Nie sposób wyobrazić sobie poznania dziejów polskiego aparatu bezpieczeństwa bez pogłębionej refleksji nad kwestiami kadrowymi – podkreśla we wprowadzeniu do swojej monografii dr hab. Krzysztof Lesiakowski z Uniwersytetu Łódzkiego.
„Dziś zadanie polega na tym, aby wydobyć z ukrycia przytajone niedobitki wroga i rozsiane po wszystkich szczelinach machiny społecznej, chytrze zamaskowane jego macki, na których usiłują oprzeć swą szpiegowską, spiskową, terrorystyczną, dywersyjną robotę wrogie nam imperialistyczne ośrodki zagraniczne” – stwierdzał w swoim programowym przemówieniu z listopada 1949 r. I sekretarz KC PZPR Bolesław Bierut. Cytowane przez Krzysztofa Lesiakowskiego słowa prezydenta RP z nadania Moskwy, wydają się oddawać cele jakie „władza ludowa” stawiała podległym jej strukturom terroru politycznego. Jednym z podstawowych problemów w pierwszych latach istnienia reżimu było niedopasowanie dążeń do budowania wzorowanych na sowieckich sprawnych organów bezpieczeństwa do posiadanych kadr. Najnowsza książka łódzkiego historyka dziejów PRL dr. hab. Krzysztofa Lesiakowskiego prezentuje ten problem poprzez analizę funkcjonowania Centralnej Szkoły Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w pierwszych trzech latach reżimu komunistycznego.
Już w 1944 r. na ziemiach polskich zajętych przez Armię Czerwoną i zarządzanych przez kolaborujących z nimi polskich komunistów rozpoczęto tworzenie zaczątków szkoły kształcącej funkcjonariuszy bezpieki. Jak jednak podkreśla autor, korzeni Centralnej Szkoły MBP należy szukać znacznie wcześniej. Już w 1940 r. do szkoły NKWD w Smoleńsku przyjęto około 200 obywateli polskich, również narodowości ukraińskiej i białoruskiej. Historycy wciąż dysponują bardzo niewielką wiedzą o szkole smoleńskiej. Bez wątpienia jednak jej słuchaczami byli późniejsi komunistyczni notable, tacy jak Mieczysław Moczar, Konrad Świetlik (wiceminister MBP) czy szef Głównego Zarządu Informacji WP w latach 1956-1964 Aleksander Kokoszyn. W kolejnych latach kadry polskojęzycznej bezpieki byli przygotowywani na kursach w Kujbyszewie. Część z nich już w lipcu 1944 r. znalazła się w Lublinie, gdzie rozpoczęli służbę pod szyldem PKWN.
W tym samym czasie kadry bezpieki przygotowywała również Armia Ludowa. Podczas improwizowanych szkoleń szczególną uwagę prosowieckich partyzantów zwracano na działalność przeciwko wrogom wewnętrznym. „Ciągłe informowanie sieci nie jest bynajmniej wyrazem wrogiego nastawienia lub nieufności do obserwowanego, jest natomiast koniecznym środkiem w walce z wrogiem, […] stanowi przejaw czujności bojowej” – głosi jedna z instrukcji AL. Zdaniem Krzysztofa Lesiakowskiego „czujność i czystość kadr” były głównymi czynnikami kształtującymi funkcjonowanie bezpieki w okresie stalinowskim. „Sama ideowość, zwykle bardziej deklarowana, niż rzeczywista, czy brutalność, nie wystarczały aby przeprowadzić skutecznie działania operacyjne lub śledztwo. Koniecznością było uruchomienie szkolnictwa resortowego” – podkreśla autor.
Miejscem stałej szkoły polskiej bezpieki była Łódź. Krzysztof Lesiakowski bada życiorysy jej najważniejszych funkcjonariuszy w pierwszych miesiącach istnienia. 5 marca 1945 r. jej komendantem został nominowany mjr Mieczysław Broniatowski. „Wiadomo, że wywodził się z żydowskiej rodziny lekarskiej. Jako student medycyny na Uniwersytecie Jagiellońskim, związał się z Komunistycznym Związkiem Młodzieży Polskiej, w 1935 r. był aresztowany. W 1936 r. wyjechał przez Francję do ogarniętej wojną domową Hiszpanii i walczył w XIII brygadzie międzynarodowej w batalionie im. Czapajewa” – pisze autor. W 1943 r. poprzez Francję i Algierię dzięki pomocy sowieckich dyplomatów „zasłużony dąbrowszczak” trafił do ZSRS. Co ciekawe sowiecki funkcjonariusz stojący na czele nowo powołanej szkoły, podobnie jak wielu innych komunistów chciał upodobnić się do międzywojennych oficerów. „Komendant rozłożył papiery na katedrze i rozejrzał się bystrym okiem po sali. Był w stroju galowym i brakowało mu tylko szabli, aby mógł uchodzić za sanacyjnego oficera na paradzie” – opisuje cytowany przez autora uczestnik szkolenia. Jak przypomina autor, powierzchowność Broniatowskiego skrywała służbę w bezpiece, między innymi w Rzeszowie jesienią 1944 r., gdy na tamtejszym zamku torturowano żołnierzy podziemia. Interesującym epizodem z dziejów szkoły są podejrzenia wobec jej komendanta, który miał opóźniać przeniesienie placówki do Warszawy, ponieważ „w Łodzi miał ośmiopokojowe mieszkanie”.
