Polski poeta Tadeusz Dąbrowski spotkał się z miłośnikami jego twórczości na nowojorskim Uniwersytecie Columbia. Wiersz jest czymś nieoczekiwanym. Jest to jednocześnie przerażające w byciu poetą, ale i wspaniałe – ocenił mówiąc o swej twórczości.
Okazją do wizyty Dąbrowskiego w USA stało się wydanie jego książki „Posts” nakładem Zephyr Press w tłumaczeniu Antonii Lloyd Jones. Zawiera ona zbiór wierszy wyselekcjonowany głównie z dwóch ostatnich jego książek, które ukazały się w Polsce - „Środek wyrazu” oraz „Pomiędzy. W 2011 r. także Zephyr Press opublikowało tom poety „Black Square”.
„Poezja Tadeusza Dąbrowskiego eksploruje nieustanną walkę z niepewnością, kontrastami między religią i miłością, a także między śmiertelną powagą, a humorem poprzez igraszki z formą” – przedstawiają autora organizatorzy amerykańskiej tury.
Dąbrowski jest po raz piąty W USA. Jego listopadowa wizyta objęła 11 spotkań z czytelnikami. Zaczął od klubu o oryginalnej nazwie „KGB Bar” w nowojorskim East Village na Manhattanie. Odwiedził też kilka uczelni, klubów itp. instytucji w Wielkim Jabłku. Był ponadto w Waszyngtonie, Filadelfii, Baltimore, University Massachusetts Amherst, oraz Cambridge i Provincetown w tym samym stanie.
Poeta wyraził zadowolenie z żywej reakcji publiczności. Za dowód zainteresowania jego twórczością uznał m.in. fakt, że jeszcze w przededniu ukazania się książki datowanej na 2018 r. nabyło ją stosunkowo wielu uczestników spotkań. Są w niej oryginalne wiersze po polsku i ich tłumaczenie.
„Każde spotkanie jest osobnym wyzwaniem. Nigdy do końca nie wiadomo czego się spodziewać. Każda publiczność była fantastyczna, ale na swój sposób. Czasami były to bardziej akademickie występy, jak na Hunter College i Columbii, gdzie czytaniu towarzyszyła później krótka rozmowa, pytania i odpowiedzi. Kiedy indziej, jak w Bowery Poetry, 20-minutowy show w ramach różnych turniejów slamu, czy wydarzeń ze świata spoken word” – wyjaśnił.
Najbardziej zaskoczyło go Nuyorican Poets Cafe na Manhhatanie, miejsce gdzie, jak podkreślił, narodził się nowojorski slam. Zaprosił na swe spotkanie okupujących chodnik poetów, którzy czekali na swój slamowy występ w cyklu Otwarty Mikrofon.
„Miałem publiczność będącą na zupełnych antypodach tego co robię w literaturze i chciałem się skonfrontować z innymi wymaganiami. Zdawałem sobie sprawę, że mogę być po każdym wierszu wygwizdany. Pojawiły się śmiechy, brawa, aprobata, a nawet komplement: koleś słyszałem rap w twojej poezji” – wspomniał Dąbrowski.
W poniedziałek autor czytał po polsku i po angielsku swoje na Columbii. Christopher J. Caes lektor języka polskiego w Instytucie Filologii Słowiańkich tej uczelni scharakteryzował wiersze Dąbrowskiego jako zabawne, ale nie lekkie. Klarowne, lecz nie płytkie. Głębokie, ale nietrudne w odbiorze. Poetyckie, ale nie nierealistyczne.
„Poznajemy w tych wierszach nasz świat. Jest on widziany przez filtr pewnej poetyckości. Nie zniekształca ona jednak naszego świata” – streścił Caes w rozmowie z PAP swą ocenę wierszy.
Jak dodał zaprosił wcześniej poetę na zajęcia ze swymi studentami, ponieważ uznał, że jego język jest zrozumiały nawet dla tych, którzy się dopiero uczą polskiego. Znając jego podstawowe zasady łatwo można odczytać metafory.
Sam Dąbrowski przedstawił się jako ostatni modernista w Polsce, w przeciwieństwie do zalewu postmodernistów. Mówił o pragnieniu, aby w swej twórczości oddać ducha języka polskiego. Wskazywał na dialog z katolicyzmem.
Jeden z swych utworów zatytułował ostentacyjnie „Wiersz bez tajemnicy” ponieważ jest – powiada – trochę zmęczony sztuczna tajemniczością współczesnej poezji. Tajemnicą wyciśniętą z językowych gier bazującą na różnych klikach językowych.
„Moim zdaniem tajemnica poezji paradoksalnie tkwi w jasności, przejrzystości i przychodzi spoza języka” – przekonywał.
Raz inspiracją do czytanych podczas spotkania utworów było piękno przyrody, kiedy indziej dziewczyna, to znów amerykańska sieć supermarketów Walmart.
W rozmowie z PAP poeta zwrócił uwagę, że w przeciwieństwie do eseju, recenzji czy nawet prozy wierszy nie można zaplanować, są zupełnie nieprzewidywalne. Nigdy też nie można być pewnym czy za rok, dwa będzie się jeszcze poetą.
„Można się na różny sposób stymulować czytając lepszych od siebie, chodząc na wystawy, ale nie daje to żadnej gwarancji. Wiersz jest czymś nieoczekiwanym. Jest to jednocześnie przerażające w byciu poetą, ale i wspaniałe. To znaczy, że pisania wierszy nie sposób się wyuczyć” – wyjaśnił.
W nawiązaniu do tłumaczenia Antonii Lloyd Jones uznał je za niekiedy lepsze niż oryginał. Zauważył zarazem, że czasem jest zbyt mało brutalne.
Dąbrowski przyznał, że w tłumaczeniu znika sporo z oryginału. Przyrównał to do odbudowywania zburzonego budynku z użyciem gruzu.
„To jest zawsze coś innego. Dobry tłumacz musi się paradoksalnie oddalić od melodii oryginału, od pewnej metaforyki, żeby w obcym języku się do niej zbliżyć, ale w zupełnie inny sposób. Mam nadzieję, że w przypadku moich wierszy w tłumaczeniu nie znika dużo. Tym tłumaczę jakieś ich powodzenie, to że mam czytelników w różnych krajach. Czasami widzę swoje wiersze wklejone na blogach, gdzieś nawet w dalekiej Azji” – zauważył poeta.
Jak dodał do zrozumienia jego wierszy nie jest potrzebna znajomość polskich romantycznych kluczy, momentów chwały i różnych małych upadków. Są kulturowo dość czytelne dla ludzi spoza Polski.
Sponsorami spotkania byli: East Central European Center, Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku, Zephyr Press i Miasto Gdańsk.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
edytor: Paweł Tomczyk