Publicysta i b. szef "Dziennika" Robert Krasowski ma przeprosić redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika - orzekł w piątek sąd. Michnik pozwał Krasowskiego m.in. za słowa pod swym adresem, że "jedną trzecią życia poświęcił obronie byłych ubeków".
Zgodnie z wyrokiem Krasowski ma opublikować przeprosiny w "Gazecie Prawnej", w których m.in. przyzna, że jego stwierdzenia "nie polegały na prawdzie i tym samym podważyły dobre imię A. Michnika". Ponadto publicysta musi wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny. Sąd w całości uwzględnił żądania pozwu przeciw Krasowskiemu.
"Pozwany de facto nie przedstawił żadnego dowodu na wykazanie prawdziwości swoich twierdzeń, sąd ponadto kierował się stanowiskiem większości biegłych wypowiadających się w tej sprawie" - uzasadniał orzeczenie sędzia Zbigniew Szczuka.
Proces dotyczył artykułu opublikowanego w 2007 r. przez Krasowskiego - ówczesnego naczelnego gazety "Dziennik. Polska, Europa, Świat" - pod tytułem "O rycerzach lustracyjnej wojny". Krasowski pisał o krytyce Michnika wobec lustracji, a zarazem stwierdził, że "jedną trzecią życia poświęcił na obronę byłych ubeków". "Wielka, chyba największa legenda opozycji trywializowała się w kolejnych dowodach na to, że kolaboracja i sprzeciw były w istocie tym samym" - napisał wtedy Krasowski.
Proces dotyczył artykułu opublikowanego w 2007 r. przez Krasowskiego - ówczesnego naczelnego gazety "Dziennik. Polska, Europa, Świat" - pod tytułem "O rycerzach lustracyjnej wojny". Krasowski pisał o krytyce Michnika wobec lustracji, a zarazem stwierdził, że "jedną trzecią życia poświęcił na obronę byłych ubeków". "Wielka, chyba największa legenda opozycji trywializowała się w kolejnych dowodach na to, że kolaboracja i sprzeciw były w istocie tym samym" - napisał wtedy Krasowski.
Proces toczył się przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga, gdzie trafił pozew o ochronę dóbr osobistych. Krasowski wnosił o oddalenie powództwa twierdząc, że nie podał faktów, a jedynie opinie - do których miał prawo.
"Chodzi jednak o to, jak postrzegane będą określone twierdzenia w odbiorze czytelników; w tekście nie było zwrotów: +wydaje się+, +należy przyjąć, że+, tylko były konkretnie postawione zarzuty" - mówił w piątek sędzia. Dodał, że "nawet jeśli intencje pozwanego były inne, odbiór tekstu u czytelników był jednoznaczny", a sporne słowa mogły być postrzegane jako informacja.
Krasowski na początku lutego, podczas ostatniej rozprawy mówił m.in., że "z wielu pożytecznych inicjatyw", jakie były udziałem Michnika w ostatnich latach, "najbardziej wyrazista stała się akcja sprzeciwu wobec lustracji". "To wszystko powoduje, że Adam Michnik przez dużą cześć społeczeństwa zaczyna być kojarzony z bronieniem oskarżonych o agenturę, tak jak sprawy Lesława Maleszki (b. publicysty "GW", ujawnionego jako agenta SB - PAP), czy pisarza Andrzeja Szczypiorskiego" - zaznaczał.
Szczuka w uzasadnieniu wyroku zaznaczył jednak, że przytoczony przez pozwanego przypadek Maleszki "był argumentem chybionym". "Powodowie wykazali, że po ujawnieniu sprawy Maleszki działania redakcji były jednoznaczne" - wskazał sąd.
Sąd przypomniał też, że przy okazji tego procesu podnoszono przekonanie, iż znani dziennikarze powinni podejmować polemiki na łamach prasy, a nie na sali sądowej. "Powodowie nie chcieli występować do sądu, było tzw. przedsądowe wezwanie do rozmów ugodowych, ale do tego trzeba zgody drugiej strony. Pozwani nie podjęli tej propozycji, a nawet na łamach swego dziennika starali się zaostrzyć spór" - zaznaczył sędzia. Dodał, że Krasowski podczas procesu nie wykazał również, aby działał w interesie społecznym.
Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik Krasowskiego zapowiedział apelację. (PAP)
mja/ bos/ jbr/