Wspomnienia, dokumenty, zdjęcia, artykuły dotyczące fali strajków w ponad 150 zakładach Lubelszczyzny w 1980 r., nazwanej potem „Lubelskiem Lipcem”, zgromadzono w specjalnym wydawnictwie z okazji 35. rocznicy tamtych wydarzeń.
Monograficzna publikacja poświęcona wydarzeniom „Lubelskiego Lipca 1980” to 45. numer pisma „Scriptores” wydawanego przez Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN w Lublinie, który od wielu lat gromadzi materiały i świadectwa dotyczące historii ruchu solidarnościowego w Lubelskiem.
„Wydarzenia w Lublinie dały wiarę ludziom we własną siłę, pokazały też głęboką alienację władzy od społeczeństwa. Chodząc wtedy po Lublinie czuło się atmosferę niepokoju, ale też sympatii dla strajkujących. Tak w zatomizowanym społeczeństwie tworzyły się między ludźmi nowe więzi. Zwieńczeniem tego było powstanie +Solidarności+ w Gdańsku” – napisał we wstępie dyrektor Ośrodka Tomasz Pietrasiewicz.
Ponad 400-stronicowy nowy numer „Scriptores” zatytułowany ”Lubelski Lipiec 1980” zawiera wspomnienia kilkudziesięciu osób – uczestników strajków w zakładach w Lublinie i regionie. Są to relacje zarejestrowane przez prowadzoną w Ośrodku Pracownię Historii Mówionej.
Jako pierwsza 8 lipca 1980 r., zastrajkowała załoga zakładów w WSK „PZL Świdnik”. Bezpośrednim impulsem do przerwania pracy była podwyżka cen w zakładowej stołówce, dlatego później mówiono, że "zaczęło się od kotleta".
Mirosław Kaczan, wówczas pracownik wydziału obróbki mechanicznej w świdnickiej fabryce, wspomina, że dzień wcześniej w „Dzienniku Telewizyjnym” zapowiedziano podwyżki cen w sklepach, ale „żeby to złagodzić, podano informację, że w stołówkach zakładowych, w barach szkolnych produkty nie podrożeją”. Tymczasem rano koledzy Kaczana poszli na śniadanie do zakładowego baru i okazało się, że „wszystko podrożało prawie o sto procent”.
Kaczan razem z kolegą Stanisławem Konowałkiem wyłączyli maszyny i rozpoczęli strajk. Potem przyłączyli się do nich inni robotnicy. „Powiedziałem: +dosyć tego kłamstwa, oszustwa, tej propagandy PZPR-owskiej+. Spojrzeli na nas i się przyłączyli. Wyłączyli maszyny i tak się zaczęło” - wspomina Kaczan.
„Nasz strajk rozpoczął się spontanicznie. Wybuch protestu był całkowicie nieprzygotowany. Nie rozmawialiśmy o tym wcześniej z nikim, niczego nie ustalaliśmy. Po prostu nastąpił spontaniczny wybuch buntu w ludziach” – powiedział.
Strajkujący w Świdniku robotnicy wybrali swoich przedstawicieli i rozpoczęli rozmowy z władzami. Czwartego dnia podpisali porozumienie, w którym wywalczyli m.in. podwyżki płac i gwarancje niekarania przywódców protestu.
Protest w Świdniku rozpoczął falę strajków w całym regionie. 19 lipca strajkowało w Lublinie 50 zakładów. Stanął węzeł kolejowy i komunikacja miejska. Dołączały przedsiębiorstwa m.in. w Kraśniku, Chełmie, Lubartowie, Puławach, Poniatowej, Zamościu. W sumie zastrajkowało ponad 150 zakładów i około 50 tys. pracowników.
Robotnicy nie wyszli na ulice, ale zakładali komitety strajkowe, pertraktowali z władzami. Ich postulaty dotyczyły głównie podwyżek płac i poprawy warunków socjalno-bytowych, ale domagali się także zmniejszenia biurokracji, likwidacji korupcji i przywilejów dla rządzących. W Lokomotywowni PKP żądali nowych wyborów do władz związków zawodowych i niezależnych rad pracowniczych, a w Fabryce Samochodów Ciężarowych - wolnej prasy.
W najnowszym „Scriptores” są także fotokopie artykułów z ówczesnych wydawnictw podziemnych, m.in. „Robotnika”, opisujące strajki w Lubelskiem, fragmenty „Dzienników pokładowych” Jacka Kuronia, skrypty audycji Radia Wolna Europa, w których informowano o protestach.
O sytuacji w Lubelskiem w lipcu 1980 r. opowiada m.in. Henryk Wujec, który przyjechał wtedy do Lublina zbierać informacje o strajkach. „Na przykładzie strajku w Świdniku i w Lokomotywowni Lublina można zauważyć ciekawą ewolucję, która finalizuje się w Gdańsku. Początkowo postulaty miały charakter płacowy. Do nich zaczęły dochodzić dodatkowe żądania. W Lokomotywowni Lublin był to postulat ponownych wyborów do rady zakładowej Związku Zawodowego Kolejarzy. (…) Strajkujący w lokomotywowni zrealizowali zasadę, która ostatecznie zwyciężyła w całym procesie przemian i w +Solidarności+, że zmiany muszą być wprowadzane w sposób pokojowy” – wspomina Wujec.
W publikacji zgromadzono też fotokopie informacji, które otrzymywał KC PZPR w Warszawie o sytuacji w Lubelskiem. Relacjonowano szczegółowo, kiedy, w którym zakładzie, ile osób przerwało pracę, gdzie są prowadzone rozmowy i czego dotyczą, kiedy robotnicy wracają do pracy. „Utrzymuje się napięta sytuacja w województwie. Przybywa zakładów, w których załogi przerywają pracę” – piszą władze partyjne z Lublina w informacji z 18 lipca 1980 r., a miesiąc później, kiedy strajki zakończono - „w województwie jest spokój, wszystkie zakłady pracują, ale atmosfera rozdyskutowania trwa nadal”.
Strajki na Lubelszczyźnie trwały ponad dwa tygodnie. Wkrótce po ich wygaśnięciu rozpoczęły się protesty na Wybrzeżu, które doprowadziły do podpisania porozumień o utworzeniu niezależnych związków zawodowych.(PAP)
ren/ mhr/