Szef MSZ Jacek Czaputowicz przekazał sekretarzowi generalnemu NATO informacje nt. możliwego zwiększenia obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Jak tłumaczył, to odpowiedź na działania Rosji. Od Jensa Stoltenberga usłyszał, żeby więcej rozmawiać o tym z sąsiadami.
Wizyta ministra w kwaterze głównej w Brukseli to konsekwencja podpisania przez prezydentów Polski i USA Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa deklaracji o strategicznym partnerstwie, która przewiduje m.in. możliwość potencjalnego zwiększenia amerykańskiej obecności militarnej w Polsce.
Dyplomaci w Sojuszu Północnoatlantyckim informowali, że plany te, określane w Polsce jako "Fort Trump", wywołały zaniepokojenie wśród części państw sojuszniczych. Stolice takie jak Berlin, Rzym czy Paryż nie chcą drażnić Moskwy, natomiast państwa bałtyckie obawiają się negatywnych konsekwencji ze strony Rosji w reakcji na ewentualne zwiększenie obecności wojsk USA nad Wisłą.
Czaputowicz zapewniał, że Polska chce informować swoich partnerów w NATO na temat całego procesu. "Żołnierze amerykańscy są na terenie Polski, są także w trybie stałym. Chcemy, by w przyszłości było ich więcej, dyskutujemy na ten temat i żeby ten charakter tej obecności był większy. Uważamy, że działania podejmowane przez Polskę, ewentualne stacjonowanie wojsk amerykańskich w Polsce w większym zakresie, przyczynią się do zwiększenia bezpieczeństwa naszego kraju, całego regionu i całego Sojuszu Północnoatlantyckiego" - mówił.
Już podczas decydowania o wysuniętej obecności wojsk NATO-wskich na wschodniej flance Sojuszu pojawiły się wątpliwości dotyczące umowy NATO-Rosja z 1997 r. Sojusz zobowiązał się wówczas, że na terenie nowych krajów nie będą rozmieszczane znaczące siły bojowe. Czaputowicz argumentował, że nie można złamać czegoś, co już zostało złamane przez drugą stronę.
"Wątek Rosji jest bardzo ważny, rzeczywiście w dyskusjach jest podnoszone, czy taka obecność nie łamałaby postanowienia umowy NATO-Rosja. My stoimy na stanowisku, że to porozumienie już jest złamane przez Rosję" - oświadczył.
Argumentował, że zarówno wysunięta obecność wojsk NATO w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, jak i działania polskich władz dotyczące większej obecności amerykańskich żołnierzy są odpowiedzią na łamanie przez Moskwę prawa międzynarodowego, w szczególności umowy NATO-Rosja.
"Gdyby Rosja postępowała zgodnie z prawem międzynarodowym, mówiąc konkretnie nie dokonała agresji na Ukrainę, nie podejmowała działań sprzecznych z zasadami prawa międzynarodowego w innych regionach (...), pewno nie byłoby powodów dla tego typu działań" - oświadczył minister. Przypomniał w tym kontekście też o próbie zabójstwa byłego podwójnego agenta Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii czy udaremnionym cyberataku na Organizację ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW).
Czaputowicz powiedział, że różne państwa mają różne kalkulacje. Przyznał, że sekretarz generalny NATO zachęcał go do informowania przede wszystkim sąsiadów o planach dotyczących amerykańskich sił. "Myślę, że z naszym strategicznym partnerem, jakim są Stany Zjednoczone, będziemy takie działania informacyjne prowadzić" - zapowiedział szef MSZ.
Zastrzegł jednak, że współpraca z USA odbywa się w ramach porozumienia dwustronnego, co oznacza, że NATO nie jest włączone w proces podejmowania decyzji w tej sprawie. "To będzie decyzja Stanów Zjednoczonych i Polski, natomiast mi się wydaje, że nasze argumenty są niepodważalne" - zaznaczył.
Przyznał, że jeśli chodzi o kształt amerykańskiej obecności, nic nie jest przesądzone - dyskusje na ten temat trwają w Stanach Zjednoczonych. Do marca ma być opracowany raport, który będzie analizowany przez Kongres. Dyskusje trwają również w Pentagonie. "To jest długotrwały proces. Myślę, że musimy się uzbroić w cierpliwość. To nie jest tak, że z dnia na dzień jakaś baza +Fort Trup+ powstanie" - wskazywał Czaputowicz.
Jak dodał, także razem z sojusznikami w NATO będzie odbywał się proces zastanawiania się, jaką formę powinna przybrać amerykańska obecność w Polsce. Minister przypomniał, że w Polsce już stacjonują wojska amerykańskie - na mocy porozumienia z 2008 r. rozpoczęła się budowa bazy w Redzikowie. 150 żołnierzy jest rozlokowanych na stałe do obsługi ćwiczeń organizowanych cyklicznie; 3 tys. Amerykanów stacjonuje w trybie rotacyjnym, zmieniając się co 9 miesięcy, a 900 funkcjonuje w ramach wysuniętej obrony wojsk NATO-wskich.
Amerykański Kongres zobowiązał szefa resortu obrony do przedstawienia nie później niż do 1 marca 2019 r. raportu oceniającego "wykonalność i zasadność stałego stacjonowania w Rzeczypospolitej Polskiej sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych".
Minister obrony USA James Mattis powiedział niedawno, że Stany Zjednoczone nie podjęły jeszcze żadnych decyzji dotyczących stałej bazy wojsk amerykańskich w Polsce; sprawa jest na wczesnym etapie rozpatrywania.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)
stk/ mobr/ mc/ tgo/