Szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin skrytykował śledztwo w sprawie wypowiedzi prezesa Towarzystwa Ukraińskiego Grzegorza Kuprianowicza w związku z jego wypowiedziami w Sahryniu na uroczystościach ku czci Ukraińców pomordowanych przez polskie podziemie w 1944 roku.
"Kategorycznie sprzeciwiamy się wykorzystywaniu mechanizmu sądowego do prześladowania jednego z głównych działaczy ukraińskiej społeczności w Polsce, który robi niezwykle dużo dla polsko-ukraińskiego pojednania historycznego" – napisał minister na Facebooku we wtorek.
"Uważam, że społeczeństwo obywatelskie w Polsce ma poważne podstawy do zaniepokojenia. Właśnie takie, pojedyncze zdarzenia, do których dochodzi gdzieś w regionach i wymierzone są przeciwko przedstawicielowi mniejszości narodowej, niejednokrotnie stawały się w różnych krajach początkiem szerokiego ataku na demokrację" – podkreślił.
W ocenie Klimkina postępowanie przeciwko Kuprianowiczowi stało się możliwe po przyjęciu nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która – jak oświadczył - wywołała ostrą krytykę na Ukrainie, w Stanach Zjednoczonych i Izraelu.
"Niektórzy analitycy wyrażali nadzieję, że w związku z jej czysto propagandowym charakterem (...) ustawa nie będzie realizowana. Widzimy jednak, że minęło kilka miesięcy i już mamy precedens jej zastosowania. Nie może to nie wywoływać głębokiego zaniepokojenia" – uważa Klimkin.
Minister przypuszcza, że śledztwo wobec Kuprianowicza, wszczęte na wniosek wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka, to wynik dążeń "regionalnego polityka do zdobycia taniej popularności na podsycaniu skandalu międzynarodowego". "Jestem jednak przekonany, że polskie społeczeństwo powinno zdecydowanie reagować na wszelkie podobne spekulacje" – napisał Klimkin.
14 sierpnia Prokuratura Okręgowa w Zamościu (woj. lubelskie) wszczęła śledztwo w sprawie wypowiedzi Kuprianowicza, wygłoszonej w Sahryniu w lipcu br. "Śledztwo zostało wszczęte w kierunku art. 133 kodeksu karnego" – mówiła wtedy PAP zastępca Prokuratora Okręgowego w Zamościu Ewa Kuźnicka. Chodzi o przepis dotyczący publicznego znieważenia narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech.
10 marca 1944 roku oddziały Armii Krajowej uderzyły na Sahryń na Lubelszczyźnie, paląc tę zasiedloną głównie przez Ukraińców wieś i zabijając jej mieszkańców, w tym kobiety i dzieci. Według różnych szacunków, w Sahryniu zginęło wówczas od 200 do 800 osób. W uroczystości na cmentarzu w Sahryniu uczestniczył prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
Kuprianowicz powiedział w Sahryniu m.in., że ponad 74 lata temu zginęli tu obywatele Rzeczypospolitej, ukraińscy, prawosławni mieszkańcy tej ziemi, "na której od stuleci żyli ich przodkowie". "Zginęli oni z rąk innych obywateli Rzeczpospolitej, dlatego że mówili w innym niż większość języku i byli innego wyznania. Ta zbrodnia przeciwko ludzkości popełniona została przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego" - mówił.
Wojewoda Czarnek uznał, że Kuprianowicz zrównuje wydarzenia w Sahryniu z wydarzeniami na Wołyniu z 1943 roku i – jak mówił Czarnek - "zrównuje 130 tysięcy ofiar (Polaków) ludobójstwa (dokonanego przez) Ukraińców nacjonalistycznych z kilkuset osobami cywilami ukraińskimi, którzy zginęli w Sahryniu 10 marca 1944 roku", a to "może stanowić przestępstwo".
Wojewoda wskazał na przepisy dotyczące przestępstwa znieważania narodu polskiego, a także na przepis art. 55 ustawy o IPN, który w połączeniu z art. 1 mówi, że kto publicznie wbrew faktom zaprzecza zbrodniom nacjonalistów ukraińskich podlega karze pozbawienia wolności. W tym zakresie postępowanie sprawdzające w sprawie wypowiedzi Kuprianowicza prowadzą także prokuratorzy IPN.
Kuprianowicz w oświadczeniu przesłanym mediom pisał, że działania wojewody "mogą być odebrane nie tylko jako prowadzące do zaognienia stosunków polsko–ukraińskich, ale przede wszystkim jako próba zastraszania społeczności ukraińskiej regionu i uniemożliwienia przedstawiania przez mniejszość narodową własnego spojrzenia na historię".
"Wojewoda lubelski Przemysław Czarnek dokonuje manipulacji moją wypowiedzią, a podnoszone przez niego zarzuty są kuriozalne i nie odnoszą się do treści mojego przemówienia" – napisał Kuprianowicz. Jego zdaniem trudniej będzie prowadzić dialog polsko-ukraiński, gdyż "decyzją wojewody lubelskiego został on właśnie przeniesiony do gabinetów prokuratorów i, być może, sal sądowych".
Nazwanie przez Czarnka "hucpą" i "prowokacją" uroczystości w Sahryniu z udziałem prezydenta Ukrainy, Kuprianowicz uważa za reakcję skandaliczną i niedopuszczalną. Jego zdaniem wypowiedzi wojewody oznaczają też, że "od władzy idzie przekaz, że Ukrainiec to +nacjonalista+, że nawet udział w uroczystościach żałobnych za pomordowanych rodaków może być powodem do zaliczenia do +ukraińskich nacjonalistów+".
Kuprianowicz zapowiedział, że zwróci się do premiera Mateusza Morawieckiego z pytaniem, czy wypowiedzi wojewody lubelskiego "wyrażają oficjalne stanowisko rządu" i czy działania Czarnka "są wyrazem realizacji polityki Rzeczypospolitej Polskiej wobec mniejszości ukraińskiej".
Kuprianowicz został w czerwcu powołany na stanowisko współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, która jest organem opiniodawczo-doradczym prezesa Rady Ministrów. Prezes Towarzystwa Ukraińskiego jest historykiem, w kręgu jego zainteresowań badawczych są dzieje Chełmszczyzny i Podlasia, historia Kościoła prawosławnego, stosunki polsko-ukraińskie. Jest absolwentem Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, tam też uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ cyk/ ap/ krap/