
Na cmentarzu żydowskim w Kielcach uczczono w środę pamięć 45 dzieci żydowskich zamordowanych 75 lat temu przez hitlerowców. Najmłodsze z nich miało zaledwie 15 miesięcy, a najstarsze 13 lat.
Tragiczne wydarzenia rozegrały się niecały rok po zagładzie kieleckiego getta, kiedy w sierpniu 1942 roku Niemcy wywieźli do Treblinki i zgładzili ponad 20 tysięcy Żydów, a 7 tysięcy zamordowali na terenie miasta. W Kielcach została wtedy jedynie garstka Żydów, która była wykorzystywana jako siła robocza w obozach pracy.
„23 maja 1943 roku urządzono zbiórkę na placu apelowym obozu, podczas której odebrano dzieci rodzicom i zamknięto je razem w drewnianym baraku. Dzieci uznane za niezdolne do pracy przewieziono na cmentarz żydowski i bezlitośnie zamordowano” – przypomniał wydarzenia sprzed 75 lat Piotr Świerczyński ze Stowarzyszenia im. Jana Karskiego w Kielcach, organizatora uroczystości.
Na grobie pomordowanych dzieci złożono wiązanki kwiatów. Odczytano także przesłanie Stefana Zabłockiego. 75 lat temu wraz z dwójką kolegów udało się mu ukryć, dzięki czemu uniknął śmierci.
„Ustawiono nas wszystkich na placu znajdującym się na terenie obozu, między ulicami Stolarską i Jasną. Na tym placu stali wszyscy dorośli i dzieci, byli tam także moi rodzice. Nagle ktoś chwycił mnie za kark i zaciągnął do małego domku. W tym domku zgromadzono prawie wszystkie dzieci. Razem z dwoma znajomymi chłopcami zobaczyliśmy wejście na strych i udało się nam ukryć. Słyszeliśmy płacz dzieci. Dobiegł nas ryk silników samochodowych. Dzieci wywieziono na cmentarz i tam zamordowano” - wspominał dzień 23 maja 1943 roku Zabłocki, który miał wówczas 13 lat.
Najmłodsze z zamordowanych dzieci miało zaledwie 15 miesięcy, a najstarsze 13 lat. „Jakim człowiekiem trzeba być, żeby stanąć przed takimi dziećmi z zimna krwią i je zastrzelić. A potem może wrócić do domu i bawić się z własnymi dziećmi” – pytał w liście Zabłocki, więzień obozów w Auschwitz i Braunschweig, mieszkający obecnie w Szwecji.
Naoczny świadek tragicznych wydarzeń sprzed 75 lat zaapelował w przesłaniu do uczestników, by nigdy nie osądzać ludzi według przynależności do grupy. "Ocenę należy zawsze formułować indywidulanie, bo w każdej grupie są ludzie dobrzy i źli. Nigdy nie można oceniać ludzi po tym, skąd pochodzą i jaki mają kolor skóry. Nie można być pasywnym, kiedy innym dzieje się krzywda. Czuliśmy się bardzo samotni, kiedy nas mordowano, a cały świat milczał. Takim złym siłom trzeba się przeciwstawiać i z nimi walczyć, żeby świat był lepszy. Bo gdybyśmy nie walczyli ze sobą i nie prześladowali się nawzajem, i starali się zrozumieć, to raj byłby już tutaj, na ziemi” – napisał w liście Stefan Zabłocki.
Po wojnie na terenie cmentarza ustawiono tablicę z nazwiskami pomordowanych dzieci, przygotowano również pomnik na ich grobie. Od kilku lat przyjął się zwyczaj, że odwiedzający cmentarz kładą na tej mogile zabawki. (PAP)
Autor: Janusz Majewski
maj/