28 listopada minęła 125. rocznica urodzin Arkadeg Fiedlera, powstańca wielkopolskiego i przedsiębiorcy, podróżnika i pisarza. Odbył ponad 30 podróży po świecie, napisał 32 książki, przetłumaczone na 23 języki; był czołową postacią polskiej literatury podróżniczej XX wieku.
"Był konstruktorem wizji świata kilku pokoleń Polaków zarówno w II Rzeczypospolitej, jak i w czasach PRL-u" - stwierdził biograf pisarza Tomasz Kempiński ("Argumenta Historica", 2016).
Opisywał egzotykę zgodnie z kolonialnym stereotypem, ale - jak napisał Kępiński - "umiał odnaleźć się zarówno w warunkach bezprecedensowego w polskiej kulturze, fenomenalnego rozkwitu życia literackiego w dwudziestoleciu międzywojennym, jak i w skomplikowanej rzeczywistości powojennej Polski".
Był jedynym synem Antoniego Fiedlera oraz Franciszki z domu Krajewicz. Urodził się 28 listopada 1894 r. w Poznaniu. Patriotyczny klimat rodzinnego domu naświetlił Adrian Uljasz: "W obronie polskości ziem zaboru pruskiego pomagała działalność wydawnicza i drukarska, dzięki której ludność zniewolona przez zaborcę miała kontakt z ojczystym słowem drukowanym. W Wielkopolsce taką pracę prowadził chemigraf, drukarz, edytor i nakładca Antoni Fiedler (1869-1919), będący także działaczem niepodległościowym" - napisał Adrian Uljasz, biograf Antoniego Fiedlera ("Przegląd Nauk Historycznych", 2017).
"Gdy oglądam się w przeszłość, widzę wyraźnie, że niemal wszystko zawdzięczam swemu ojcu. Ludzie nad Mekongiem wierzą niewzruszenie, że duch ojca czuwa po śmierci nad swymi dziećmi i coraz bardziej skłonny jestem w to uwierzyć" - ocenił Fiedler w wywiadzie Ryszarda Dzieszyńskiego („Kierunki" 1969).
Wrażliwość dziecka pobudzały wędrówki z ojcem. "Obaj marzyli wtedy o jeszcze większym lesie, jeszcze większej rzece, o wyprawie do pierwotnej, dzikiej dżungli nad Amazonką, gdzie mogli zobaczyć jeszcze piękniejsze i bardziej kolorowe motyle" - podkreślił Kempiński.
W "Kobietach mojej młodości", autobiografii wydanej po śmierci pisarza (1989), czytamy o problemach z nauką na tle pierwszej miłości. Potem Arkady bez zapału i efektów studiował filozofię i nauki przyrodnicze.
Po wybuchu I wojny, trafił do kolumny amunicyjnej we Francji. W 1915 r. przeniesiono go do Poznania na kurs sanitarny; do końca wojny jeździł w pociągu szpitalnym.
W 1917 r. debiutował cyklem wierszy "Czerwone światło ogniska" na łamach poznańskiego dwutygodnika "Zdrój".
Po powrocie do Poznania w 1918 r. wraz z ojcem zaczął działać w Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego. Uljasz podaje, że "Arkady Fiedler (…) pomagał dezerterom z wojska niemieckiego w ukrywaniu się, uczestniczył w przygotowaniach do walki zbrojnej, zbierając broń i organizując szkolenia".
Podczas powstania wielkopolskiego pełnił funkcję szefa sztabu POW. W grudniu 1918 r. został organizatorem Polskiej Żandarmerii Krajowej. Wystąpił z niej latem 1920 r., aby w wieku 25 lat ożenić się z Janiną Ritterówną.
"Wojna wszystko mi okrutnie pokiełbasiła, dawne plany życiowe poszły w rozsypkę" - zauważył w autobiografii "Wiek męski - zwycięski" (1973). Przejął zakład fotochemigraficzny po ojcu, który wówczas zmarł. Zdobył tytuł mistrza chemigrafii po studiach na Akademii Sztuk Graficznych w Lipsku. W kwietniu 1924 r. sam został ojcem: urodziła się Basia.
Po spływie Dniestrem z przyjaciółmi Fiedler zadebiutował książką "Przez wiry i porohy Dniestru", którą wydał własnym nakładem w 1926 r. Od razu wykrystalizował styl, który oscylował na pograniczu reportażu i pamiętnika. Już w pierwszej książce dał idealny portret podróżnika: "jest to przede wszystkim potomek wszystkich zdobywców świata. Lecz zadanie jego jest trudniejsze: bo gdy tamci szli na rozlew krwi, podbój narodów i łup złota, globtroter nowoczesny sięgnie po większa, zdobycz. Będzie ściągał złoto ze słońca, bogacił swą duszę, zdobywał przygody".
