2011-05-24 (PAP) - Nie popełniłem przestępstwa, przedłużając w 1951 r. areszt oficerom wojska podejrzanym o "spisek w wojsku" - twierdzi b. stalinowski prokurator wojskowy 93-letni Kazimierz G., oskarżony przez IPN o bezprawne przedłużanie aresztów więźniom Informacji Wojskowej.
G. nie przyznaje się do zarzutu, za który grozi do 10 lat więzienia. Obrona podkreśla, że uchybienia przy przedłużeniu aresztu nie oznaczają przestępstwa. "Sugestia prokuratora IPN, że Biernacki mógł wtedy odpowiadać z wolnej stopy, budzi zdumienie" - powiedział sądowi G. Dodał, że był wtedy wymóg aresztu wobec podejrzanego o szpiegostwo, za co groziła kara śmierci, a Biernacki przyznał się do zarzutu. "Nic nie wskazywało, że zeznania były wymuszone; nie znalazłem podstaw do uchylenia aresztu wobec Biernackiego" - oświadczył G.
"IPN nie wykazał, by moja decyzja o przedłużeniu aresztu stanowiła przestępstwo" - mówił G. Podkreślał, że było możliwe przedłużenie aresztu nawet po poprzednio określonym terminie pozbawienia wolności. Dodawał, że "to nie on był winny sytuacji, że zaistniało opóźnienie". Ponadto, zwrócił uwagę, że dopiero po 1955 r. w prawie wojskowym pojawiły się precyzyjne zapisy w tej kwestii.
We wtorek prok. Piotr Dąbrowski IPN złożył sądowi nowy dokument - akt oskarżenia z 1946 r. wobec 16 żołnierzy NSZ oraz wyrok sądu w Siedlcach, wydany w obecności prok. Kazimierza G. Ponadto, dołączył protokoły wykonania wyroków śmierci na części oskarżonych, do czego doszło dzień po tym wyroku. Prok. Dąbrowski powiedział, że dokumentuje to wykorzystywanie wymiaru sprawiedliwości do realizacji celów politycznych. Sąd w Ostrołęce w 1992 r. unieważnił wyrok z 1946 r.
Na drugim podsądnym, b. oficerze śledczym Głównego Zarządu Informacji WP Tadeuszu J. ciąży zarzut znęcania się nad płk. Franciszkiem Skibińskim. Zdaniem IPN, wielokrotnie przesłuchiwał on więźnia, pozbawiając go snu, zmierzając do załamania fizycznego i psychicznego - aby przyznał się on do udziału w szpiegowskiej organizacji w wojsku i by składał wyjaśnienia zgodne z koncepcją Informacji. J. mówi, że takie działania polecali mu przełożeni - co według IPN nie zwalnia od odpowiedzialności.
Sprawa Krzywca, Biernackiego i Skibińskiego wiązała się ze sztandarowym dla stalinowskiej Polski procesem o tzw. spisek w wojsku. W procesach, sfingowanych m.in. przez kierujących Informacją sowieckich oficerów, zapadały nawet wyroki śmierci; niektóre wykonano. Krzywiec, Biernacki i Skibiński (dwaj ostatni dostali karę śmierci - niewykonaną) wyszli na wolność w 1956 r. IPN bada całą tę sprawę w wielu swych śledztwach.
IPN wysłał akt oskarżenia wobec G. i J. w 2008 r. Początkowo Wojskowy Sąd Okręgowy uniewinnił ich. Po apelacji IPN i oskarżyciela posiłkowego, syna płk. Biernackiego, Sąd Najwyższy uznał w 2010 r., że WSO zbyt pobieżnie ocenił sprawę i zwrócił ją temu sądowi. SN powołał się na fakt, że G. twierdził, iż podpisał przedłużenie aresztu, bo Biernacki przyznał się do zarzutów. Według SN nie oznaczało to jednak, że wszystko było zgodne z ówczesnym prawem, bo więźnia przesłuchiwano wielokrotnie, także w nocy - co G. powinien był uwzględnić.
G. wniósł o uniewinnienie. Dodał, że przedłużył areszty na wniosek śledczych prowadzących śledztwa wobec obu oficerów, ale nie nadzorował ich spraw. Wcześniejszy wyrok WSO wobec siebie G. uznał za "perfekcyjny". "Nie mogłem sądzić, że przedwojenny oficer zeznaje nieprawdę, a zeznania są wymuszone; w aktach sprawy nie było żadnych dowodów na represyjny charakter tamtego śledztwa" - tak G. odniósł się do przyczyny uchylenia wyroku WSO przez SN.
W osobnym procesie G. oskarżono o bezprawne stosowanie aresztów wobec więźniów politycznych. Według IPN decyzje o aresztach zapadały nawet dwa tygodnie po dopuszczalnym przez wówczas obowiązującą konstytucję z 1921 r. terminie 48 godzin od zatrzymania. Obrona podkreśla, że dopiero od 1955 r. w przepisach prawa wojskowego pojawił się nakaz zwolnienia osoby, której nie aresztowano po 48 godz. od zatrzymania.
Podsądny powiedział PAP, że IPN wytacza mu kolejne sprawy, bo "jest jedynym z tamtych czasów, który jeszcze żyje". Podkreślał, że tzw. komisja Mazura, która po 1956 r. badała łamanie prawa w stalinizmie, nie postawiła mu żadnych zarzutów.
G. - absolwent prawa UW z 1939 r. - był zastępcą szefa NPW do 1951 r. Mówi, że dyscyplinarnie zwolniono go z funkcji, gdy odmówił ścigania marynarzy, którzy wrócili ze Szwecji po tym, jak część załogi okrętu wybrała tam wolność. Potem kierował Prokuraturą Warszawskiego Okręgu Wojskowego, do zwolnienia go na fali czystek antysemickich w marcu 1968 r. Następnie został adwokatem.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ bno/ ura/