Rodziny zmarłych uczciły w niedzielę 65. rocznicę pacyfikacji pięciu podlaskich wsi zamieszkałych przez ludność białoruską i rozstrzelania grupy miejscowych furmanów przez oddział niepodległościowego podziemia dowodzony przez kpt. Romualda Rajsa "Burego". W intencji zmarłych modlono się m.in. w cerkwi w Bielsku Podlaskim. Tam na cmentarzu znajduje się pomnik upamiętniający ofiary wydarzeń, które miały miejsce 29 i 31 stycznia oraz 2 lutego 1946 roku na terenie ówczesnego powiatu Bielsk Podlaski.
Historycy nie są zgodni co do motywów działania podziemia. Według jednych, były to działania mające znamiona zbrodni ludobójstwa i były powodowane uprzedzeniami etnicznymi czy religijnymi. Inni uważają, że czynnikiem determinującym stosunek podziemia do mniejszości białoruskiej, był stosunek tej mniejszości do komunizmu i nie można mówić o "czystkach etnicznych".
Spalone zostały wówczas wsie Zanie, Zaleszany, Końcowizna, Szpaki i Wólka Wygonowska. Według rodzin ofiar, zginęły 82 osoby, w tym 30 furmanów wykorzystywanych przez oddział do przemieszczania się po okolicy. IPN, który prowadził śledztwo dotyczące pacyfikacji przyjmuje, że ofiar było 79.
Historycy nie są zgodni co do motywów działania podziemia. Według jednych, były to działania mające znamiona zbrodni ludobójstwa i były powodowane uprzedzeniami etnicznymi czy religijnymi. Inni uważają, że czynnikiem determinującym stosunek podziemia do mniejszości białoruskiej, był stosunek tej mniejszości do komunizmu i nie można mówić o "czystkach etnicznych".
IPN prowadził kilka lat temu żmudne śledztwo dotyczące pacyfikacji koło Bielska Podlaskiego. Przyjął kwalifikację prawną zbrodni ludobójstwa. W 2005 roku je umorzył m.in. dlatego, że po wojnie prawomocnie zakończyło się postępowanie w tej sprawie wobec części sprawców, inni już nie żyli, a pozostałych nie udało się ustalić. Sam "Bury" został po wojnie skazany na śmierć i rozstrzelany (w latach 90. ubiegłego wieku go zrehabilitowano, przeciwko czemu protestują rodziny zamordowanych w pacyfikacjach - PAP).
Sprawa wciąż budzi bolesne wspomnienia członków rodzin zamordowanych, którzy przed laty powołali społeczny komitet. Jego członkom udało się w latach 90. odnaleźć miejsce pochówku rozstrzelanych furmanów, a w 2002 roku postawić zabitym pomnik w Bielsku Podlaskim.
Rodziny uważają, że jakąś formą zadośćuczynienia byłyby finansowe odszkodowania. W Sejmie znajduje się projekt nowelizacji ustawy o kombatantach z zapisem, który dawałaby możliwość dochodzenia takich odszkodowań.
Od ponad dwóch lat sprawa jest jednak w powołanej do tej nowelizacji podkomisji. Komitet skierował list otwarty w tej sprawie do marszałka Sejmu. Zwraca w nim m.in. uwagę, że rodzinie Romualda Rajsa, po jego rehabilitacji, wypłacono zadośćuczynienie. Członkowie komitetu piszą do marszałka Grzegorza Schetyny, że aby móc ubiegać się o jakiekolwiek odszkodowania, chociaż porównywalne z tymi, jakie otrzymały rodziny sprawców, konieczna jest ta nowelizacja.
Podkomisją kieruje Teresa Piotrowska (PO). Jak powiedziała w niedzielę PAP, tylko te nowelizacje, które są w jej podkomisji, pociągnęłyby za sobą skutki finansowe sięgające prawie 400 mln zł rocznie, a takich pieniędzy obecnie w budżecie państwa nie ma. Jak powiedziała, z Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych trwają prace nad wyborem z tych projektów różnych propozycji.
"Takich, co do których niekoniecznie potrzeba dużych nakładów finansowych, a żeby sprawić, iż te środowiska kombatanckie będą czuły, że oddajemy im należną cześć i honory" - powiedziała poseł Piotrowska. Dodała, że realizacja wszystkich projektów "jest nierealna".
Pytana, kiedy w takim razie można spodziewać się wznowienia prac przez podkomisję, Piotrowska oceniła, iż powinno się to stać "niedługo". "Mam nadzieję, że taki projekt jeszcze w tej kadencji zostanie przygotowany i będzie on do przyjęcia przez wszystkie kluby, również te, które tych projektów kombatanckich przygotowały dużo, wiedząc, znając realia, że one są niemożliwe do spełnienia" - powiedziała. (PAP)
rof/ ls/