W styczniu 1927 r. zmarła matka Fiedlera. "W kilka dni po odejściu matki uświadomiłem sobie cały ogrom marzeń, jakie wpoił mi ongiś ojciec, marzeń o tropikalnym lesie, i zaczęło utwierdzać się we mnie coraz uporczywsze postanowienie odbycia owej wyśnionej wyprawy do Parany możliwie jak najrychlej. Wyprawy, która miała być rzewną pielgrzymką ku czci ojca i spełnieniem jego duchowego testamentu" - napisał.
W "Kobietach mojego życia" wyznał: "W tamtym też okresie coraz bardziej ogarniałem wzorem Gauguina elementy geograficzne poprzez pryzmat zmysłowości". Choć niemal całe otoczenie potępiło tę decyzję, "porzucił prowadzenie zakładu, przynoszące mu duże dochody, aby zostać zawodowym podróżnikiem i pisarzem" - napisał Uljasz.
Fiedler chwalił się niezależnością finansową: "To chyba swoisty rekord: dwadzieścia kilka moich wypraw w świat (…) odbywałem zawsze na własny koszt, czerpiąc środki z honorariów za książki, i nigdy, ani razu, nie korzystając z oficjalnej subwencji".
W listopadzie 1928 r. Fiedler wypłynął z Hawru do Brazylii: "Z pierwszego dnia utkwiły mi w pamięci dwa wrażenia: przejmująca woń wilgotnej, rozgrzanej zieleni, uderzająca w nozdrza jak kapryśne perfumy zwariowanej kokoty, oraz widok barwnej chmary kilkuset motyli na niewielkiej, podmokłej polanie wśród palm na przedmieściu stolicy. Miało to posmak surrealizmu" - napisał w „Wieku męskim…".
Po dziewięciu miesiącach, w sierpniu 1929 r., Fiedler przywiózł do Polski materiał na dwie książki oraz 1150 ptaków, 100 ssaków, 46 gadów i płazów, 4000 motyli, 2000 chrząszczy dla muzeum, 30 żywych ssaków i ptaków dla ZOO i 20 storczyków dla poznańskiej palmiarni.
Ale jego małżeństwo i zakład drukarski były w ruinie. Po sprzeczce, żona "bez słowa chwyciła Basię, pośpiesznie zagarnęła jakieś rzeczy i opuściła dom. (…) niewybaczalną moją winą było to, że śmiałem marzyć i być sobą. (…) miałem pozostać tylko dzielnym rzemieślnikiem ciułającym pieniądze i niczym więcej" - opowiedział po latach. Tragedii dopełniła śmierć jedynaczki na zapalenie opon mózgowych. Odtąd tęsknota za tropikami nie miała hamulca. "To było chyba opętanie" - napisał Fiedler o tym, jak dzień i noc marzył o wyprawie nad Amazonkę.
Związał się z młodą kobietą o imieniu Aleksandra. To był namiętny i burzliwy związek otwarty, który zerwała dopiero II wojna. Trwał, pomimo wzajemnej niewierności: "była zmysłowa i wciąż kusząca i ponętna, ale właśnie owa cholernie wybujała zmysłowość przysparzała jej kłopotów, a mnie niepokoju. Wzruszająco oddana tylko tak długo, jak byliśmy blisko siebie, rozkoszna dziewczyna stworzyła aurę nieustannej rozterki i niepewności naszego jutra" - napisał Fiedler w autobiografii.
W 1933 r. Fiedler sprzedał za 5 tys. zł maszynę drukarską i udał się nad Amazonkę. Z Peru przesyłał relacje do "Dziennika Poznańskiego" i "Dziennika Bydgoskiego": redakcje płaciły po 20 zł za tekst. Z czasem – za 50 zł zaczęła je drukować wielkonakładowa "Gazeta Polska" pod nagłówkiem "Podróż za 3 grosze". Po powrocie do kraju wynegocjował 300 zł za tekst, czyli sumę, zbliżoną do pensji profesora liceum. Dzień później zauważył, że nagłówek zniknął.
Tak powstała książka "Ryby śpiewają w Ukajali", która otwarła przed Fiedlerem wrota do kariery literackiej i niezależności finansowej.
W 1935 r. odbył ekspedycję do Kanady. Sfinansował ją z zaliczki na dwie nowe książki ("Zwierzęta lasu dziewiczego" oraz "Zdobywamy Amazonię") i felietony do "Gazety Polskiej".
