Wilczur Józefa Piłsudskiego o imieniu Pies, myśliwski pies Ignacego Mościckiego Lord, regularnie podkradający skarpetki prezydenta, czy Kiki - piesek Olgi Boznańskiej, którego portretowała i zabierała do kina - to tylko niektórzy z pupili znanych postaci XX-lecia.
Psy żyją obok ludzi od wieków, dla wielu stając się nieodłącznymi towarzyszami i przyjaciółmi. Dotyczy to również znanych w historii postaci, z którymi czasem wręcz utożsamiani są ich, nie tylko psi, pupile. Jednym z przykładów jest Kasztanka, ulubiona klacz Józefa Piłsudskiego, na której wielokrotnie był fotografowany i portretowany. Sympatia marszałka dla Kasztanki jest powszechnie znana, mniej osób jednak wie, że katalog zwierząt Piłsudskiego był długi, a poczesne miejsce zajmowały w nim właśnie psy.
Pierwszym z nich był Dorek, należący do Piłsudskich jeszcze przed zamachem majowym. Drugi to, nazwany przez marszałka po prostu "Pies", wilczur specjalnie szkolony do pilnowania dokumentów. Mimo okazałej postury, był przyjacielski i chętnie przyjmował smakołyki od gości, których podobno zdecydowanie mniej chętnie wypuszczał niż wpuszczał do domu. Bardzo przywiązany do córek Piłsudskich Wandy i Jadwigi, często bronił dostępu do nich nawet innym dzieciom.
Sympatia marszałka Piłsudskiego dla Kasztanki jest powszechnie znana, mniej osób jednak wie, że katalog zwierząt Piłsudskiego był długi, a poczesne miejsce zajmowały w nim właśnie psy. Pierwszym z nich był Dorek, należący do Piłsudskich jeszcze przed zamachem majowym. Drugi to, nazwany przez marszałka po prostu "Pies", wilczur specjalnie szkolony do pilnowania dokumentów.
Pomimo podkreślanej przez wszystkich łagodności "Psa", to prawdopodobnie właśnie on stał się przyczyną pewnej przygody poetki Kazimiery Iłłakowiczówny, która przybyła z wizytą do dworku marszałka w Sulejówku. "Kiedyś rozmawiałem z żandarmem służbowym na wartowni. Nagle zaszczekał pies Marszałka - wilczur. Wyskoczyliśmy z wartowni i widzimy, że przy wejściu leży na ziemi kobieta. Okazało się, że upadła z przestrachu, że pies ją zagryzie - sławna poetka K.I." - takie wspomnienie adiutanta prezydenta Ignacego Mościckiego - Józefa Hartmana, przytacza Włodzimierz Kalicki w książce "Powrót do Sulejówka".
Marszałek, który spotkał się z poetką po całym zdarzeniu uspokajał mówiąc, że "pies nigdy nie ugryzie i jest ozdobą domu, przyjacielem". Z przyjacielem tym możemy go zobaczyć także na jednej z fotografii, w otwartym samochodzie, którym Piłsudski podróżował w maciejówce i dużych ciemnych okularach cyklisty, z psem siedzącym u kolan.
Wielbicielem czworonogów był także ówczesny prezydent Ignacy Mościcki. Jego ulubieńcem był kudłaty pies myśliwski Lord, któremu pozwalał na bardzo wiele. Pupil posiadał specjalne posłanie w holu prezydenckiej rezydencji w Spale. Nocą jednak często wbiegał na górę, otwierał łapą drzwi sypialni prezydenta i podkradał mu skarpetki, które zabierał do swojego legowiska. Prezydent podobno nigdy jednak nie był z tego powodu zły na ulubieńca.
Jak wspominała podkuchenna ze spalskiej rezydencji Józefa Szymańska w rozmowie z Andrzejem Kobalczykiem, pasjonatem Spały i dyrektorem Skansenu Rzeki Pilicy, po wojnie krążyły opowieści, że Lord zdechł po ukąszeniu w lesie przez żmiję. "Słyszałam nawet, że żona prezydenta Maria miała jakoby wyznaczyć nagrodę w wysokości 5 zł za przyniesienie zabitej żmii, aby się zemścić za śmierć ulubionego psa jej męża. Ale to trzeba włożyć między bajki, bo Lord zdechł w spalskim pałacu, po prostu ze starości. Prawdą jest tylko to, że prezydent pochował go obok kamiennego pomnika św. Huberta, stojącego w lesie nad brzegiem Pilicy. Grób psa przykryto głazem z wyrytym napisem: Lord 1935" - opowiadała Szymańska. Kamień leży tam do dzisiaj.
Zwierzęta i to różnego typu były również wyjątkowo bliskie sercu Olgi Boznańskiej. Prym wiodły myszy, do których niezwykłe przywiązanie malarka przypłacała podgryzanymi obrazami i unieruchomieniem pięknego Steinwaya, w którego wnętrzu zwierzątka zrobiły sobie gniazdo. Wśród czworonożnych ulubieńców był też Bobi, krytykowany przez znajomych artystki jako "brzydki, leniwy i chorowity". Boznańska jednak zaciekle broniła pupila, także przed policjantem, kiedy piesek załatwił potrzebę fizjologiczną w paryskim tramwaju.
Drugim z piesków malarki był mały czarny Kiki, którego możemy obejrzeć na jednym z jej obrazów. Jak czytamy w publikacji "Portret za mgłą. Opowieść o Oldze Boznańskiej" Marii Rostworowskiej, artystka w Paryżu zabierała psa nawet do kina. "Natomiast w Krakowie kontroler zabronił jej wejść z Kiki na salę, co wywołało jej wielkie oburzenie i utwierdziło w przekonaniu, że Kraków jest miastem dusznym i prowincjonalnym" - pisze Rostworowska. Pomimo krytyki znajomych Boznańska ostatnie lata życia spędziła w otoczeniu swojej licznej menażerii.
Wielbicieli psów w historii było więc wielu, należeli do nich także m.in. kanclerz Rzeszy Otto von Bismarck, który utrzymywał, że w niebie spotka swoje dogi; a także Ryszard Wagner, który był zdania, że jego pies jest obdarzony wyjątkowym słuchem i podobno stale towarzyszył mu on podczas komponowania.
Anna Kondek-Dyoniziak (PAP)
akn/ agz/