzibie prezydenta, czyli na Zamku Królewskim w Warszawie” – stwierdza autorka.
Michał Szukała (PAP)