Wiele podobieństw do życiorysu Broniatowskiego wykazuje biografia jego zastępcy Dawida Bierzwińskiego. W przeciwieństwie do swojego szefa angażował się nie tylko w nielegalną w międzywojniu działalność komunistyczną, ale również ruch syjonistyczny, dzięki któremu trzy lata spędził w Palestynie. Z 1943 r. został skierowany do tworzącej się „armii Berlinga”. Podobnie jak Broniatowski był oskarżany o wykorzystywanie swojego stanowiska do celów prywatnych. „Seksualne stosunki mjr. [Bierzwińskiego – przyp. K.L.] z kursantkami i żeńskim personelem szkoły były ogólnie znane” – pisał jeden z oficerów prowadzących śledztwo przeciwko Bierzwińskiemu. Pozostali oficerowie służący w tworzącej się szkole również przeszli przez sowieckie kursy przygotowawcze. Szczególnie dobrze oceniany przez zwierzchników był kpt. Emil (właściwie Samuel) Merz, który po zakończeniu służby w szkole został przeniesiony do wojskowego „wymiaru sprawiedliwości”. „Przewodniczył m.in. sekcji tajnej Sądu Najwyższego, która 20 października 1952 r. podtrzymała wyrok skazujący na śmierć gen. Emila Fieldorfa” – podkreśla autor.
Znacznie większym, niż życie prywatne kierownictwa, problemem dla funkcjonowania szkoły był poziom jej kursantów. „W kwestii wykształcenia ogólnego kursantów z czterech pierwszych kursów należy powiedzieć, że niezmiennie zdecydowanie przeważały osoby z niepełnym podstawowym lub ukończonym wyksztalceniem podstawowym” – stwierdza autor. Wraz z rozwojem szkoły jej słuchacze byli coraz bardziej zaangażowani politycznie. „Rósł wskaźnik pokazujący przynależność do PPR – z 40% na I kursie do 81% na IV kursie” – dodaje Krzysztof Lesiakowski. Jak podkreśla autor, w przeciwieństwie do większości kierownictwa szkoły przytłaczająca część kursantów miała polskie pochodzenie oraz wywodziła się z rodzin robotniczych lub chłopskich. Innym problemem był również niski poziom dyscypliny w szkole bezpieki. „Dawało o sobie znać pijaństwo, karciarstwo, samowolne oddalenia (tzw. polskie urlopy) wprowadzenie w błąd dowództwa, kontakt i współpraca z wrogim elementem, a także – jak to ujął mjr Broniatowski – dość silne tendencje antysemickie. Niestety tego ostatniego wątku nie można poprzeć konkretnymi przykładami” – stwierdza autor. Kształcenia kadr w CS MBP nie ułatwiały bardzo skromne środki jakimi dysponowała szkoła. Niemal zupełnie nie posiadała ona materiałów dydaktycznych. Niemal jedynym fundamentem szkolenia były wykłady prowadzone przez doświadczonych i przeszkolonych w ZSRS oficerów, takich jak Broniatowski. W ich trakcie przybliżano nie tylko metody prowadzenia śledztw, ale również zagadnienia „polityczno-agitacyjne”, dotyczące między innymi historii partii bolszewickiej czy celów działania „reakcji”. Braki w wykształceniu podstawowym starano się uzupełniać na zajęciach z języka polskiego czy biologii.
Mimo braku środku i niskiego poziomu kursantów w czasie funkcjonowania CS MBP w Łodzi udało się przeszkolić według szacunków autora około 2500 słuchaczy. Jak jednak dodaje Krzysztof Lesiakowski była to liczba niższa od zakładanej w planach MBP. W sprawozdaniu z działania szkoły w jej łódzkim okresie istnienia stwierdzano, że jej kursanci „nauczyli się analizować wroga we wszystkich dziedzinach życia politycznego i gospodarczego”. W sierpniu 1947 r. CS MBP została zlikwidowana, a jej funkcje przejęło powołane w Legionowie pod Warszawą Centrum Wyszkolenia MBP, które w różnych formach organizacyjnych kształciło kadry komunistycznej bezpieki aż do 1990 r. Niezależnie od zmian w programie szkoły i wzrostu poziomu intelektualnego jej słuchaczy, cele jakie stawiano młodym „czekistom” pozostawały niezmienne. Lapidarnie i w duchu sowieckiej propagandy streścił je sam mjr Mieczysław Broniatowski: „Przyrzekamy tępić reakcję polską, aż do ostatniego gada, póki nam starczy sił”.
Książka Krzysztofa Lesiakowskiego „Centralna Szkoła Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 1945–1947” ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/