28 stycznia 1919 r. urodził się Franciszek Gabryszewski. Jako Francis Gabreski stał się asem amerykańskiego lotnictwa myśliwskiego. W USA jest bohaterem narodowym. W Polsce jego postać jest mało znana i wspominana tylko przy specjalnych okazjach - powiedział PAP historyk lotnictwa prof. Andrzej Olejko.
Francis Stanley Gabreski urodził się 28 stycznia 1919 r. Oil City (Pensylwania) USA jako Franciszek Stanisław Gabryszewski w rodzinie robotnika kolejowego Stanisława Gabryszewskiego oraz Józefy - polskich emigrantów z Lubelszczyzny.
"Najważniejsze w życiu są obowiązkowość, wiara i odpowiedzialność" - podkreślał w wydanej w Polsce 2001 r. biografii "Gabby - pilot myśliwski" (oryg. Gabby A Fighter Pilot's Life, 1998).
W 1938 r. rozpoczął studia medyczne na prywatnym katolickim Uniwersytecie Notre Dame w South Bend (Indiana). Podczas studiów trafił do prywatnej szkoły lotniczej Holmera Stockerta. Porzucił uczelnię i w lipcu 1940 r. zgłosił się do służby w lotnictwie wojskowym (USAF).
"Amerykańscy koledzy nie potrafili wymówić nazwiska. Gabryszewski stał się więc Frankiem Gabreskim, a dla kolegów - +Gabbym+. Pierwsze loty szkoleniowe odbył w East St. Louis. Nie był uważany za wybitnego pilota, egzaminy zdawał z trudem i nie wróżono mu wielkiej kariery. Ukończył jednak szkolenie w Parks Air College, a następnie został skierowany do Maxwell-Gunter Air Force Base koło Montgomery (Alabama) na zaawansowane szkolenie. W marcu 1941 r. został awansowany do stopnia podporucznika" - powiedział PAP historyk lotnictwa i wykładowca prof. Andrzej Olejko.
"Pierwszym przydziałem oficera był 45. Dywizjon Myśliwski USAF w Wheeler Field około 12 mil na zachód od Pearl Harbor. Jednostka używała myśliwców Curtis P-36 i P-407 grudnia 1941 r. podczas japońskiego ataku na bazę +Gabby+ nie uczestniczył w walce z napastnikami. Część z amerykańskich maszyn została zniszczona na ziemi w czasie nalotu"- wyjaśnił.
W 1942 r. wraz z grupą amerykańskich ochotników zgłosił się do służby w Wielkiej Brytanii. 11 grudnia 1942 r. został przydzielony do 315 Dywizjonu Myśliwskiego RAF zwanego "Dęblińskim", dowodzonego wówczas przez kpt. Tadeusza Sawicza.
"Na myśliwcu Supermarine Spitfire Mark IX +Gabby+ wykonywał głównie loty patrolowe w rejonie Kanału La Manche. Na początku lutego uczestniczył w walce powietrznej z grupą niemieckich Focke-Wulfów Fw 190. Z rąk Wodza Naczelnego gen. broni Władysława Sikorskiego otrzymał Krzyż Walecznych. 26 lutego 1943 r. zakończył służbę z polskimi kolegami, których wspomniał z ogromnym szacunkiem i uznaniem" - dodał.
27 lutego 1943 Gabreski otrzymał przydział 61. Dywizjonu Myśliwskiego wchodzącego w skład 56 Grupy Myśliwskiej 8 Armii Lotniczej USA. Jednostka używała myśliwców Republic P-47C Thunderbolt. "Był to najcięższy i największy jednomiejscowy samolot myśliwski II wojny światowej. Był szybki i silnie uzbrojony, używano go także jako myśliwca bombardującego i do przeprowadzania ataków na cele naziemmne" - ocenia prof. Olejko.
W czerwcu 1943 r. "Gabby" został mianowany dowódcą 61. Dywizjonu Myśliwskiego. Jednostka wykonywała loty osłonowe. 24 sierpnia w pobliżu Dreux major zestrzelił pierwszy z 28 niemieckich samolotów zniszczonych przez niego w powietrzu podczas II wojny światowej. Do listy zwycięstw dołączyły także trzy maszyny zniszczone na ziemi.
