Świętując dzień 11 listopada, zastanówmy się zatem, czy wiemy tak dokładnie, dlaczego ten dzień jest dla nas Polaków, taki ważny. Ano dlatego, że ostatecznie w styczniu 1919 r. znaleźliśmy się wśród państw, które wygrały 11 listopada I wojnę światową – pisze w artykule wstępnym redaktor naczelny „wSieci Historii” prof. Jan Żaryn.
Niemal cały najnowszy numer miesięcznika „wSieci Historii” jest poświęcony długiemu procesowi odzyskiwania niepodległości. Zdaniem prof. Jana Żaryna w polskiej pamięci historycznej często pomijane są zasługi Komitetu Narodowego Polskiego oraz innych środowisk politycznych, które sprawiły, że ostatecznie w styczniu 1919 r. odrodzona Polska znalazła się po stronie zwycięzców. Zdaniem prof. Żaryna niechętna politycznym kompromisom z narodową demokracją polityka Józefa Piłsudskiego w pierwszych tygodniach niepodległości prowadziła Polskę do zupełnej izolacji międzynarodowej. „Na szczęście dla sprawy polskiej do Warszawy przybył w styczniu 1919 r. Ignacy Jan Paderewski, któremu Piłsudski zdecydował się powierzyć zadanie formowania rządu. Stanowiło to czytelny sukces dla państw Zachodu i dla KNP w Paryżu, że Polska zdecydowała się zostać sojusznikiem zwycięskich mocarstw” – podkreśla redaktor naczelny „wSieci Historii”.
Skomplikowaną sytuację Polski na arenie międzynarodowej kreśli prof. Marek Kornat. Gra interesów wielkich mocarstw – zwycięzców wojny – była jednym z kluczowych czynników korzystnych rozstrzygnięć w sprawie polskich granic. Jak przypomina autor, pierwsze miesiące pokoju były okresem zderzania się dwóch idei: brytyjskiej, która zakładała powstanie słabego państwa polskiego (obejmującego Królestwo Polskie, część Galicji i Wielkopolski) oraz francuskiej, znacznie korzystniejszej dla polskich interesów. „Francuzi byli mocno przywiązani do swojej tezy o konieczności istnienia antyniemieckiej bariery wschodniej. Skoro kandydatura Rosji do tej roli upadła, potrzebny był nowy podmiot tego programu” – podkreśla prof. Marek Kornat. Zauważa również, że mimo ogromnego wysiłku polskiej delegacji w Wersalu argumenty uzasadniające powstanie silnej Polski nie znalazły zrozumienia wśród polityków brytyjskich.
Dla polskich interesów kluczowe było również uznanie nowego państwa na arenie międzynarodowej. Jako jedna z pierwszych swojego przedstawiciela w Warszawie akredytowała Stolica Apostolska. Wizytatorem i nuncjuszem apostolskim w Polsce został Achille Ratti, późniejszy Pius XI. Często nazywany „polskim papieżem” był w międzywojniu jednym uznawany za jednego z najważniejszych orędowników sprawy polskiej i zjednoczenia ziem polskich w pierwszych miesiącach niepodległości.
Znacznie mniej znany jest jego stosunek do totalitaryzmu, z którym niemal namacalnie zetknął się w sierpniu 1920 r., gdy nie opuścił zagrożonej przez bolszewików Warszawy. Krytykował zarówno antychrześcijańskie faszyzm i nazizm, jak i komunizm, który, jak zauważa autor tekstu Karol Kalinowski, był przez niego nazywany „największym w historii buntem przeciwko Bogu”.
Dla sprawy polskiej na arenie międzynarodowej istotna była także rola osobistych kontaktów i bezinteresownego zaangażowania wielu polityków doceniających znaczenie odzyskania niepodległości. Jednym z nich był rzadko dziś pamiętany płk. Edward House. Dyplomata i doradca prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona był inicjatorem pierwszych spotkań Ignacego Jana Paderewskiego i przywódcy USA. „Wilson był pod ogromnym wrażeniem patriotyzmu Paderewskiego. Podzielił jego opinię o niesprawiedliwości historycznej, jaka dosięgła Polskę. Będąc idealistą, postanowił to naprawić i stał się wielkim orędownikiem niepodległości Rzeczypospolitej” – podkreśla Witold Orzechowski. W jego opinii zasługi Paderewskiego i House’a wymagają, w roku stulecia niepodległości, lepszego upamiętnienia.
