Policja i prokuratura badają sprawę zburzenia nieczynnej, zabytkowej zajezdni tramwajowej w Łodzi. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył Wojewódzki Konserwator Zabytków (WKZ) oraz m.in. b. minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
Zajezdnia z zespołem hal postojowych przy ul. Kilińskiego powstała w 1928 roku. Jest wpisana do wojewódzkiej ewidencji zabytków. Trzy lata temu teren został sprzedany prywatnemu inwestorowi; w styczniu ub. roku obiekt zamknięto, a tramwaje przeniesiono do innych zajezdni w mieście. W marcu ub. roku WKZ nakazał wstrzymanie prac rozbiórkowych na terenie zajezdni, ponieważ prowadzone były bez jego zgody.
W piątek po południu właściciel terenu rozebrał budynki byłej zajezdni. W związku z tym zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa niszczenia zabytku złożył na policję WKZ, który nie wydał decyzji o całkowitej rozbiórce budynków, co - według niego - jest wymagane prawem. W poniedziałek do prokuratury Łódź-Górna wpłynęło zawiadomienie podpisane przez b. ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego oraz sześcioro łódzkich radnych. Podkreślają oni, że obiekt był wpisany do wojewódzkiej ewidencji zabytków.
Zajezdnia z zespołem hal postojowych przy ul. Kilińskiego powstała w 1928 roku. Jest wpisana do wojewódzkiej ewidencji zabytków. Trzy lata temu teren został sprzedany prywatnemu inwestorowi; w styczniu ub. roku obiekt zamknięto, a tramwaje przeniesiono do innych zajezdni w mieście.
Jak poinformował PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, na razie przesłuchany został konserwator zabytków, policja przeprowadziła też oględziny terenu. "Planujemy dalsze przesłuchania. Konieczne jest zebranie dokumentacji związanej ze statusem tej nieruchomości i potwierdzającej zabytkowy charakter obiektu. Będziemy badać, czy rozbiórka miała charakter bezprawny" - dodał Kopania.
Za zniszczenie zabytku grozi kara do pięciu lat więzienia i nawiązka na cele społeczne w wysokości do 30-krotnego, minimalnego wynagrodzenia.
Ponad rok temu na terenie zajezdni wybuchł pożar. Akcja gaśnicza trwała dobę. W wyniku pożaru spłonęło ok. 4,5 tys. mkw. dachu, a straty wyniosły ponad 1,5 mln zł. Biegły ds. pożarnictwa uznał, że przyczyną pożaru mogło być podpalenie. Śledztwo został jednak umorzone, ponieważ nie udało się ustalić sprawców.
Właściciel obiektu Roman Bierzgalski przesłał do niektórych mediów oświadczenie w sprawie wyburzenia hali byłej zajezdni tramwajowej.
"Bardzo proszę o zaprzestanie bezzasadnej i niezrozumiałej napaści na mnie z uwagi na wyburzenie pozostałości murów hangaru hali byłej zajezdni tramwajowej" - napisał w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej "Dziennika Łódzkiego".
Właściciel podkreślił, że "ruiny te służyły tylko podejrzanym elementom zbieraczy złomów, którzy systematycznie rozbierali stalowe konstrukcje". Według niego teren jest duży i trudny do upilnowania. "Uważam, że nasze działania usunięcia resztek murów spalonej hali jest w takim przypadku jak najbardziej racjonalne i zasadne" - napisał.
W oświadczeniu podkreślił też, że niezrozumiała jest dla niego "ingerencja władz i wielki szum medialny, jakoby rozebrano +komuś zabytek+". Zaznaczył, że teren jest prywatny i "nie ma tam żadnego zabytku"; przekonywał, że decyzja o wpisaniu budynku do rejestru zabytków została z końcem maja uchylona prawomocnym wyrokiem WSA w Warszawie. (PAP)
szu/ abr/ gma/