Uczy krytycznego myślenia, podważa patriotyczne klisze, odkrywczo opisał opresyjność społecznych relacji - to frazy najczęściej przewijające się w odpowiedziach na pytanie "Dlaczego Gombrowicz wielkim pisarzem był?", na które odpowiadali m.in. Klementyna Suchanow, Tomasz Tyczyński, Lena Frankiewicz.
Tomasz Tyczyński, szef Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli, oddziału Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie uważa, że Gombrowicz jest nam wciąż potrzebny, może nawet bardziej niż kiedykolwiek, bo jest "jak kubeł zimnej wody na rozgorączkowane głowy. Wciąż uczy krytycznego myślenia, prawdziwego indywidualizmu, niezależności, niepoddawania się modom i chwilowym trendom, a także przeróżnym hochsztaplerom, którzy kradną nam język i życie. No i dlatego, że naprawdę wielkim pisarzem był i wciąż zachwyca, pozwala się czytać na nowo, zmusza do myślenia. A dla mnie jest przede wszystkim autorem +Dziennika+ – jak to ktoś kiedyś powiedział – najlepszej polskiej powieści XX wieku" - powiedział.
Podobnie widzi sens czytania Gombrowicza współcześnie Cezary Harasimowicz: "Gombrowicz przedstawia Polskę i wszystko co jest związane z duchem polskim na wspak. Jest nam bardzo potrzebne spojrzenie krytyczne na ducha polskiego, w olbrzymim cudzysłowie oczywiście". Twórczość Gombrowicza jest, jego zdaniem, "w opozycji do niezdrowego patriotyzmu zakrawającego na nacjonalizm polski. Gombrowicz stworzył też pojęcie +synczyzny+, które odwraca tradycyjny porządek, pokazując punkt widzenia nie ojca, czyli tradycji, tylko syna, czyli przyszłości". Harasimowicz grał w przedstawieniu Gombrowicza +Trans-Atlantyk+, reżyserowanym przez Eugeniusza Korino we Wrocławiu. "To był okres wybuchu +Solidarności+. Korin bardzo pięknie to porównywał - ruch +Solidarności+" jako bardzo Gombrowiczowską synczyznę. Oczywiście historia to zweryfikowała, ale bardzo mi się podobało, że synczyna jest czymś bardzo oryginalnym i stoi w opozycji do ojczyzny" - wspominał pisarz.
Klementyna Suchanow - pisarka, redaktorka, tłumaczka oraz autorka biografii "Gombrowicz. Ja, geniusz" - uważa, że "Witold Gombrowicz, tak jak artyści większego formatu, nie ma czasu utraty ważności, wszystko jedno, czy minęło sto, sto dwadzieścia czy sto pięćdziesiąt lat". Jej zdaniem każde pokolenie będzie w nim coś odkrywało na nowo. "To widać zresztą w teatrze. Co jakieś dziesięć lat jest odmiana, inne sztuki Gombrowicza stają się modniejsze niż wcześniej, też interpretacje idą w inną stronę" – wyjaśniła. Jej zdaniem to cecha pisarzy ważnych, kanonicznych, wrastających poza swoją epokę i doraźne mody.
Suchanow podkreśla, że Gombrowicz okazał się także odporny na próby zawłaszczenia przez konkretne opcje polityczne. "Kiedy Prawo i Sprawiedliwość dochodziło do władzy, ja oraz inni gombrowiczolodzy zauważaliśmy próby przejęcia Gombrowicza przez prawicę. Ponieważ był ziemianinem, głównie na tym próbowano zbudować wizerunek Gombrowicza-konserwatysty. Ten projekt się jednak nie udał" – przypomniała. Zwróciła uwagę, że "również ze strony państwa jest do wykonania pewien krok, aby Gombrowicza przywrócić wysokiej kulturze bez politycznych łatek". "Gombrowicz przed czymś takim zawsze bronił. Wobec tego polityczne skręcanie go w prawo lub lewo jest bez sensu" – podkreśliła biografka.
Annę Gadt, współautorka (wraz z Marcinem Olakiem) płyty "Gombrowicz" (2020 wyd. Hevhetia), podczas wybierania materiału z "Dzienników" uderzyło, co Gombrowicz pisał o Chopinie i Mickiewiczu. "Właściwie nie o nich samych czy ich sztuce, a o tym, jak służą odbiorcom. Piętnował zarówno artystów schlebiających gustom mas, jak i odbiorców, którym kontakt ze sztuką służy jedynie polepszeniu własnego samopoczucie. Był humanistą stawiającym na pierwszym planie człowieka wrażliwego, dumnego i myślącego. Zdawał się mówić - +Słuchacie, czytacie, ale nie rozumiecie+. Język Gombrowicza jest ostry; był prowokatorem, wyrażał się o świecie dosadnie, bywał radykalny w ocenach. Wszystko u niego było wybuchowe, nic mu się nie zdarzało, wszystko przydarzało. W każdej sytuacji odnajdywał niebanalność i tworzył zjawisko. Poruszyła mnie jego odwaga i siła języka, jakim się posługiwał. Pierwszy raz spotkałam się z taką frazą. Najbardziej jednak przemówiła do mnie jego niezgoda na kołtuństwo, hipokryzję, znajdowanie się w pozycji +na klęczkach+" - powiedziała.
