Jubileusz setnej rocznicy powstania nowej Rzeczypospolitej stanowił inspirację dla przygotowania książki, która w integralny sposób zaprezentuje losy milionów mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej – pisze prof. Andrzej Chwalba w najnowszej pracy poświęconej wojnie, która doprowadziła Polaków do odzyskania niepodległości.
Profesor Andrzej Chwalba jest uznawany za jednego z najwybitniejszych historyków badających dzieje Polski w XIX i XX wieku. Jego szczególnym zainteresowaniem cieszy się okres schyłku epoki zaborów oraz historia dwudziestolecia międzywojennego. Najnowsza publikacja krakowskiego historyka przybliża czytelnikom czterolecie łączące te dwie epoki, kluczowe dla polskiej historii, lecz jak się wydaje zbyt mało obecne w polskiej pamięci historycznej. Jak zaznacza autor we wprowadzeniu, zdecydował się na przyjęcie tych najbardziej „oczywistych” cezur swojej narracji ponieważ przyjęcie innych ram „oznaczałoby rozpoczęcie niekończącej się akademickiej dyskusji”. Książka profesora Andrzeja Chwalby nie jest jednak chronologicznym zapisem wydarzeń prowadzących do odzyskania niepodległości. W kolejnych rozdziałach autor analizuje przyczyny wybuchu wojny, politykę mocarstw i życie w poszczególnych zaborach, budując w ten sposób narrację problemowo-chronologiczną. Książkę prof. Chwalby wyróżnia przywiązywanie uwagi do życia zwykłych ludzi i ich doświadczeń podczas wielkiej wojny, której finałem będzie odrodzenie państwa.
Wspomniane powyżej odmalowywanie nastrojów i atmosfery chwili jest możliwe dzięki wielkiej liczby cytatów ze wspomnień, dzienników i prasy. Już pierwsze strony opowieści prof. Chwalby mogą być dla wielu czytelników, niezaznajomionych bliżej z historią I wojny światowej zadziwiające. Pamięć o późniejszej bratobójczej rzezi kontrastuje z opisami entuzjazmu polskich poborowych walczących nie tylko za „Najjaśniejszego Pana” Franciszka Józefa, ale również wydawać mogłoby się znienawidzonego cara Mikołaja II. „Nadspodziewanie pomyślny przebieg mobilizacji wywołał w petersburskich sferach obok przyjemnego zdziwienia, coś w rodzaju wdzięczności dla dobrych i wiernych Polaków” – pisał Marian Zdziechowski, międzywojenny rektor uniwersytetu wileńskiego. Mimo triumfów idei narodowych wciąż była to początkowo wojna w „starym stylu” a w armiach panowały podziały stanowe. „Na postojach oficerowie mieli zapewnione odrębne kwatery. Z żołnierzami spotykali się dopiero w drodze na front. […] Na wojnę ruszali z ordynansami, a wyżsi oficerowie dodatkowo ze służbą. […] Wyżsi oficerowie armii rosyjskiej na front podążali z kucharzem, łóżkiem, krzesłami, dywanami, serwisem i oczywiście z samowarem” – opisuje autor.
„Patriotyczna postawa” części mieszkańców Kraju Nadwiślańskiego była jedną z przyczyn niepowodzenia powstańczych planów Józefa Piłsudskiego w sierpniu 1914 r. Jak zauważa autor, klęska marszu na Kielce nie zaprzepaściła budowanej niemal od pierwszych tygodni wojny legendy Piłsudskiego, który z „bandyty z 1905 r.” przemieniał się w dowódcę z „zadatkiem na postać historyczną”. „Jego imię coraz częściej było wymawiane z czcią i nabożeństwem. Coraz liczniejsi troszczyli się o jego życie i zdrowie” – pisze autor. Legenda legionowa nie wpływała jednak znacząco na sytuację w jakiej znajdowała się sprawa Polska oraz postawy mocarstw, które nie spieszyły się z deklaracjami w sprawie przyszłości ziem polskich, ograniczając się przez długi czas wyłącznie do gestów, takich jak zgoda na burzenie carskich pomników. Zdaniem autora niewątpliwym przełomem była możliwość swobodnego obchodzenia najważniejszych dla polskiej pamięci historycznej rocznic. „Wielkie wrażenie wywierała ta olbrzymia imponująca, narodowa manifestacja. Zaimponowała ona swym ogromem i porządkiem” – pisał jeden z warszawskich dziennikarzy o manifestacji upamiętniającej 125 rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. Mimo to „ludzie wybrali bierność, nieangażowanie się po żadnej ze stron. Powiadali, że czuli się jak więźniowie w obliczu zmiany dozorców”.
