Hanna Chrzanowska uczy nas wyczulenia na drugiego człowieka. Ona sama miała jakiś dodatkowy zmysł. Umiała rozpoznać ludzi, którzy potrzebują pomocy i zawsze była gotowa do jej niesienia – powiedziała PAP Helena Matoga, uczennica Hanny Chrzanowskiej i wicepostulator procesu beatyfikacyjnego.
PAP: Kiedy zatknęła się Pani z Hanną Chrzanowską?
Helena Matoga: Jako 16-latka wstąpiłam do Uniwersyteckiej Szkoły Pielęgniarsko - Położniczej w Krakowie, w której Hanna Chrzanowska była wicedyrektorką i wykładała "Pielęgniarstwo w otwartej opiece zdrowotnej". Prowadziła praktyki pielęgniarstwa domowego. Hanna wprowadzała nas - uczennice do osób w cięższym stanie. Pamiętam, że osobiście wprowadziła mnie do trojga pacjentów. Przekazywała nam podstawowe informację o chorych, o sytuacji rodziny i o czynnościach, które musimy wykonać.
PAP: Czy udzielała jakichś rad?
Helena Matoga: Na wykładach powtarzała nam, że podstawą opieki domowej jest dobry wywiad. Zanim poszłyśmy do chorych musiałyśmy w szkole, w parach, pod jej czujną kontrolą, przeprowadzić symulację takiej rozmowy. Trzeba było rozeznać sytuację całej rodziny, a nawet to, czy chory może liczyć na pomoc życzliwych sąsiadów.
PAP: Jak Hanna Chrzanowska rozumiała rolę pielęgniarki?
Helena Matoga: Pielęgniarka powinna być - jak to określała "żelazną ręką w aksamitnej rękawiczce". Chorzy bywali bardzo różni. Ona zawsze mówiła: musicie dobrze rozeznać sytuację i zawsze szanować gospodarzy domu. Nie ważne, czy chory wam się podoba, czy jest odrażający, musicie nad nim roztoczyć opiekę.
PAP: W trakcie procesu beatyfikacyjnego za cud uznane zostało uzdrowienie Zofii Szlendak-Cholewińskiej, która była wychowanką Hanny Chrzanowskiej i która przedstawiła ją abp. Karolowi Wojtyle.
Helena Matoga: W trakcie procesu beatyfikacyjnego Zofia Szlendak-Cholewińska sama złożyła świadectwo o swoim uzdrowieniu na ręce ks. prof. Stefana Ryłko, referenta ds. kanonizacyjnych. Rzeczywiście w 1957 roku to ona przedstawiła Hannę ks. Karolowi Wojtyle. Od tej pory zawiązała się ich współpraca i przyjaźń. Po raz pierwszy z Hanną odwiedził 30 chorych w ich domach w okresie Wielkiego Postu. Dzięki niemu łatwiej mogła uzyskać pomoc zgromadzeń zakonnych i zgodę proboszczów na działalność charytatywną przy parafiach.
PAP: Ilu świadków złożyło zeznania przed trybunałem w trakcie procesu beatyfikacyjnego?
Helena Matoga: Siedemdziesięciu dwóch. To były pielęgniarki, wolontariusze, jej pacjenci, ale też spowiednik oraz sąsiedzi Hanny Chrzanowskiej.
PAP: Kiedy Hanna Chrzanowska zdecydowała, że będzie się zajmować pielęgniarstwem środowiskowym, społecznym?
Helena Matoga: Wyjeżdżając w 1925 r. do Paryża na stypendium Fundacji Rockefellera poświęcone pielęgniarstwu społecznemu jeszcze o tym nie myślała. Jak pisała "runęło na nią piękno Paryża". Miała praktyki we francuskich ambulatoriach i w szpitalu. Zaliczyła wszystkie zajęcia, a po powrocie do Krakowa wykładała w Szkole Pielęgniarek i Opiekunek Zdrowia zdrowie publiczne. Prowadziła poradnię dziecięcą, praktyki w poradni przeciwgruźliczej i zdążyła założyć poradnię ginekologiczną dla kobiet. Odbyła też miesięczny staż z higieny szkolnej w Belgii, co w latach 20 było novum. Organizowała pierwsze gabinety medycyny szkolnej w Krakowie.
Rokiem przełomu zawodowego był dla niej rok 1957. Musiała odejść ze Szkoły Pielęgniarstwa Psychiatrycznego w Kobierzynie z powodów światopoglądowych.
Przełom religijny w życiu Hanny Chrzanowskiej nastąpił wcześnie w latach 30. ubiegłego wieku. Myślę, że wpływ na jej religijność i pogłębienie wiary miała praca pod kierunkiem Marii Epstein oraz współpraca z Marią Starowiejską przy redagowaniu „Pielęgniarki Polskiej".
PAP: Co zdaniem Hanny Chrzanowskiej należało do zadań pielęgniarek, które zajmowały się chorymi w domach?
Helena Matoga: Początki pielęgniarstwa parafialnego były bardzo trudne, musiała pokonać opór proboszczów. Tylko dzięki abp. Wojtyle, w którym miała wsparcie, udało się jej tak wiele zrobić. Mogła działać nie tylko w Krakowie, ale w całej diecezji. Ona też była konsekwentna, wiedziała czego chce i jak powinno to funkcjonować. Do najważniejszych zadań należało rozpoznanie potrzeb, zapewnienie bezpieczeństwa choremu, systematyczna pielęgnacja, wsparcie duchowe.
PAP: Jaka była Hanna Chrzanowska?
Helena Matoga: Wspaniała, ciepła, bezpośrednia.
PAP: Bałyście się jej, czy ją podziwiałyście?
Helena Matoga: Kochałyśmy ją. Była dla nas niekwestionowanym autorytetem.
PAP: Opieka domowa i opieka hospicyjna jest dziś dobrze rozwinięta, Hanna Chrzanowska była jej prekursorką. Które z zasad, jakie opracowała, powinny obowiązywać dziś?
Helena Matoga: Ciągłość opieki - do wyzdrowienia lub do śmierci. Hanna Chrzanowska propagowała "Rachunek sumienia pielęgniarki", który zmusza nas do refleksji nad własną postawą, relacjami z Bogiem i pacjentem. Uświadamia, że pielęgniarka katolicka została obdarowana powołaniem do służby człowiekowi przez Boga. Ewangeliczne uczynki miłosierne Chrystusa winny być przykładem do doskonalenia swoich umiejętności i postępowania zgodnie ze swoim sumieniem.
PAP: Czego możemy się od niej uczyć?
Helena Matoga: Wyczulenia na drugiego człowieka. Hanna miała jakiś dodatkowy zmysł. Nigdy nie była obojętna. Umiała rozpoznać ludzi, których coś trapi, którzy potrzebują pomocy i zawsze była gotowa do jej niesienia. Jej ulubionym powiedzeniem było "Żeby wam się chciało chcieć".(PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ mhr/