Francuzi to ludzie uparcie dążący do celu, którzy nie spoczną, nim go nie osiągną – tak sądzą ci, którzy używają powiedzenia „impossible n’est pas francais” („niemożliwe to nie po francusku”); nie pamiętają, że Napoleon mówił tak o Polakach.
Istotnie, powiedzonko to jest zmodyfikowanym komplementem cesarza Francuzów dla Polaków.
30 listopada roku 1808 Wielka Armia szła na Madryt, a wraz z nią polski I Pułk Szwoleżerów-Lansjerów Gwardii Cesarskiej. Napoleon rozkazał Polakom zdobyć wąską przełęcz, przez którą prowadziła droga do stolicy Hiszpanii. Mało który Francuz pamięta, że chodziło o Somosierrę.
Sztab cesarza był sceptyczny - przełęcz, broniona przez hiszpańską artylerię, wydawała się nie do zdobycia. „To niemożliwe” – powiedział generał kawalerii Louis-Pierre de Montbrun. Poparł go szef sztabu Wielkiej Armii marszałek Louis Alexandre Berthier.
Napoleon odparł: „Co? Niemożliwe? Nie znam takiego słowa. Nic nie jest niemożliwe dla moich Polaków!"
Miał rację. Szwoleżerowie pułkownika Jana Leona Kozietulskiego ruszyli galopem, przeszli w cwał, przełamali hiszpańską obronę i zdobyli działa. Brawurowa szarża trwała niecałe 10 minut. Po zwycięstwie na przełęczy Somosierra powiedzenie Napoleona o tym, że nic dla Polaków nie jest niemożliwe, przejęło wojsko, a następnie cesarski dwór.
Choć w Biuletynie Wielkiej Armii - oficjalnych relacjach z kampanii - wyraźnie opisano decydującą rolę szarży Polaków, to jednak zwycięstwo odbierano szwoleżerom, by przypisywać je francuskiej piechocie generała Francois Ruffina. Ale piechurzy Ruffina mogli pójść naprzód dlatego, że drogę otworzyli im polscy kawalerzyści.
Poprowadzenie słynnej szarży próbowali przypisać sobie generał de Montbrun oraz major Philippe de Segur, choć rola pierwszego ograniczała się do odebrania cesarskiego rozkazu. Segur, któremu generał powierzył przekazanie go Polakom, na ochotnika przyłączył się do polskich szwadronów, ale w przeciwieństwie do tego, co napisał w pamiętnikach, nikim ani niczym nie dowodził.
Polaków prowadził Kozietulski, ale po bitwie dowodzenie szarżą usiłował sobie przypisać dowódca pułku szwoleżerów gen. Wincenty Krasiński, który sam nie brał udziału w ataku. Również dowodzący 1. szwadronem szwoleżerów Tomasz Andrzej Łubieński, który do walki wkroczył dopiero po zdobyciu ostatniej baterii, przedstawiał się jako dowodzący szarżą.
Uważa się, że cesarskie powiedzenie przerobił słynny minister policji Joseph Fouche, gdy obrugany za opieszałość przez cesarza, odpisał mu: „powinienem był pamiętać, że - jak wasza wysokość nas uczyła - słowo +niemożliwe+ to nie po francusku”. Spopularyzował to zdanie Honore de Balzac w opublikowanych w 1838 roku „Maksymach i myślach Napoleona”.
„Słowo +niemożliwe+ jest oczywiście częścią języka francuskiego” – tłumaczą autorzy internetowego portalu expressions-francaises (francuskie wyrażenia). Dodają jednak, że „w naszych czasach powiedzenie to coraz częściej zastępowane jest przez +zróbcie, co się da zrobić+, które zawiera w sobie możliwość porażki".
Sugerują też, że powiedzenie „niemożliwe to nie po francusku” dotyczy tylko determinacji Napoleona, której nie przekazał następnym pokoleniom – sugerują.
Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)
llew/ klm/ fit/ ap/