W najtrudniejszych dniach I wojny światowej i pierwszych miesięcy niepodległości wielkim wsparciem dla Paderewskiego była jego żona. Sylwetkę Heleny Paderewskiej przypomina Joanna Puchalska. Najważniejszym obszarem jej działań była działalność charytatywna współfinansowana przez jej męża. Z jej inicjatywy powstał Polski Biały Krzyż, który miał zajmować się opieką nad polskimi żołnierzami i ludnością cywilną. „Zaopatrywała szpitale polowe i cywilne w leki, pościel, koce i materiały opatrunkowe. Ludności cywilnej przekazywano odzież z darów, organizowano żłobki i szkoły, niesiono pomoc tym, którzy utracili wszystko” – podkreśla autorka.
Niepodległość przyniosła też pełne równouprawnienie polskich kobiet. Dzięki pionierskiej w skali Europy ordynacji wyborczej w Sejmie Ustawodawczym zasiadło osiem posłanek, reprezentujących wszystkie strony sceny politycznej. Ich sylwetki przypomina pisarka historyczna Joanna Puchalska. W jej opinii posłanki nie były wyłącznie symbolicznym akcentem pokazującym aktywność kobiet w odrodzonej Polsce, ale aktywnymi uczestniczkami debat. Jedna z nich, nauczycielka i działaczka katolicka związana z Narodowym Zjednoczeniem Ludowym Maria Moczydłowska, wiele razy występowała wbrew interesom politycznym swojego środowiska. Wiele z jej pomysłów była niezwykle kontrowersyjnych. „W sprawie alkoholu była nieprzejednana i wniosła nawet projekt całkowitej prohibicji, do którego zatwierdzenia zabrakło zaledwie jednego głosu. Uchwalona zaś ostatecznie ustawa o ograniczeniach w spożyciu i sprzedaży napojów alkoholowych funkcjonowała potocznie jako lex Moczydłowska” – pisze Joanna Puchalska.
Odzyskanie niepodległości było jednak przede wszystkim doświadczeniem milionów zwykłych Polaków, którzy często byli zaskoczeni powstaniem swego własnego państwa. „I nagle – gdy grabiliśmy ściółkę – odezwały się dzwony we wszystkich okolicznych kościołach […] Ludzie zdenerwowani rozprawiali, co by to mogło się stać, że we wszystkich parafiach tak dzwonią. […] Aż wreszcie te nasze rozmowy przerwał mój brat Michał […] Powiedział: z urzędu gminnego w Rębowie przycwałował posłaniec na koniu, żeby proboszcz kazał bić w dzwony, bo Polska zmartwychwstała” – pisał jeden z działaczy ludowych na Kielecczyźnie. Jak podkreśla historyk dr hab. Paweł Skibiński, obok entuzjazmu tych dni, wśród Polaków wyczuwalna była niepewność jutra spowodowana ogromną biedą i niestabilnością polityczną. „Kilo masła było w cenie dziennego zarobku inteligenta, dochody stróża kamienicy przekraczały pobory profesora uniwersytetu. […] Bilet kolejowy do niewyraźnych jeszcze granic państwa był w cenie kilograma słoniny” – opisywał rzeczywistość roku 1919 przybyły z Francji żołnierz Błękitnej Armii.
Przez niemal cały okres PRL obchody święta odzyskania niepodległości były zwalczane przez reżim. Mimo to dzień 11 listopada był czczony w środowiskach kombatanckich, katolickich i opozycyjnych. W tych warunkach wyjątkowa była skala tych obchodów w 1978 r. Szczególnym miejscem na mapie niezależnych uroczystości 11 listopada była Warszawa. „Zdaniem SB we mszy w katedrze [św. Jana – przyp. red.] i na przyległych ulicach uczestniczyło ok. 12 tys. osób, natomiast zdaniem organizatorów było ich około 20 tys. Nabożeństwo zakończono apelem poległych i pieśnią +O Boże, skrusz ten miecz, co siecze kraj, do wolnej Polski nam powrócić daj+” – pisze Grzegorz Waligóra z wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak przypomina ks. prof. Józef Marecki, wyjątkowy charakter obchodów 60. rocznicy niepodległości był również efektem wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Wbrew powszechnym opiniom arcybiskup krakowski już od połowy lat siedemdziesiątych był jednym z kandydatów do tronu papieskiego. Ewentualność taką brali pod uwagę także informatorzy Służby Bezpieczeństwa, którzy zauważali silną pozycję Wojtyły w Kościele powszechnym. W swoim artykule ks. prof. Marecki podkreśla rolę niedawno kanonizowanego Pawła VI dla wyboru papieża z „dalekiego kraju”. „Paweł VI był niewątpliwie protektorem Karola Wojtyły. […] Wyrazistym elementem promowania przez Pawła VI krakowskiego metropolity było zaproszenie go do wygłoszenia wielkopostnych rekolekcji w marcu 1976 r. dla pracowników Kurii Rzymskiej” – podkreśla.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /