Jeden z portretów namalowanych przez mistrza malarstwa hiszpańskiego od dawna znano jedynie jako kopię. Ponownej jego atrybucji jako dzieła Bartolome Estebana Murilla dokonał hiszpański uczony - piszą w poniedziałek media hiszpańskie i brytyjskie.
Portret ukazuje Don Diego Ortiza de Zuniga, który napisał historię Sewilli - miasta, w którym urodził się i działał Murillo (1617-1682), jeden z najwspanialszych malarzy Złotego Wieku w Hiszpanii, sławny ze swoich obrazów o tematyce religijnej, słodkich Madonn i małych sewilskich łobuziaków, obdartusów i łazików.
Murillo był także portrecistą, choć jest to akurat mniej znany aspekt jego twórczości. Umiał oddać charakter swoich modeli. Wystawę zorganizowano w 400-lecie jego urodzin, uzupełniając autoportrety 15 wizerunkami portretowymi innych osób, wśród których poczesne miejsce zajął obraz z walijskiego zamku.
Diego Ortiz de Zuniga, o bladej twarzy, której karnację podkreśla czarny strój z czerwonym krzyżem św. Jakuba z Composteli, ukazany został w obramowaniu potężnego kamiennego kartusza podtrzymywanego przez dwa putta. Jego poważną i zarazem delikatną twarz przytłacza nieco ciężar dostojeństwa. Jako szlachetnie urodzony Ortiz de Zuniga wchodził w skład miejskiej starszyzny, piastując prestiżowe stanowisko. Obraz ma wymiary 113 na 94 cm.
Wystawę prezentuje od początku listopada do 4 lutego amerykańska Kolekcja Fricka w rezydencji na 5 Alei w Nowym Jorku. Jest to otwarte w 1935 roku muzeum i ośrodek badawczy znany ze zbiorów malarstwa i rzeźby dawnych mistrzów (jak m.in. Rembrandt, Vermeer, Bellini) oraz sztuki dekoracyjnej gromadzonej przez pittsburskiego przemysłowca Henry'ego Claya Fricka (1849–1919).
Wzniesiona przez niego, tak jak robiło to wielu najbogatszych amerykańskich nuworyszy w latach 1870-1900, zwanych pozłacanym wiekiem, wspaniała rezydencja jest jedną z niewielu, jakie z tego okresu jeszcze pozostały. Muzeum i związana z nim biblioteka ufundowane przez córkę Fricka stały się jednym z ważniejszych ośrodków w dziedzinie historii sztuki i kolekcjonerstwa.
Spośród zaprezentowanych autoportretów Murilla jeden, z lat 1650-55, pochodzi z kolekcji Fricka, który bardzo gustował w malarstwie hiszpańskim, a drugi, powstały około 1670 roku, z londyńskiej Galerii Narodowej, która jest współorganizatorem wystawy. Od 28 lutego do 21 maja będzie ona pokazywana w Londynie.
Oba autoportrety powstały w okresie bardzo intensywnej działalności twórczej Murilla, który po śmierci żony wstąpił w 1644 roku do Bractwa Matki Boskiej Różańcowej, a rok później do Konfraterni Santa Caridad, splatając z twórczością artystyczną działalność dobroczynną i religijną.
Portret Ortiza de Zuniga wisiał w zamku Penrhyn w północnej części Walii przez niemal 150 lat, uważany przez brytyjski National Trust, do którego należy zamek, za obraz niewielkiej wartości. Sądzono, że to kopia, choć w końcu XIX wieku, kiedy nabył go baron Penrhyn, kupował go jako autentyk. Ale w 1901 roku eksperci uznali portret za kopię i za taką uchodził do czasu, kiedy znane z czarno-białych reprodukcji płótno pojechał obejrzeć hiszpański profesor historii sztuki z Uniwersytetu w Alcali, Benito Navarrete Prieto. To on dokonał ponownej atrybucji obrazu.
Jak tłumaczy jeden z amerykańskich kuratorów wystawy Xavier F. Salomon, odkrycie profesora Prieto ma duże znaczenie i jest wydarzeniem. Chociaż Murillo pozostawił po sobie około 500 obrazów, portretów jest wśród nich niewiele, zaledwie kilkanaście, z których kilka to dzieła warte miliony dolarów. A zidentyfikowany w Walii, zdaniem Prieto, to "absolutne arcydzieło" o "magnetycznej" sile.
"Większość uczonych pisała, że są tylko dwie wersje tego portretu, obie będące kopiami zaginionego oryginału - opowiada Salomon. - Benito pojechał do Walii i zdał sobie sprawę, jak wielkie jest to dzieło i że wszyscy mylili się, nazywając je kopią (...) nikt nie pofatygował się, żeby tam pojechać, wszyscy powtarzali, że to kopia. Był ukryty na widoku. Wcale nie pochodzi z nieznanego miejsca. Zamek był otwarty dla publiczności".
Monika Klimowska (PAP)
klm/ mc/