Mecz w barwach Santosu z kadrą PZPN (5:2) w Chorzowie w 1960 roku i pobyt przy okazji w Warszawie, a ponad pół wieku później promocyjna wizyta na stadionie Legii, krótko przed mundialem w Brazylii. Dla Pelego, zmarłego w czwartek w wieku 82 lat, Polska nie była obcym krajem.
Spotkanie rozegrane 25 maja 1960 roku na wypełnionym po brzegi Stadionie Śląskim w Chorzowie miało charakter sparingu. Biało-czerwoni wystąpili jako kadra PZPN (przygotowywali się do igrzysk olimpijskich w Rzymie), a po drugiej stronie - w ramach swojego międzynarodowego tournee - stanął Santos FC, którego największą gwiazdą był niespełna 20-letni wtedy Edson Arantes do Nascimento, czyli Pele.
Do Katowic Brazylijczycy dotarli dzień wcześniej, pociągiem z Warszawy, witani na dworcu przez polską delegację i tłumy łowców autografów.
W trakcie meczu przewaga gości z Ameryki Południowej nie podlegała dyskusji. Do 83. minuty prowadzili już 5:0, m.in. po dwóch bramkach Pelego. W końcówce spotkania rozmiary porażki zmniejszyli Eugeniusz Faber i Jan Liberda.
Mimo puszczenia pięciu bramek bohaterem polskiej ekipy był bramkarz Edward Szymkowiak, któremu po meczu osobiście pogratulował Pele.
Oficjalnie mecz oglądało 100 tysięcy osób, a według niektórych źródeł nawet 130 tysięcy.
"Co rzucało się najbardziej w oczy, to niewiarygodna jedność, jaką tworzył z piłką każdy zawodnik Santosu, ale przede wszystkim Pele. Piłka kleiła się do nóg, była niewolniczo posłuszna, wędrowała +jak na sznurku+. Brazylijczycy grali w piłkę, nasi z piłką walczyli" - przypomniano na portalu PZPN "Łączy nas piłka", cytując fragment książki Zbigniewa Dutkowskiego "Gwiazdy, bramki, emocje Stadionu Śląskiego" (Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978).
Przy okazji tamtej wizyty w Polsce - kilka dni wcześniej - piłkarze Santosu odbyli trening na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie.
W czasie pobytu w stolicy w maju 1960 roku, jak przypomnieli teraz polscy dziennikarze, Pele i koledzy z Santosu obejrzeli również ligowy mecz Legii Warszawa z Wisłą Kraków.
Spotkanie z biało-czerwonymi na Stadionie Śląskim było jego jedynym występem w Polsce, ale po wielu latach drogi słynnego Brazylijczyka z naszym krajem znów się przecięły.
Ponad pół wieku od tamtego wydarzenia wystąpił w reklamie jednego z dużych polskich banków, wypowiadając - nieco łamaną polszczyzną - zdanie "bo piłka jest okrągła, a bramki są dwie".
W marcu 2014 roku przybył z krótką wizytą do Warszawy. Był honorowym ambasadorem zbliżających się wówczas mistrzostw świata w Brazylii, a na stadionie Legii wziął udział w konferencji prasowej promującej sprzęt sportowy sygnowany jego nazwiskiem, sprzedawany w marketach dużej sieci.
W ramach tej akcji Brazylijczyk zachęcał też do aktywności fizycznej.
Zapytany o polskich piłkarzy, wymienił wtedy Grzegorza Latę i Zbigniewa Bońka.
"Nie mieliśmy kiedyś możliwości kontaktu. Jestem świadomy, że polska piłka ma głębokie tradycje. Pamiętam jednak Grzegorza Latę. Kolejny człowiek, który jest znany w Brazylii, to Zbigniew Boniek" - przyznał Pele.
Powiedział, że nie miałby problemów z dostosowaniem się do obecnego stylu futbolu i będąc w dobrej dyspozycji szybko zaaklimatyzowałby się na boisku.
"Oczywiście obecny futbol jest dużo bardziej fizyczny niż kiedyś. Jednak gdybym dzisiaj był w mojej najlepszej formie, to wyszedłbym na boisko i po prostu bym grał. To tak, jakby zapytać Ludwiga van Beethovena, czy obecnie potrafiłby grać na pianinie" - obrazowo porównał były wybitny snajper.
"Król futbolu" podczas krótkiej wizyty w Warszawie spotkał się także z młodzieżą.
"Domyślam się, że nie do końca wiecie, kim jestem. Macie teraz innych idoli, młodszych ode mnie. Ale możecie sprawdzić w internecie, jak grałem. Może to będzie nieskromne, co powiem, jednak byłem naprawdę dobry" - zwrócił się z uśmiechem do nastolatków.
Zachęcał młodzież do uprawiania sportu, ale zaznaczył, że w życiu liczy się coś innego.
"Możecie wybrać futbol, możecie grać w tenisa czy nawet w baseball. Ale tak naprawdę liczy się tylko to, byście byli dobrymi ludźmi. To jest najważniejsze. I by wokół was było wiele miłości, czego wam serdecznie życzę" - zakończył Pele.
Trzykrotny mistrz świata (1958, 1962, 1970) zmarł w czwartek w szpitalu w Sao Paulo w wyniku niewydolności wielonarządowej spowodowanej nowotworem jelita grubego (we wrześniu 2021 roku przeszedł operację usunięcia guza okrężnicy). Miał 82 lata.
Władze Brazylii ogłosiły trzy dni żałoby po jego śmierci. Pogrzeb zaplanowano na wtorek, ale uroczystości rozpoczną się już dzień wcześniej - na stadionie klubu Santos FC. (PAP)
bia/ cegl/