"Tego wieczoru, zanim poszedłem spać, rozmyślałem nad tym co się tego dnia wydarzyło. Zabiłem człowieka, byłem tego pewien. Teraz nie czuję wyrzutów sumienia. To nie tak, że chciałem zabijać ludzi, Niemców czy kogokolwiek innego. Ale była wojna i przez trzy lata przygotowywałem się mentalnie i fizycznie do tego dnia, kiedy będę musiał strącić wrogi samolot" - wspominał po latach.
22 maja 1944 r. podczas jednego lotu bojowego mjr Gabreski zestrzelił trzy Focke-Wulfy w okolicy Hanoweru. Kilka tygodni później nad Évreux (Francja) strącił dwa Messerschimtty 109."Dublet i tryplet nie były kwestią przypadku, lecz dowodem, że Gabreski ze zestresowanego +żołtodzioba+ stał się wybitnym pilotem myśliwskim" - ocenił historyk.
W czerwcu 1944 r. oznakowany, jak wszystkie alianckie samoloty biało-czarnymi pasami identyfikacyjnymi, Thunderbolt Gabreskiego oznaczony kodem literowym HV -A i wizerunkiem buldoga w lotniczych goglach i pilotce był jedną z licznych maszyn myśliwskich wspierających inwazję w Normandii. W tym czasie 61 Dywizjon operował z lotniska w Boxted w hrabstwie Essex. Lotnicy jednostki osłaniali dzienne wyprawy bombowe nad Północną Francją, Belgią, a także zachodnią częścią Rzeszy.
"Amerykanie, w tym major +Gabby+, wykonywali także misje typu +sweep+ (wymiatanie)- zestrzeliwanie pojedynczych niemieckich samolotów oraz niszczyli je na lotniskach. Luftwaffe praktycznie nie prowadziła skutecznych działań przeciw siłom inwazyjnym. Pociski i bomby Thunderboltów niszczyły kolumny pojazdów bojowych oraz sparaliżowały transport kolejowy w zachodniej i północnej Francji. W obawie przed atakami lotniczymi niemieckie dywizje bojowe poruszały się po drogach wyłącznie nocą. Alianci uzyskali całkowite panowanie w powietrzu" - przypomniał historyk.
27 czerwca 1944 r. jego mechanik namalował na kadłubie dwudziestą siódmą flagę ze swastyką, symbolizującą zestrzelone samoloty wroga. Kilka dni później odniósł nad Évreux swoje ostatnie zwycięstwo w czasie II wojny światowej. 20 lipca 1944 r. podczas lotu bojowego zaatakował stojące na lotnisku Bassenheim koło Koblencji trzy bombowce Heinkel He-111. Po chwili ponowił atak i został ostrzelany przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą.
"+Gabby+ zszedł na zbyt niski pułap, uszkodził śmigło i lądował przymusowo na oddalonej kilka kilometrów łące. Wydostał się o własnych siłach i przez pięć dni ukrywał się w pobliskim lesie przed poszukującymi go Niemcami. Trafił do niemieckiej niewoli, do Stalagu Luft I w Barth (Meklemburgia-Pomorze Przednie), gdzie szczęśliwie dotrwał do końca wojny" - wskazał.
W czerwcu 1945 r. Gabreski ożenił się z Catherine Mary Cochran, mieli dziewięcioro dzieci. W 1949 r. ukończył studia na wydziale nauk politycznych Columbia University. Po wybuchu wojny w Korei powrócił do służby w lotnictwie jako dowódca 56. Grupy Myśliwskiej. Prof. Olejko podkreślił, że "dowodzenie ponad 40 pilotami myśliwskimi wymagało dużej charyzmy, jednak jako wojenny bohater i as myśliwski Gabreski cieszył się wielkim szacunkiem wśród podkomendnych".
Na przełomie lat 40. i 50. samoloty z napędem tłokowym w znacznej mierze zostały wyparte przez odrzutowce Lockheed P-80 Shooting Star i North American F-86E Sabre. "Od czasu II wojny światowej zmieniła się taktyka walki - natychmiastowy kontakt i szybkie otwarcie ognia, a nie walka kołowa i +wchodzenie na ogon+. Nie było już walk zespołowych, ale błyskawiczne starcia jeden na jednego. W Korei o wszystkim decydowała szybkość" - wyjaśnił.