Z Halifaksu wracał dziewiczym rejsem "Piłsudskiego". Statkiem płynęły "jakieś kapitalne szyszki, prawie same tuzy i figury". Fiedler poznał Halinę Konopacką, Wieniawę-Długoszowskiego, Stefana Starzyńskiego. Wiosną 1936 r. otrzymał bezpłatny bilet na dziewiczy rejs m/s „Batory" od gen. Gustawa Orlicz-Dreszera, prezesa Ligi Morskiej i Kolonialnej. W podróży poznał Wojciecha Kossaka, Andrzeja Struga, Irenę Eichlerównę, Monikę Żeromską oraz Melchiora Wańkowicza; płynęła z nim też skandalistka Bela Gelbard.
Podróż na Madagaskar Fiedler odbył w latach 1937-38. Jako niezależny ekspert towarzyszył komisji rządowej, którą tworzyli: dawny adiutant Józefa Piłsudskiego - major Mieczysław Lepecki, reprezentant Żydowskiego Centralnego Towarzystwa Emigracyjnego "Jeas" z Paryża Leon Alter i agronom z Tel Awiwu Salomon Dyk. Część kosztów podróży została sfinansowana przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W "Wieku męskim…" Fiedler negatywnie ocenił polskich ekspertów kolonialnych: "klika nieobliczalnych fantastów, nieuczciwych ignorantów, a często kombinatorów i wręcz kanciarzy, korzystając z hojnych funduszów państwowych, urządzała sobie kosztowne podróże po świecie (…) składając potem tęczowe raporty o znakomitych możliwościach kolonizacji". Ale w raporcie dla MSZ zasugerował możliwość wysłania na Madagaskar 1000-1500 rodzin.
W listopadzie 1938 Fiedler rozchorował się na szkorbut: "Miękły mi dziąsła, jak gdyby wszystkie zęby chciały wypadać (…) W jesiennej Polsce zabrakło mi słońca i należytych owoców po ich nadmiarze i nadmiarze słońca na Madagaskarze" - wspominał. Postanowił leczyć się na Tahiti. Wyjechał wczesną wiosną 1939 r. - planował spędzić tam dwa lata. Ale po napaści Niemiec na Polskę wrócił z Polinezji do Europy.
W lutym 1940 r. oddelegowano go z Ośrodka Rezerwowego Przeszkolenia Oficerów w Sables d'Or les Pins do emigracyjnej redakcji "Polska Walcząca". Wtedy napisał reportaż o polskich pilotach w Bitwie o Anglię. „Dywizjon 303" był jedną polską książką, napisaną przez polskiego pisarza poza granicami kraju i powielaną w podziemnych drukarniach podczas okupacji. W latach 1942-43 Fiedler pływał na polskich transportowcach - teksty złożyły się na książkę "Dziękuję ci, kapitanie".
Następnie osiadł w Londynie, gdzie ożenił się z Marią Macciarello, Włoszką z pochodzenia. W 1945 urodził się im syn Arkady Radosław, a w 1947 r. - Marek.
W październiku 1946 r. wrócił do kraju za namową Jerzego Borejszy, prezesa Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik". W 1947 r. komuniści pozwolili mu odkupić od państwa willę w Puszczykowie. Dopomógł w tym tłumacz, którego Fiedler wspierał przed wojną. Tym tłumaczem był generał Wiktor Grosz: "Uratował dla mnie willę w Puszczykówku, którą już posiadałem, a wyrwać mi ją chciały łapska zachłannego kacyka na urzędzie" - Fiedler ujawnił w autobiografii kulisy tego wykupu.
Potem pisarz wyjechał do Meksyku. Ale książka nie doczekała publikacji - w posiadaniu rodziny jest jedynie rękopis. Po wyborach w 1947 r. zaczęto wprowadzać zasady socrealizmu w sztuce i na gruncie ZLP rozprawiono się i z tą książką i z podróżnikiem.
W 1948 r. sprowadził z Londynu rodzinę. Utrzymywał ją z odpłatnych prelekcji organizowanych w szkołach, bowiem wznowienia większości jego podróżniczych książek ustały do 1955 r., chociaż autor szedł na daleko idące koncesje.
Chociaż bohaterowie po poprawkach autora okazywali się zakonspirowanymi komunistami, czytelnikami Lenina i Stalina, cenzura wciąż zarzucała Fiedlerowi kosmopolityzm.
W tamtym okresie podróżnikowi zaprocentowała znajomość z Belą Gelbardową, która tuż po wojnie była kapitanem Wojska Polskiego (wg innych źródeł kapitanem UB, powiązaną z Luną Brystygierową). Fiedler we wspomnieniach z 1973 r. napisał: „Bela (…) pomimo swych urojeń, szaleństw i często nieznośnych wprost ekscesów, wybijała się wielką dobrocią serca i zaskakującą uczynnością: mając po drugiej wojnie światowej różnych kuzynów w urzędach, z brawurą i ofiarnym tupetem umiała bronić ludzi skrzywdzonych".