Lena Frankiewicz, reżyserka, podkreśla, że Gombrowicz zapewne obruszyłby się i jednocześnie zachwycił stwierdzeniem, że "wielkim pisarzem był" bo cała jego wewnętrzna konstrukcja zdaje się opierać na sprzeczności i samopodważaniu. "Większość tego, co pisał jest zakorzeniona w analizie relacji jednostki wobec świata zewnętrznego, jednostki nieustannie stwarzającej się i rozpadającej wobec tej rzeczywistości. Gombrowicz rozważał, na ile twórca, człowiek, może być sobą, a na ile musi podporządkować się konwencjom, trendom, oczekiwaniom społecznym, rolom. Myślę, że każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu na pewnym etapie życia i funkcjonowania uprawia taki rodzaj kontredansu między potrzebą szczerości, a nieustannym przymusem autokreacji… Czuję z Gombrowiczem jakieś zagmatwane powinowactwo. Jakbym miała jednym słowem określić ten charakterystyczny dla Gombrowicza gest, byłoby nim +samopodważanie+. Wydaje mi się to bliskie, ponieważ sama w dużym stopniu zbudowana jestem ze zwątpienia i nieustannej rewizji tego kim tak naprawdę jestem, gdzie zmierzam, czego tak naprawdę pragnę i tak dalej. Nieustanne stwarzanie się i rozpadanie tożsamości, maski, gęby są mi bliskie" - powiedziała reżyserka.
"Natomiast zastanawiałam się, jaki w dzisiejszych czasach byłby Gombrowicz. Wydaje mi się to ciekawe, ponieważ kiedyś role społeczne, wspomniane +gęby+, +pupy+ były nam narzucane, a teraz mam wrażenie, sami je sobie z upodobaniem przyprawiamy, stwarzając swój obraz w przestrzeni publicznej, mediach społecznościowych, informując wszystkich, co jemy, z kim śpimy, z kim się pokłóciliśmy. Żyjemy w dobie społecznego narcyzmu, przymusu stwarzania siebie - obecność w przestrzeni publicznej niejako uzasadnia nasze istnienie, czyli jest jednak dość okropne. Zastanawiam się, jakby wyglądał instagram Gombrowicza, gdyby go prowadził. Jego +instagramem+ są wielotomowe, wspaniałe +Dzienniki+, w których esej filozoficzny miesza się z anegdotą, absurdem. Ta anegdota i absurd wydają mi się jego strategią obronną wobec rzeczywistości. Ciekawa jest także próba boksowania się z ceremoniałem i konwencją, a jednocześnie perwersyjne tkwienie w tym. To jest paradoks, a wszędzie tam, gdzie jest paradoks, wewnętrzna sprzeczność, pokazuje się jakaś prawda o człowieku" - mówiła Frankiewicz.
Andrzej Franaszek, literaturoznawca, biograf Miłosza i Herberta uważa, że Gombrowicz może być "ratunkiem z upiornej, polskiej formy". "Może choć trochę pomożemy naszej obolałej ojczyźnie, jeśli młodszych od nas będziemy namawiać, by przeczytali i przemyśleli Gombrowiczowski "Dziennik" - powiedział w rozmowie z PAP w 50. rocznicę śmierci autora "Ferdydurke". Jego zdaniem, przynajmniej dwie książki - "Trans-Atlantyk" i "Dziennik" - powinny być w obowiązkowym kanonie lektur współczesnego Polaka i mogą być traktowane jako lekarstwo. "Jeśli Gombrowicz dziesiątki lat temu pisał o Polaku, który uwielbił samego siebie, swoją płytkość, wszystkie swe wady z pomocą nawet nie Mickiewicza, a dzięki płytkiej sienkiewiczowskiej +Trylogii+, o Polaku, który winien wyzwolić się z tej formy, podobnie zresztą jak z poczucia niższości wobec Zachodu, my widzimy, że ten proces nie powiódł się. A dokładniej: powiódł się jedynie częściowo i dziś jesteśmy społeczeństwem rozerwanym, żyjącym jakby nie tyle w różnych miejscach na mapie, co najdosłowniej w różnych czasach, epokach" - mówił Franaszek.
Zdaniem Jerzego Jarzębskiego, zmarłego kilka lat teatrologa, Gombrowicz, krytykując polskość, więcej robił dla Polski niż jego patriotyczni oponenci. "Przede wszystkim wytłumaczył Polakom, że klękanie przed ojczyzną jest rzeczą niebezpieczną, bo niszczy racjonalne myślenie, zakłóca racjonalną ocenę świata. W Polsce na długo przed Gombrowiczem była duża grupa, która upierała się, że Polacy zawsze byli najlepsi i najsprawiedliwsi i głoszą to nadal, lekceważąc fakty historyczne. Gombrowicz pokazał, że Polak może się czuć naprawdę spełniony, kiedy zyska dystans do ojczyzny i przez to stanie się w swoich sądach suwerenny i po prostu mądrzejszy" - powiedział.
"Po śmierci Witold Gombrowicz dołączył do grona tradycyjnie podnoszących samopoczucie Polaków postaci, jak Kopernik, Chopin czy Maria Skłodowska-Curie. Całe życie się z tego wyśmiewał. Teraz też pewnie chichocze" - podsumował Jarzębski. (PAP)
akr/ pj/ ksi/ zzp/ aszw/