Czas rozstać się z bajką, że w Marcu ’68 zbuntowała się inteligencja, a klasa robotnicza jej nie poparła – mówił w poniedziałek w Gdańsku prof. Jerzy Eisler, przypominając, że aresztowano wówczas około 950 młodych robotników i 550 studentów.
Dyrektor warszawskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej prof. Jerzy Eisler był jednym z historyków, którzy uczestniczyli w konferencji dotyczącej protestów z Marcu '68 zorganizowanej w 50. rocznicę zdarzeń. Spotkanie miało miejsce w gmachu Politechniki Gdańskiej, która to uczelnia była sercem gdańskich marcowych protestów w 1968 roku.
Eisler w swoim wystąpieniu zatytułowanym „Kto komu ukradł Marzec?”, przypomniał, że wydarzenia z 1968 r. były doświadczeniem bardzo wielu ludzi, nie tylko warszawskich studentów i innych osób, które zwykło się najczęściej wymieniać, czyli np. Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego czy Adama Michnika. Podkreślił, że akurat te trzy postaci, „nie mogły mieć wpływu na przebieg wydarzeń marcowych, gdyż wszyscy oni i duża część ich politycznych przyjaciół w ciągu pierwszych 48 czy 72 godzin znalazła się w aresztach”. „Gdyby ktoś zapytał dajmy na to Jacka Kuronia czy Adama Michnika, jak wyglądał wiec, jak wyglądały demonstracje i walki uliczne, wzruszyliby ramionami i powiedzieli: nie wiem, siedziałem wtedy” – powiedział Eisler.
Podkreślił, że – w jego opinii, nietrafne jest powszechne przekonanie, iż w marcu 1968 r. „zbuntowała się inteligencja, a klasa robotnicza jej nie poparła”. „Jako historyk mówię, że czas rozstać się z tą bajką” – powiedział zaznaczając, że dziś o Marcu ’68 wiemy znacznie więcej niż kilkadziesiąt lat temu. „W skali Polski w marcu 1968 roku aresztowano około 950 robotników i wszyscy oni mieli poniżej 30 lat. To byli młodzi chłopcy, młodzi robotnicy. Aresztowano też 550 studentów” – powiedział Eisler.
Zdaniem Eislera Marzec ’68, jeśli chodzi o skalę protestów, jest porównywalny tylko z grudniem 1981 roku. „To rzeczywiście była cała Polska, włącznie z co najmniej czterema miastami, w których wówczas nie było szkół wyższych – Bielsko-Biała, Legnica, Radom i Tarnów. Skoro nie było szkół wyższych, to raczej logiczna jest konstatacja, że nie było też studentów. A skoro nie było studentów, to skąd te dwa tysiące ludzi na ulicy bijących się z milicją?” – pytał retorycznie Eisler dopowiadając, że byli to uczniowie szkół ponadpodstawowych i młodzi robotnicy.
Podkreślił, że – jeśli chodzi o studentów, to grupą, o której mało się mówi, a która także miała szczególny udział w protestach marcowych, są studenci politechnik – zwłaszcza Politechniki Warszawskiej i Gdańskiej. „Na Politechnice Warszawskiej przygotowywano się naprawdę na ciężki bój: cztery, pięć tysięcy studentów zgromadzonych w jednym budynku, wyciągnęli gaśnice, słoje z chemikaliami, ustawili piramidy z mebli, które miały spadać na głowy szturmujących milicjantów. Na szczęście do tego nie doszło, ale wolno sądzić, że gdyby doszło do szturmu, raczej by się tam nie obeszło bez ofiar śmiertelnych pewnie po obu stronach, bo determinacja była szalona” – mówił Eisler.
Przypomniał, że z kolei w Gdańsku 15 marca miała miejsce jedna z dwóch największych demonstracji ulicznych w ówczesnej Polsce. „Szacuje się, że wówczas w Gdańsku w walkach ulicznych wzięło udział około 20 tysięcy protestujących” – mówił Eisler dodając, że w spacyfikowaniu gdańskiej demonstracji uczestniczyło kilka tysięcy milicjantów i ORM-owców.