Marek Fiedler powiedział Tomaszowi Kępińskiemu, że w latach 50. Czajka ostrzegła jego ojca przed aresztowaniem przez UB.
W 1952 r. Jerzy Putrament zaprosił Fiedlera na oficjalną wycieczkę polskich twórców do ZSRS. Po powrocie podróżnik opublikował pean na cześć ZSRS i Stalina. Potem pomału zaczęła się wokół niego odwilż. Wreszcie, po ośmiu latach bez paszportu, pisarz otrzymał zezwolenie na oficjalną wizytę w sowieckiej strefie w Indochinach: rozpisano dlań trasę przez Wietnam północy, Laos i Kambodżę. W książce "Dzikie banany" Fiedler "starał się zadowolić swoich mocodawców. Gorliwie potępił imperializm państw zachodnich i z wielkim entuzjazmem chwalił rewolucyjne dokonania" - napisał Kempiński. Identycznie przebiegł wyjazd do "postępowej" Ghany, wspierany przez Cyrankiewicza.
W 1965 r. globtroter powrócił na Madagaskar. Opowiedział tę wyprawę „Głosowi Wielkopolski" jej uczestnik, Marek Fiedler, który przy okazji sprawdził, czy ma na wyspie przyrodnie rodzeństwo: „Podpytywałem, czy (…) nasz ojciec nie zostawił tam potomstwa, ale okazało się, że nie. Pamięć o ojcu na Madagaskarze więc wygaśnie, bo nie będzie miał kto go wspominać, podobnie jak Beniowskiego".
Arkady Fiedler poważnie podchodził do pracy podróżnika. Przygotowania do wyprawy odmalował Arkady Radosław Fiedler w wywiadzie Łukasza Zalesińskiego (rp.pl,2015): "Pakował się sam, ale to szczegół przecież. Znacznie ważniejsze były przygotowania merytoryczne. Trwały minimum rok. Ojciec mnóstwo czytał o krajach, do których się wybierał, i to czytał w kilku językach - znał niemiecki, angielski, hiszpański. Wypełniał notatkami kolejne zeszyty. To były naprawdę wnikliwe studia. Ojciec odbył przeszło 30 dużych podróży. Był pod tym względem bardzo doświadczony. Tymczasem przed każdą kolejną wyprawą bardzo się przejmował. Tak jakby to był pierwszy i najważniejszy wyjazd w jego życiu".
W początkach 1967 r., 72-letni Arkady Fiedler zaplanował roczny wyjazd do Brazylii w towarzystwie Zygmunta Pniewskiego, przyrodnika i fotografa z Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu. Ale zdrowie pozwoliło mu tylko na półroczny pobyt w dżungli, a napisana wówczas "Piękna, straszna Amazonia" była ostatnią samodzielnie stworzoną relacją z ekspedycji.
W 1968 r. Arkady z Arkadym Radosławem pojechali w podróż do "przyjaciół radzieckich" trasą od Irkucka przez Bajkał do Jakucka i Gór Wierchojańskich. Wspólne korespondencje podróżników, które dokumentowały miłą i przyjazną dla Polaków atmosferę w tradycyjnych miejscach zsyłek i łagrów, zamieszczała "Gazeta Poznańska".
Kolejna dekada była pracowita. Dziewięć wyjazdów posłużyło do zebrania eksponatów dla tworzonego wówczas prywatnego Muzeum - Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera w Puszczykówku. Placówka rozpoczęła działalność 1 stycznia 1974 r.; w tym roku obchodziła 45-lecie, nadal zarządza nią rodzina Fiedlerów.
W 1980 r., podczas rejsu do Afryki, pisarz dostał udaru mózgu. "Musiał znów poznawać nazwy przedmiotów codziennego użytku, jak również opanować sztukę czytania i pisania za pomocą elementarza Mariana Falskiego. Do końca życia popełniał już błędy ortograficzne, ale wytrwale tworzył dalej. Wkrótce powrócił do pisania książki +Ród Indian Algonkinów+"- podał jego biograf. Sekretarka Arkadego Fiedlera powiedziała Kempińskiemu: "Nie umiał już niestety, tak jak dawniej, objąć całości tekstu i zapanować nad jego fabułą. Podczas przepisywania poszczególnych rozdziałów książki zauważyć można było coraz większy chaos".
Arkady Fiedler zmarł 7 marca 1985 r. w Poznaniu. 11 marca pożegnał go nekrolog w "Trybunie Ludu", podpisany przez KC PZPR, a trumna pisarza została wystawiona w Auli Uniwersyteckiej w Poznaniu. Pochowano go na cmentarzu w Puszczykowie.
Iwona L. Konieczna (PAP)
ilk/ pat/ wj/