Literatura ocala od zapomnienia i także w przyszłości powinna stać na straży pamięci o ofiarach II wojny światowej - powiedziała PAP autorka książki "Dziewczęta z Auschwitz” Sylwia Winnik w 73. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau.
PAP: Na rynku wydawniczym nie brakuje książek poświęconych życiu w nazistowskich obozach koncentracyjnych. Jednak niewiele z nich skupia się na emocjach kobiet, które w młodości przeżyły piekło obozu. Czy właśnie to skłoniło Panią do napisania "Dziewcząt z Auschwitz"?
Sylwia Winnik: Z pewnością pragnęłam stworzyć coś, czego jeszcze nie było. Oczywiście, każda z dostępnych dotychczas książek o obozach zagłady jest bardzo wartościowa, ujmuje istotę tamtych czasów i wiedzę, którą powinniśmy mieć. Te pozycje skupiają się jednak na chronologii i relacjonowaniu wydarzeń. Choć w "Dziewczętach z Auschwitz" także nie brakuje dat to zależało mi przede wszystkim na tym, aby przelać na papier emocje przekazane mi przez kobiety. Czytając później kolejne rozdziały, moje bohaterki stwierdziły, że to piękna opowieść o ich życiu.
PAP: Mijają 73 lata od momentu wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Świadkowie zbrodni powoli odchodzą. Panie Leokadia Rowińska i Sabina Nawara zmarły kilka miesięcy przed ukazaniem się książki. Kto po śmierci tych osób powinien stać na straży pamięci o ofiarach II wojny światowej?
Sylwia Winnik: Istotne jest, aby wykorzystać teraz obecność tych osób, które jeszcze żyją i prosić je o rozmowę. To niesamowity dar, że chcą dzielić się z młodym pokoleniem swoimi wspomnieniami. Ogromnym zaszczytem było dla mnie, że mogłam poznać te panie i rozmawiać z nimi o tak trudnych doświadczeniach. Jedna z bohaterek mojej książki, pani Wiesława Gołąbek, po zakończeniu wywiadów podkreślała, jak bardzo cieszy się, że powstała kolejna książka ukazująca prawdę ich życia. Ona sama poleca młodym, aby przeczytali ją ku przestrodze i zobaczyli, jak wyniszczająca jest wojna dla rodzin, społeczeństwa, gospodarki i architektury. Mówiąc te słowa, uzmysłowiła mi, że literatura ocala od zapomnienia i także w przyszłości powinna stać na straży pamięci o ofiarach II wojny światowej.
PAP: Czy zaskoczyło Panią, jak wiele te kobiety pamiętają z tamtych czasów?
Sylwia Winnik: Rzeczywiście, to jest niebywałe, że mają tak dobrą pamięć, jeśli chodzi o te dramatyczne doświadczenia. Wydaje mi się jednak, że wynika to przede wszystkim z traumy. Przeżycia, które są tak złe, że trudno to sobie wyobrazić, jak na złość siedzą w naszej głowie, choć chcielibyśmy się ich pozbyć. Podczas spotkań panie wielokrotnie mówiły mi, że chciałyby wyjść myślami z obozu, ale to niemożliwe. Wspomnienia wracają każdego dnia, nawet przy prostych czynnościach. Powracają także w nocy, w koszmarach.
PAP: Pani rozmówczynie przebywały w obozie w tym samym czasie, choć ich losy splotły się ze sobą dopiero po wojnie. Co jeszcze je łączy?
Sylwia Winnik: Czasami bohaterki mijały się pomiędzy barakami, bądź jako dzieci przebywały w tym samym baraku. Nie znały się jednak z imienia i nazwiska, tym bardziej że w Auschwitz liczyły się tylko numery. Człowiek był traktowany przez Niemców jak przedmiot. Po wyjściu z obozu niektóre panie chciały mówić o tych traumatycznych doświadczeniach, a inne nie były w stanie. Widząc osobę, która także przebywała w obozie, odwracały głowę, żeby nie podchwyciła ich spojrzenia i nie nawiązała rozmowy. Jednak po upływie kilkudziesięciu lat wszystkie odwiedziły obóz, żeby oddać hołd tym, którzy tam zginęli.
Takich wspólnych elementów można by wymienić jeszcze kilka. Większość pań wspomina nadzorczynię SS Margot Drechsel, która bardzo krzywdziła kobiety. Pojawiają się także wzmianki o malowidłach na ścianie baraku, w którym przebywały dzieci. Kobiety wspominają, że widziały proces tworzenia przez malarza-więźnia tych malunków. Jedna z pań odczuwała wówczas radość, bo przypominały jej się piękne czasy ze szkoły, a dla drugiej było to bolesne. Ta książka pokazuje więc także, jak różnie na te same bodźce reagowały kobiety.
PAP: Choć bohaterki Pani książki doświadczyły wyjątkowej podłości zawsze odznaczały się szlachetną postawą. Co pomogło im zachować w sobie człowieczeństwo?
Sylwia Winnik: Istotnie, zawsze były skłonne, żeby komuś pomóc, oddać kawałek chleba albo ubranie. Myślę, że do końca wierzyły, że mają wokół siebie ludzi, którzy są tak samo pokrzywdzeni jak one. Chociaż w Auschwitz zdarzali się także Polacy, którzy zdradzali i - choć bardzo rzadko - Niemcy, którzy pomagali. Były to jednak przeważnie osoby pochodzenia niemieckiego spoza obozu. Każdej z tych kobiet pomogły także okoliczności. Dla pani Ireny Wiśniewskiej pomocna okazała się wiara w poezję, która dodawała jej otuchy, a pani Wiesława Gołąbek była bardzo silna psychicznie, choć w tragicznych okolicznościach straciła mamę.
PAP: II wojna światowa od dawna leży w kręgu Pani zainteresowań. Czy rozmowy z byłymi więźniarkami nauczyły Panią czegoś nowego o tamtym okresie?
Sylwia Winnik: Dzięki pracy nad książką stałam się bardziej świadoma historii. Czytanie książek historycznych czy oglądanie filmów dokumentalnych z pewnością daje nam wiedzę, ale dopiero rozmowy z kobietami, które są świadkami historii, pokazały mi, że historia to coś więcej niż to, co czytamy w książkach. Starałam się jednak, by była to książka przepełniona emocjami. Moje rozmówczynie nauczyły mnie, że trzeba doceniać każdy dzień i wszystko to, co mamy.
"Dziewczęta z Auschwitz" ukazały się w minioną środę nakładem wydawnictwa Muza. Książka opowiada o losach dwunastu kobiet, które trafiły do obozu w wieku kilku lat lub na skraju dorosłości. Zawiera także historię bohaterki, która urodziła się w Auschwitz, a swoją przeszłość rekonstruuje na podstawie wspomnień matki. Reportaż wzbogacają zdjęcia ze zbiorów prywatnych rodzin bohaterek z okresu zanim trafiły do obozu oraz ilustracje z archiwum Muzeum w Auschwitz.
Sylwia Winnik jest absolwentką dziennikarstwa we Wrocławiu i autorką bloga Czas na Książki. W 2015 roku została wybrana przez czytelników magazynu Fanbook Książkowym Blogerem Roku. Winnik jest pomysłodawcą i współorganizatorem Literackiego Festiwalu Czas na Książki.(PAP)
autor: Daria Porycka
dap/aszw/