Festiwal Karpaty na Widelcu nie powinien mieć żadnych kompleksów. Widzę, że z każdą edycją jest coraz większe zainteresowanie tą imprezą – powiedział PAP znany krytyk kulinarny, podróżnik Robert Makłowicz, który jest też ambasadorem rzeszowskiego wydarzenia.
W weekend na Rynku w Rzeszowie odbywa się festiwal kulinarny Karpaty na Widelcu. To już trzecia edycja tej imprezy, podczas której wybierany jest m.in. „Najlepszy smak regionu”.
Makłowicz podkreślił, że festiwal z każdą edycją jest coraz większy. Zastrzegł, że nie jest w jury, które przyznaje nagrodę w kategorii produkt regionalny, ale widzi, że jest coraz większe zainteresowanie producentów tym konkursem.
„Dzisiaj też widziałem, co tam było i do próbowania jest coraz więcej. Ta lista tradycyjnych produktów lokalnych, a przynajmniej produktów, które chcą się o takie miano ubiegać, jest coraz dłuższa. Niektóre produkty do spróbowania są fantastyczne” – dodał.
Zdaniem Makłowicza, rzeszowski festiwal nie powinien mieć żadnych kompleksów w porównaniu do innych podobnych wydarzeń w kraju czy za granicą. „Niepotrzebnie mamy kompleksy i Rzeszów, jeśli ma jakieś kompleksy to niepotrzebnie. Przede wszystkim w tej chwili jest to jedno z najważniejszych miast w Polsce” – zawrócił uwagę. W ocenie Makłowicza, Rzeszów bardzo zmienił się w ostatnich latach i jest obecnie „prężnym, akademickim miastem”.
Pytany z jaką potrawą kojarzy mu się Podkarpacie, Makłowicz zwrócił uwagę, że nazwa regionu to termin sztuczny, czysto administracyjny. Dodał, że obecne województwo podkarpackie to „w zależności od terminologii, jaką chcemy używać Małopolska albo Galicja”.
„Sam Rzeszów jest miastem podgórskim. Jest to miejsce na pograniczu, historycznie rzecz biorąc, różnego osadnictwa. Tutaj się ścierają wpływy równinne z wpływami górskimi. Inne ludy zasiedlały góry i inne ludy siedziały na nizinach. Rzeszów był też przystankiem na szlaku handlowym” – zauważył.
Makłowicz podkreślił, że z regionem kojarzą mu się m.in. proziaki. „Proziaki są czymś, co nie występuje wszędzie w Polsce. Nie wszędzie w Polsce sodę nazywa się prozą i nie wszędzie się robi takie placki” – dodał.
Jak zaznaczył, na Podkarpaciu po raz pierwszy spotkał się „z koncepcją dodawania twarogu do żuru”. „Żurek ma wiele oblicz i to jest rzecz stąd. Są też fuczki, to Bieszczady, ale to ten sam region. Mamy Karpaty na Widelcu więc te wpływy karpackie są tutaj bardzo ważne. Fuczki też nie są koncepcją znaną w całej Polsce” – mówił.
Makłowicz w niedzielę na rzeszowskim Rynku zaprezentował swoje kulinarne umiejętności. Przygotował potrawę karpacką znaną na Słowacji jako strapaczka. To kluski na bazie startych ziemniaków, z kiszoną kapustą i skwarkami.
Festiwal Karpaty na Widelcu odbywa się już po raz trzeci. Rozpoczął się w sobotę Karpackim Jarmarkiem Rękodzieła i Produktów Regionalnych. Swoje produkty zaprezentowało ponad 50 wystawców.
Natomiast w Rzeszowskich Piwnicach odbyły się warsztaty kulinarne dla dzieci „Pizza na widelcu”. W ramach imprezy jest też konkurs dla producentów żywności o tytuł „Najlepszy smak regionu 2024”.
Na zakończenie festiwalu w niedzielę wieczorem na scenie na Rynku wystąpi Sokół Orchestra oraz Halina Młynkova. (PAP)
huk/ par/