Dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej (Podkarpackie) dr Anna Stróż uważa, że ponad 80 tys. osób, które w ciągu ostatnich dwóch lat odwiedziły muzeum nie przyjechały tam "przy okazji"; ich wizyty nosiły "znamiona celowości".
"Na pewno nikt z tej ponad 80-tysięcznej grupy nie jest odbiorcą +przypadkowym+, bo peryferyjna lokalizacja muzeum sprawia, że wizyta w nim nie odbywa się +przy okazji+, lecz nosi znamiona celowości" – powiedziała PAP dr Anna Stróż.
PAP: W tym roku 24 marca po raz pierwszy obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Tego dnia miną dokładnie 74 lata od zamordowania przez Niemców rodziny Ulmów z Podkarpacia oraz ukrywanych przez nich Żydów. Czy jest to ważny moment dla kierowanego przez panią muzeum?
Anna Stróż: Cieszy samo ustanowienie Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów, bo niewątpliwie takie święto było bardzo potrzebne. Cieszy również, że przypada ono właśnie w dniu święta patronackiego muzeum w Markowej.
Na pewno rodzina Ulmów jest już rozpoznawalnym reprezentantem polskich Sprawiedliwych, a historia ich tragicznej śmierci daje wyobrażenie o realiach Holokaustu w okupowanej Polsce. Dlatego pod tym względem zasadne wydaje się powiązanie święta poświęconego Polakom ratującym Żydów ze świętem markowskim.
Z drugiej strony jednak obecne "eksploatowanie" przykładu Ulmów może w pewnym momencie odbiorcę po prostu znużyć, a dodatkowo może być postrzegane przez inne podmioty "z branży" jako monopolizowanie tematyki związanej z Polakami ratującymi Żydów przez muzeum w Markowej. Stąd też rozumiem inne poddawane wcześniej pod rozwagę propozycje dat jak 4 grudnia - rocznica powstania Rady Pomocy Żydom "Żegota". Sama zresztą wciąż zastanawiam się, jakie rozwiązanie byłoby w tym kontekście najlepsze.
PAP: Jakie przedsięwzięcia w związku z tym wydarzeniem zaplanowano w Markowej?
Anna Stróż: Muzeum w Markowej będzie obchodzić święto patronackie i - jednocześnie - Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów w ich przededniu - 23 marca.
Podczas rozpoczynających się o godz. 15.00 obchodów, poza złożeniem wieńców przy pomniku Ulmów, odsłonimy na muzealnej ścianie pamięci kolejne tabliczki z nazwiskami Polaków ratujących Żydów, w towarzystwie ich rodzin i innych zaproszonych gości oraz mediów. W ostatnich dniach, w ramach przygotowań do patronackiego święta, wraz ze szkołą podstawową w Markowej zorganizowaliśmy konkurs plastyczny "Rodzina Ulmów z Markowej. Historia, która inspiruje", żeby zachęcić uczniów do kreatywnego spojrzenia na przykład rodzimych bohaterów.
Z kolei uczniowie z innych części kraju, zgromadzeni 28 marca w muzeum, zaangażują się w debatę oksfordzką poświęconą polskiej pomocy ludności żydowskiej w czasach Holokaustu. Inicjatywy podejmowane przez Muzeum Polaków Ratujących Żydów to nie wszystko - obchody święta organizuje również archidiecezja, lokalny samorząd i stowarzyszenia.
PAP: Po co powołano Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów?
Anna Stróż: Muzeum w Markowej ma upamiętniać polską pomoc skazanej na Zagładę ludności żydowskiej, z jednoczesnym przypominaniem o realiach Holokaustu w okupowanej Polsce. Nie jest jedynym podmiotem poświęconym tej tematyce, ale pierwszym poświęconym jej w całości i jego powołanie na pewno przyczyniło się do wzmocnienia przekazu o polskich Sprawiedliwych.
PAP: Co można zobaczyć w waszej placówce?
Anna Stróż: W Muzeum można zwiedzić nowoczesną, multimedialną i interaktywną, ekspozycję dostosowaną do wrażliwości i możliwości percepcyjnych każdego zwiedzającego. Za pomocą bardzo ambitnej formy - prostej, surowej, często symbolicznej, opowiedziano historię pomocy udzielanej Żydom przez Polaków na Podkarpaciu. Zestawiono ogólne fakty historyczne z indywidualnymi historiami Ratujących i Ratowanych, z historią Ulmów z Markowej w centrum narracji, tworząc zbalansowany, ciekawy i momentami bardzo emocjonalny przekaz.
PAP: Do kogo jest on adresowany?
Anna Stróż: Nie ma żadnej "grupy docelowej". Ekspozycja skierowana jest do każdego, abstrahując od poziomu jego wiedzy historycznej, światopoglądu, czy sympatii politycznych.
Wprawdzie nadrzędną funkcją wystawy jest popularyzacja tematu polskiej pomocy ludności żydowskiej w czasie Zagłady, ale poza warstwą stricte historyczną istnieje jeszcze ważny uniwersalny przekaz o człowieczeństwie, co często podkreślają nasi zwiedzający.
PAP: Kto odwiedza muzeum w Markowej?
Anna Stróż: Właściwie odpowiedź na to pytanie padła już powyżej. Nasi zwiedzający to bardzo zróżnicowany zbiór: od świadków historii i osób indywidualnie związanych z tematem, przez pasjonatów historii, jej badaczy, dziennikarzy i polityków, po osoby, które przyjeżdżają ze względu na walory artystyczne budynku muzeum lub fenomen miejsca.
Na pewno nikt z tej ponad 80-tysięcznej grupy nie jest odbiorcą "przypadkowym", bo peryferyjna lokalizacja muzeum sprawia, że wizyta w nim nie odbywa się "przy okazji", lecz nosi znamiona celowości. Tym bardziej cieszą niezłe statystyki, choć - rzecz jasna - można zastanawiać się, ilu odbiorców zyskałoby Muzeum, gdyby było usytuowane w jakimś większym i bardziej dostępnym ośrodku.
Z drugiej strony jednak, to właśnie upamiętnienie tragicznej historii in situ, w sielskim krajobrazie Markowej, decyduje o wyjątkowości tego Muzeum.
Rozmawiał Alfred Kyc (PAP)
Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej k. Łańcuta na Podkarpaciu upamiętnia Polaków, którzy podczas niemieckiej okupacji w czasie II wojny światowej ryzykując życie, próbowali uratować lub uratowali Żydów.
Placówka powstała w 2016 r. we wsi Markowa, gdzie 24 marca 1944 r. niemieccy żandarmi zamordowali ośmioro Żydów z rodzin Didnerów, Gruenfeldów i Goldmanów oraz ukrywających ich Józefa Ulmę i będącą w ostatnim miesiącu ciąży jego żonę Wiktorię. Zabili też szóstkę dzieci Ulmów; Stasia, najstarsza z rodzeństwa, miała osiem lat, najmłodsze dziecko - półtora roku.(PAP)
autor: Alfred Kyc
edytor: Paweł Tomczyk
kyc/ pat/