To odkrycie Ameryki przez Kolumba otworzyło drogę do globalizacji świata i dało początek największej biologicznej rewolucji świata od czasów wymierania dinozaurów - pisze Charles C. Mann w książce "1493. Świat po Kolumbie", która właśnie trafia do księgarń.
"1493. Świat po Kolumbie" to kontynuacja wcześniejszej pracy Charlesa C. Manna "1491. Ameryka przed Kolumbem", w której autor udowadnia, że w dotychczasowych ujęciach historii ludzkości nie doceniano faktu odkrycia Nowego Świata. Mann, odwołując się do badań ekologów, antropologów i historyków udowadnia, że konsekwencje odkrycia Kolumba ukształtowały świat, w którym żyjemy, w dużo większym stopniu, niż dotychczas przypuszczano, a jego konsekwencje odczuwamy w postaci najgorętszych problemów obecnej ery: od masowych migracji przez globalny handel po wojny kulturowe.
Mann, odwołując się do badań ekologów, antropologów i historyków udowadnia, że konsekwencje odkrycia Kolumba ukształtowały świat, w którym żyjemy, w dużo większym stopniu, niż dotychczas przypuszczano, a jego konsekwencje odczuwamy w postaci najgorętszych problemów obecnej ery: od masowych migracji przez globalny handel po wojny kulturowe.
"Kłębian i bakłażan, fasola skrzydlata /gorczyca i czosnek, rzodkiew i cukinia / Imbir i fistaszki, pomidory zdrowe / A do tego wszędzie ziarno sezamowe" - cytuje Mann starą, filipińską wyliczankę obrazującą, co powinno rosnąć w ogrodzie. Ekolodzy rozczulają się nad tym wierszykiem biadając, że pradawna kultura agrarna upada na naszych oczach, jednak Mann zauważa w nim co innego. Żadna z wymienionych roślin nie pochodzi z Filipin, wszystkie zostały tu przed kilku zaledwie wiekami sprowadzone przez człowieka z Afryki, Europy, ale przede wszystkim - z Nowego Świata. Idealna równowaga biologiczna, w której w danym regionie świata rosną tylko rośliny, które tam wyewoluowały to, zdaniem Manna, utopia.
Czy możemy sobie wyobrazić kuchnię włoską bez pomidorów, Florydę bez pomarańczy, kuchnię tajską bez papryczek chili? A przecież zaledwie 600 lat temu te rośliny rosły tylko w Ameryce Południowej. To tylko jeden z przykładów zmian, jakie zaszły w świecie po odkryciu Nowego Świata i zapoczątkowaniu tego, co Mann opisuje jako "wymianę kolumbiańską" pomiędzy ekosystemami odizolowanymi do 1492 roku. Przez ocean wraz ze statkami podróżowały - za wiedzą żeglarzy lub przypadkowo - tysiące biologicznych gatunków, co nieodwracalnie zmieniło oblicze świata w o wiele większym stopniu niż działania polityczne. Niektórzy biolodzy nazywają erę, w której żyjemy "homogenocenem" (od homogenizacji) i uważają, że właśnie odkrycie Nowego Świata ją zapoczątkowało. Zysków z tego procesu nie da się oddzielić od start nim spowodowanych.
Kontynent odkryty przez Kolumba był gęsto zamieszkały przez Indian, egzystowały tam kwitnące cywilizacje. Nie zapominając o okrucieństwie białych najeźdźców sytuację w największym stopniu zmieniły bakterie i wirusy przywiezione przez nich na statkach - szacuje się, że w ciągu stulecia od konkwisty na ospę lub odrę zmarło trzy czwarte ówczesnej populacji Ameryki.
"Historia ludzkiego gatunku nie zna większej katastrofy demograficznej" - pisze Mann. A był to dopiero początek zmian. Przed przybyciem Europejczyków dorzecze Amazonki, region, który uchodzi za skrajnie nieprzyjazny człowiekowi, było całkiem gęsto zaludnione, podobnie jak Mezoameryka. Sytuacja zmieniła się wraz z kolejnymi przybyszami ze Starego Świata - pierwotniaka powodującego malarię i wirusa żółtej febry. Znalazły one w wilgotnym i gorącym klimacie niektórych obszarów Nowego Świata doskonałe warunki egzystencji, napotkały też miejscowe gatunki komarów, które okazały się doskonałymi wektorami tych chorób.
Czy możemy sobie wyobrazić kuchnię włoską bez pomidorów, Florydę bez pomarańczy, kuchnię tajską bez papryczek chili? A przecież zaledwie 600 lat temu te rośliny rosły tylko w Ameryce Południowej. To tylko jeden z przykładów zmian, jakie zaszły w świecie po odkryciu Nowego Świata i zapoczątkowaniu tego, co Mann opisuje jako "wymianę kolumbiańską" pomiędzy ekosystemami odizolowanymi do 1492 roku.
W ciągu stulecia malaria i żółta febra sprawiły, że ogromne regiony Nowego Świata stały się praktycznie niedostępne tak dla Indian jak i dla białych ludzi. Przypadkiem zauważono, że większość Afrykanów ma naturalną odporność na te choroby, co czyniło z nich idealnych pracowników. Mann wykazuje, że system czarnych niewolników, który rozwinął się obu Amerykach, był ekonomicznie nieopłacalny w porównaniu z pracą najemną, czy to białych, czy Indian. Jednak rozpowszechnienie się malarii i żółtej febry sprawiło, że sprowadzenie Afrykanów było jedynym wyjściem. W latach 1500-1840 do obu Ameryk przetransportowano ponad 11 mln mieszkańców Afryki, co na zawsze zmieniło oblicze obu tych kontynentów. Z demograficznego punktu widzenia Ameryka, zwłaszcza południowa, o wiele więcej zawdzięcza Afryce, niż Europie.
Wymiana genetyczna pomiędzy Nowym a Starym Światem zmieniła wszystkie kontynenty. Sprowadzenie ziemniaka do Europy przerwało ciąg klęsk głodowych, jakie od zawsze nawiedzały ten kontynent, ale też zaowocowało Wielkim Głodem w Irlandii. Odkrycie złóż srebra w Andach zachwiało systemem monetarnym Chin i doprowadziło do poważnego kryzysu. Sprowadzenie do Azji kukurydzy i batatów uratowało przed śmiercią głodową miliony ludzi, ale też przyczyniło się do degradacji środowiska i wielu klęsk ekologicznych, podobnie jak w Afryce.
Globalizacja - pisze Mann - stała się obecnie przedmiotem zajadłej intelektualnej bitwy pomiędzy jej zwolennikami i przeciwnikami. "Rację mają obie strony - globalizacja od początku niosła zarówno wielkie zyski jak i ekologiczne oraz społeczne wstrząsy grożące zniweczeniem osiąganych korzyści" - uważa Mann, który nie chce opowiedzieć się po którejś ze zwaśnionych stron.
Pokazuje jednak, że proces globalizacji rozpoczął się dużo wcześniej niż w XX wieku i nie ma od niego odwrotu. Można tylko, analizując historię tego procesu, próbować unikać powtarzania błędów, których konsekwencje były najbardziej dramatyczne.
Książka "1493. Świat po Kolumbie" ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis. (PAP)
aszw/ ls/