Historyk podkreśla, że używane przez Północną Koreę sowieckie myśliwce odrzutowe MiG-15 okazały się groźnymi przeciwnikami dla F-86. W rejonie rzeki Jalu tworzyły one tzw. "aleję Migów" - Amerykanie ponieśli tam pierwsze straty. Nie mogli także atakować rozmieszczonych na terenie Chin lotnisk wojskowych. Każde naruszenie chińskiej przestrzeni powietrznej groziło eskalacją konfliktu.
8 lipca 1951 r. Gabreski strącił pierwszego koreańskiego MiGa-15, a w ciągu następnych miesięcy dwa kolejne. Do 12 kwietnia 1952 r. zestrzelił sześć samolotów przeciwnika i wykonał 100 lotów bojowych. Do Stanów powrócił jako wojenny bohater. W Białym Domu przyjął go prezydent Harry Truman. Burmistrz San Francisco, Elmer Robinson wręczył mu symboliczny klucz do miasta. "To było dość ekscytujące dla polskiego chłopaka z Oil City, który prawie wyleciał ze szkoły dla pilotów" - napisał po latach. Łącznie zestrzelił 34 niemieckie i koreańskie samoloty.
Po zakończeniu wojny w Korei był m.in. dowódcą 354 Skrzydła Myśliwskiego. Po przydzieleniu go na stanowisko szefa operacji bojowych w biurze zastępcy inspektora generalnego w bazie sił powietrznych Norton w południowej Kalifornii uczęszczał do Air War College w bazie sił powietrznych Maxwell. Został przydzielony na stanowisko zastępcy szefa sztabu Dziewiątego Sił Powietrznych. Dowodził jednostkami lotnictwa m.in. w Myrtle Beach w Południowej Karolinie i Kadena (Japonia). Od sierpnia 1964 r. był dowódcą 52. Skrzydła Myśliwskiego w bazie sił powietrznych Suffolk County w stanie Nowy Jork. Służbę wojskową zakończył 1 listopada 1967 r.
W ślady ojca poszli dwaj synowie, którzy ukończyli wojskową akademię lotniczą w Colorado Springs.
W 1991 r. lotnisko Suffolk County na Long Island przemianowano na Francis S. Gabreski Airport. jego imię nadano także bazie Gwardii Narodowej.
W latach 90. pułkownik kilkakrotnie odwiedził Polskę.
31 stycznia 2002 r. Gabreski zmarł na atak serca w szpitalu Huntington (Long Island). Podczas uroczystości pogrzebowych na Calverton National Cemetery na Long Island żegnały go tysiące osób - cywilów, wojskowych i przedstawicieli Polonii. Lotniczy hołd oddali pilocy czterech myśliwców F-15. Zgodnie z ostatnią wolą do grobu włożono jego kombinezon lotniczy.
W czerwcu 2016 r. Gabreski – trzeci na liście asów myśliwskich USAF został uhonorowany pośmiertnie przez Cradle of Aviation Museum. Muzeum lotnictwa na Long Island umieściło pilota w Hall of Fame - galerii sławy. Muzeum wyróżniło 22 osób, które odegrały istotną rolę w lotnictwie i rozwoju technologii lotniczej.
"Gabreski był asem amerykańskiego lotnictwa w czasie II wojny światowej w Europie, pracował też dla lokalnych zakładów lotniczych (Grumman Aerospace – przyp. PAP) i był dowódcą bazy sił powietrznych Suffolk County. Osiągnął tak wiele w życiu, że bardzo zasłużył, aby uhonorować go do wprowadzeniem do Galerii Sław" - uzasadniał wyróżnienie w rozmowie z PAP kurator muzeum, Josh Stoff.
Przybyła na uroczystość konsul generalna RP w Nowym Jorku, Urszula Gacek powiedziała w rozmowie z PAP, że Gabreski to piękny przykład "polskiego Amerykanina".
"Odnosił ogromne sukcesy nie tylko jako wojskowy, lotnik, ale miał też duży wkład w rozwój przemysłu lotniczego. Zapisał się na stałe w historii Long Island i Stanów Zjednoczonych" – podkreśliła.
"W Stanach Zjednoczonych Gabreski jest bohaterem narodowym. W Polsce jego postać jest mało znana i wspominana jest tylko przy specjalnych okazjach. Nie ma swojego miejsca ani ekspozycji. Nie jest traktowany jako godny następca Kościuszki i Pułaskiego" - podsumował prof. Olejko.(PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ aszw/