Trzy żyjące osoby spośród ośmiu, które protestowały na Placu Czerwonym przeciwko inwazji na Czechosłowację w sierpniu 1968 roku, są w Pradze. W czwartek w Bibliotece Vaclava Havla mówili m. in., że inwazja pokazała, iż dyskusje z reżimem komunistycznym nie mają sensu.
Pawel Liwtinow, Tatiana Bajewowa i Wiktor Fajnber przyjechali do Pragi po nagrodę Ministerstwa Spraw Zagranicznych Gratias agit przyznawaną za propagowanie dobrego imienia Czech poza granicami. W dyskusji w Bibliotece Vaclava Havla wspominali na swoją demonstrację przeciwko okupacji Czechosłowacji, akcję milicji i późniejsze lata spędzone w obozach pracy, więzieniach lub szpitalach psychiatrycznych. Mówili też o szerszym wpływie wydarzeń sierpnia 1968 roku na ówczesne radzieckie społeczeństwo.
„W pewnym sensie wzmocniło to ruch dysydencki. Wówczas istniały jeszcze iluzje, że reżim będzie się jeszcze jakoś zmieniać, że będzie można z nim negocjować, dojść do kompromisów. Kiedy doszło do interwencji wojskowej, wszyscy zrozumieli, że z drugiej strony nie ma partnera do rozmowy, tylko jest niemiłosierny nieprzyjaciel, okrutny i niewzruszony” – mówił jeden z uczestników protestu Wiktor Fajnber.
Paweł Litwinow dodał, że w swoim starciu z reżimem komunistycznym, dysydenci starali się przestrzegać sowieckiego prawa i między innymi spotykali się z barierą - w Rosji istniała niska świadomość prawa, przez co całe funkcjonowanie społeczeństwa było wadliwe.
„Gdy wojska sowieckie odeszły i skończył się sowiecki wpływ, Czechosłowacja szybko wróciła do demokratycznych rozwiązań, bo miała do czego wracać. W Rosji, po rozpadzie Związku Radzieckiego także wrócono do starych porządków, w tym do nieszanowania prawa i do jego naruszeń” – mówił Litwinow. Dlatego też, jego zdaniem, dzisiaj potrzebni są ludzie występujący przeciwko Władimirowi Putinowi, występujący na rzecz zmiany systemu, ale także na rzecz stworzenia prawnych standardów, których obywatele będą przestrzegać.
Bajewowa, Litwinow i Fajnberg są ostatnimi z żyjących ośmiu demonstrantów, którzy 25 sierpnia 1968 roku protestowali na Placu Czerwonym w centrum Moskwy przeciwko inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Mieli ze sobą transparenty z napisem „Za naszą i waszą wolność”, „Zostawcie w spokoju Dubczeka”, a także czechosłowackie flagi.
W ciągu kilku minut ich protest został zlikwidowany przez milicję, a oni sami dostali się w tryby niszczącej sowieckiej machiny.
Podczas dyskusji w bibliotece Vaclava Havla przypomniano także nieżyjących już dziś uczestników protestu. Natalia Gorbaniewska, Konstanty Babicki, Larysa Bogorazowa, Wadim Delon, Władimir Dremljuga razem z obecnymi w Litwinowem, Bajewową i Fajnbergiem tworzyli grupę nazywaną w Czechosłowacki grupą ośmiu wspaniałych. „Byliśmy naukowcami, artystami i robotnikami, którzy nie chcieli pogodzić się ze zniszczeniem niewielkiego, sąsiedniego kraju” – mówił w Bibliotece Vaclava Havla Fajnberg.
Czeskie media przypomniały, że nagroda ministerstwa spraw zagranicznych nie będzie pierwszą, jaką przedstawiciele „ośmiu wspaniałych z Placu Czerwonego” dostają od czeskiego państwa. Między innymi Natalia Gorbaniewska (od 2005 roku polska obywatelka) została wyróżniona pośmiertnie przez prezydenta Milosza Zemana.
Syn Gorbaniewskiej, Jarosław odrzucił honory wskazując na prorosyjskie sympatie czeskiego prezydenta. Pozostali żyjący uczestnicy protestu z 1968 roku wydali wówczas wspólne oświadczenie, w którym miedzy innymi stwierdzili: „Wolność jest niepodzielna, jest taka sama dla Ukraińców, Czechów i Tatarów Krymskich. Jeżeli jest niszczona w jednym miejscu, dotyczy to innych miejsc”. Zgodnie z tą maksymą, trójka Rosjan uczestniczyła w czwartek w manifestacji domagającej się uwolnienia ukraińskiego reżysera Ołeha Sencowa, który został skazany na 20 lat więzienia. Podpisali petycję wzywającą do uwolnienia z rosyjskich zakładów karnych wszystkich ukraińskich więźniów sumienia.
Nagroda Gratias agit przyznawana jest przez czeskie ministerstwo spraw zagranicznych w akcie wdzięczności dla tych, którzy dbają o dobre imię Czech poza granicami kraju.
Wśród laureatów są między innymi reżyserka Agnieszka Holland, która ukończyła szkołę filmową w Czechach i zrealizowała film o narodowym bohaterze Janie Palachu, brytyjski dramaturg Tom Stoppard i mająca czeskie korzenie była sekretarz stanu USA Madeleine Albright.
Jak podaje czeska prasa, trójka z Placu Czerwonego ma odebrać nagrodę Gratias agit w imieniu całej grupy protestujących w sierpniu 1968 roku. (PAP)
Z Pragi Piotr Górecki
pg/ mbud/