Z opinią Eislera dotyczącą udziału robotników w wydarzeniach Marca ’68, nie zgodził się dr hab. Piotr Osęka z Instytutu Studiów Politycznych PAN. „Nie odmawiając niczego ówczesnym protestom robotniczym, widzę jednak bunt Marca ’68 jako bunt inteligencji, jako bunt studencki. Robotnicy wówczas nie wystąpili w żadnej zorganizowanej formie. Nie było strajków w fabrykach, nie było postulatów, nie było komitetów strajkowych. Tą warstwą, tą grupą społeczną, która w roku 1968 tworzyła jakąś własną narrację, byli studenci, inteligencja w szerszym słowa tego znaczeniu, ale przede wszystkim młoda inteligencja” – mówił Osęka.
Przypomniał, że „marcowy bunt został stłumione bardzo szybko”. „Właściwie po trzech tygodniach już tego Marca nie było: został on skutecznie spacyfikowany, więc to był błysk, to był moment, ale moment bardzo intensywny” – mówił Osęka powołując się na wspomnienia ponad setki uczestników marcowych wydarzeń. „W relacjach bardzo wielu świadków widać, że oni swój udział w protestach postrzegają jako coś niezwykle intensywnego, jako moment w swoim życiu przełomowy, podniosły i nadający ich wyobrażeniom o świecie nowy sens” – powiedział Osęka.
Wydarzeniem, które stało się impulsem dla studenckich protestów w marcu 1968 r. była tzw. sprawa "Dziadów". Spektakl reżyserowany przez Kazimierza Dejmka, z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa, miał swoją premierę pod koniec listopada 1967 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie. Przedstawienie spotkało się z ostrą krytyką kierownictwa PZPR jako antyrosyjskie, antyradzieckie i religianckie. Spektakl został zawieszony, co wywołało protesty części środowisk intelektualnych.
8 marca 1968 r. na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się protestacyjny wiec, na którym zebrało się kilka tysięcy studentów. Pod koniec wiecu na teren uczelni wjechało kilka autokarów wypełnionych "aktywem robotniczym", milicjantami i funkcjonariuszami ORMO. Rozchodzący się demonstranci zostali zaatakowani niezwykle brutalnie przez oddziały ZOMO. Jeszcze tego samego dnia przeprowadzono aresztowania w środowisku studenckim.
Wydarzenia na Uniwersytecie Warszawskim oburzyły środowisko akademickie i stały się powodem wielu protestacyjnych wieców i ulicznych demonstracji, początkowo w samej Warszawie, a następnie także w innych miastach. Akcje protestacyjne i manifestacje zorganizowano w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu, Łodzi, Toruniu, Lublinie i Katowicach.
W Gdańsku kierownictwo Zrzeszenia Studentów Polskich Politechniki Gdańskiej podjęło decyzję o zorganizowaniu wiecu w dniu 12 marca. Władze uczelni wyraziły zgodę na organizację masówki. Jak pisze w portalu marzec1968.pl historyk Sławomir Cenckiewicz, w zgromadzeniu, które miało miejsce na terenie uczelni, wzięło udział około czterech tysięcy osób – w zdecydowanej większości studentów i kadry naukowej. Zjawił się na nim także Stanisław Kociołek pełniący wówczas funkcję I sekretarz KW PZPR, którego przemówienie wywołało gwizdy, tupanie i różnego rodzaju okrzykami.
Tego samego dnia wieczorem studenci zgromadzili się w centrum Gdańska – pod Klubem Studentów Wybrzeża „Żak”, gdzie miało się odbyć spotkanie z goszczącym w Gdańsku ministrem spraw zagranicznych Adamem Rapackim. Studentów, uczniów i robotników nie wpuszczono do klubu, przemaszerowali więc pod Dom Prasy, gdzie domagali się m.in. likwidacji cenzury i swobody wypowiedzi, a następnie udali się pod pobliski budynek KW PZPR, gdzie doszło do brutalnej interwencji milicji i Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. Zatrzymano dwunastu uczestników demonstracji.
15 marca 1968 r. po południu, w rejonie gdańskiej Opery Bałtyckiej zebrał się – jak pisze Cenckiewicz, 20-tysięczny tłum. Doszło do starć z milicją i wojskiem. Historyk podaje, że tego dnia zatrzymano 301 manifestantów, z których większość stanowili robotnicy. (PAP)
autor: Anna Kisicka
edytor: Paweł Tomczyk
aks/ pat/