Wspólne smażenie chrustu oraz opowieści o historii tętniących życiem krakowskich kawiarni i cukierni – to najważniejsze atrakcje „Krakowskich zapustów”. Pierwsza edycja tej ostatkowej imprezy odbędzie się w niedzielę w restauracji Stara Zajezdnia. Zainteresowani udziałem w „Krakowskich zapustach” muszą się wcześniej zapisać za pośrednictwem strony internetowej evenea.pl.
Gośćmi „Krakowskich zapustów” będą m.in. popularyzator historii Krakowa Krzysztof Jakubowski, który opowie o barwnej historii krakowskich kawiarni; Ewa Wachowicz oceni współczesną gastronomię w mieście; restaurator Adam Chrząstowski przygotuje ostatkowe przekąski inspirowane menu dawnych handelków śniadankowych; kucharz Bartłomiej Kieżun przyjrzy się karnawałowym potrawom i obyczajom w różnych częściach Europy, a baristka Ika Graboń opowie w współczesnych sposobach parzenia kawy.
„Kraków wszystkim kojarzy się jako miejsce historyczne, a od pewnego czasu jako miejsce, w którym można dobrze zjeść. +Krakowskie zapusty+ mają być atrakcją turystyczną. Impreza ma nawiązać do tradycji i przeszłości, bo jak wiemy Kraków podczas karnawału bawił się, a mieszkańcy sobie folgowali. Teraz chcemy do tego wszystkiego powrócić, a wydarzenie ma w tym wszystkim pomóc” - mówiła na wtorkowej konferencji prasowej Katarzyna Gądek, zastępca dyrektora Wydziału Promocji i Turystyki miasta Krakowa.
Krakowskie tradycje kawiarniane sięgają XVIII w., kiedy przy Rynku Głównym otwarto pierwszy lokal podający kawę. Po kilku dekadach kawa stała się jednym z ulubionych napojów tutejszych mieszczan, a jakość podawanej w Krakowie „małej czarnej” chwalili też cudzoziemcy.
Z kolei swoje pierwsze cukiernie – jak opowiadała Gądek – Kraków zawdzięcza Szwajcarom. Słynęły one – obok tortów, cukrów, lodów i karmelków – z wysokoprocentowych napojów alkoholowych, które często nazywano na cześć ich najwierniejszych amatorów. I tak np. u Wielanda pito „komendantkę”, ulubiony trunek generała Józefa Wodzickiego. Zgodnie z historycznymi źródłami prawie w każdym domu można było napić się ponczu lub chłodzącego napoju z cukrami, określanego „confetti”.
Lokale te nie tylko zmieniały wygląd Krakowa i dawały nowe miejsca pracy, ale też wywarły ogromny wpływ na codzienne życie miasta. Stały się ogniskiem życia towarzyskiego i kulturalnego miasta. W „Czasie” z 1856 r. cukiernia Redolfi opisywana jest jako soczewka ogniska (krakowskiego Rynku), w której skupiają się wszystkie promienie wiedzy.
Cukiernie i kawiarnie przyniosły też nowy sposób na spędzanie czasu mieszczanom, którzy do tej pory raczej odwiedzali się wzajemnie w domach, a w okresie karnawału brali też udział w balach. Mieszczański Kraków oswajał się z nim w swoim tempie. „W moim domu mówiło się z przekąsem o tych, co wysiadują w kawiarniach, a do Noworolskiego lub Maurizia szło się tylko wtedy, gdy przyjeżdżał stryj” – pisał urodzony w 1906 r., czyli prawie 150 lat po otwarciu pierwszej kawiarni, Władysław Krygowski, prawnik i działacz organizacji turystycznych. Jedno jest pewne - wzorem Lwowa i Wiednia kawiarnie stały się wizytówką miasta.
Uczestnicy „Krakowskich zapustów” przekonają się, że „słodkie” tradycje dawnego Krakowa są tu wciąż podtrzymywane, i – jak zapowiedzieli organizatorzy – że dobra opinia o kawie serwowanej w mieście ponad dwa wieki temu nie traci na aktualności. „Krakowskie zapusty” mają też podtrzymywać tradycję gromadnego spotykania się podczas karnawału przy typowo krakowskich smakołykach: chruście i ciastkach.(PAP)
Autor: Beata Kołodziej
bko/ agz/