Entuzjazm pierwszych dni i tygodni wielkiej wojny ustępował stopniowo coraz czarniejszym nastrojom. Kolejne miesiące i lata przyniosły dramat ludności cywilnej w skali nieznanej z dotychczasowych konfliktów zbrojnych. „Rzędy mogił, niezliczona ilość padłego bydła i koni, które zdychały z braku wody i sznury taborów, uciekinierów wynędzniałych i głodnych” – pisał jeden ze świadków ewakuacji na wschód. Odpowiedzią na te nowe zjawiska było powstawanie wielu form pomocy dla wysiedlonych i wygnanych ze swoich domów. Jak przypomina autor, wielką rolę w ich ratowaniu odegrały tzw. komitety obywatelskie, które były wzorem dla podobnych instytucji powstających w kolejnych dziesięcioleciach. Wielka wojna była również kresem świata polskich dworów szlacheckich niszczonych przez bolszewików oraz zrewoltowanych chłopów. „Głaskałam ściany i rzadkie pozostałe, po czym nie żegnając się z nikim udając, że tu wkrótce wrócę, siadłam na sanie. W oczach stojących przed domem czytałam, że wiedzą i rozumieją. Raz jeszcze odwróciłam się ku domowi, temu cmentarzysku wspomnień” – pisała Janina Zofia Potocka, opisując ostatnie chwile w rodzinnym dworze w grudniu 1917 r.
W pamięci historycznej wojna na ziemiach polskich często postrzegana jest przez pryzmat walk legionowych, pomijana jest gigantyczna skala toczących się zmagań. Autor przypomina między innymi o niemal zapomnianej dziś, jednej z największych bitew I wojny światowej na ziemiach polskich – oblężenie twierdzy przemyskiej przez wojska rosyjskie. „Podczas walk w czasie pierwszego i drugiego oblężenia zmarło i zginęło około 70 tysięcy żołnierzy, w olbrzymiej większości z armii oblegającej” – podkreśla autor. Żołnierze frontu wschodniego doświadczyli również zetknięcia się z najstraszniejszą bronią tej wojny. „Na widok męczarni ludzi konających w dusznościach, z krwawymi oczyma i przepalonymi płucami, lekarze łzy ronią, a każdy z widzów drży z oburzenia. To barbaria pomnożona przez naukę” – pisała Maria Lubomirska pod wrażeniem scen w jednym z warszawskich szpitali, który przyjął ofiary niemieckiego ataku gazowego.
Elementem opisywanej przez prof. Chwalbę wielkiej wojny była również propaganda. „Ja się bardzo cieszę zwycięstwami, jedno mnie tylko dziwi, że one coraz bliżej Lwowa są odnoszone” – miał stwierdzić jeden z żydowskich mieszkańców stolicy Galicji odnosząc się do propagowanego przez władze mitu armii zwyciężającej Rosję. Propaganda, strach i niepewność jutra uruchamiały opisywane przez autora mechanizmy powstawania plotek i kolejnych fal szpiegomanii, które splatały się tworząc najbardziej nonsensowne historie przekazywane z ust do ust. „Żydzi nas zdradzają. Wzięli gęsi, wypatroszyli z nich wnętrzności, włożyli do nich 8 milionów w złocie i przekazali Niemcom. Po wojnie zemścimy się na nich” – cytował list jednego z rosyjskich żołnierzy Szymon An-ski, autor słynnego „Dybuka”. Programowy antysemityzm państwa rosyjskiego i nastroje wśród żołnierzy rosyjskich sprawiały, jak podkreśla autor, że to właśnie Żydzi na ziemiach polskich z największym entuzjazmem i nadzieją przyjmowali działania okupantów niemieckich i austriackich.
Relacje, anegdoty i plotki zamieszczone w książce krakowskiego historyka przypominają jak zmienne i niepewne są procesy historyczne, których finał z perspektywy stulecia wydaje się nam niemal oczywisty. Jednak jeszcze 18 października 1918 r. w Wiedniu delegacja krakowskich lojalistów dyskutowała z cesarzem o szczegółach funkcjonowania przyszłej monarchii trialistycznej, o której marzyli od kilkudziesięciu lat. Niewiele ponad trzy tygodnie później monarchii habsburskiej nie było na mapach nowej Europy Środkowej. „Razem z monarchią położyli się do trumny” – komentowano postawę krakowskich konserwatystów. Tymczasem nastroje większości Polaków były zupełnie inne, wyczekujące „innego jutra”. „Na ulicach tłumy. Ruch tramwajowy normalny […] w tym wszystkim wstaje Polska. I nikt nie widzi jaka jest piękna. Nikt nie spostrzega w tym zgiełku” – pisała młoda Maria Dąbrowska 11 listopada 1918 r.
Książka Andrzeja Chwalby „Wielka wojna Polaków 1914-1918” ukazała się nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN.
Patronem publikacji jest portal Dzieje.pl.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/