Naczelny Sąd Administracyjny Bułgarii orzekł w czwartek, że słynny tracki złoty skarb z Panagiuriszte, uważany za najcenniejsze odkrycie archeologiczne w kraju, należy do państwa. Prawa do niego rościła sobie córka jednego z odkrywców antycznych przedmiotów.
Stefka Angełowa stała się gwiazdą mediów, kiedy cztery lata temu wraz z kuzynem rozpoczęła w sądzie walkę o skarb. Utrzymywała, że nie należy się on państwu, lecz jej i innym spadkobiercom trzech braci, którzy znaleźli go w 1949 roku. Próbując przyciągnąć uwagę opinii publicznej, Angełowa twierdziła m.in., że skarb, wystawiany w Narodowym Muzeum Historycznym, jest podróbką, a prawdziwe obiekty skradziono w czasach komunizmu.
Ostatnim argumentem, który przedstawiła sądowi, był dokument, mający świadczyć, że skarbu nie znaleziono w ziemi państwowej, lecz prywatne, więc należy się spadkobiercom jej właścicieli. Sąd odrzucił ten dowód.
Sprawą zajmowała się najwyższa instancja Naczelnego Sądu Administracyjnego – jego siedmioosobowy skład. Potwierdził on orzeczenia trzyosobowego i pięcioosobowego składu sądu z kwietnia 2012 i października 2013 roku, że skarb należy do państwa. Angełowa definitywnie przegrała bitwę.
Chodzi o jeden z najpiękniejszych skarbów starożytnej sztuki złotniczej, znaleziony w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów od Płowdiwa mieście Panagiuriszte. Skarb składa się z 9 naczyń - rytonów i amfor o kształcie głów zwierzęcych oraz tacy zdobionej rzeźbionymi głowami Murzynów. Łączna waga dziewięciu naczyń wynosi 6,1 kilograma. Pochodzą one z IV-III w. p.n.e. i są wyjątkowo dobrze zachowane.
Kopie naczyń są najcenniejszym prezentem, jaki bułgarscy przywódcy ofiarują zagranicznym politykom, którzy szczególnie zasłużyli się dla Bułgarii.
Skarb na terenie cegielni znaleźli bracia Paweł, Petko i Michaił Dejkowowie. Natychmiast poinformowali władze o odkryciu; obiekty przewieziono najpierw do Płowdiwu, a potem do Sofii. Bracia otrzymali wysokie jak na owe czasy nagrody i wybudowali za nie domy.
„Tego typu antyki nie mają ceny, nic takiego nigdy nie pojawiało się na aukcjach Sotheby's lub Christie's. Gdy są za granicą, ubezpieczane są na 5 mln euro. To jest bardzo niska cena, lecz nie ma spółki ubezpieczeniowej, która zgodziłaby się ubezpieczyć go na 2 miliardy” – mówi szef muzeum historycznego Bożidar Dimitrow.
Jego kolega, szef Płowdiwskiego muzeum archeologicznego Kostadin Kisjow, dla porównania podaje, że srebrny ryton z tej samej epoki kosztuje ok. 2 mln euro.
”Gdyby znalazł się ekspert, który byłby w stanie ocenić skarb z Panagiuriszte, natychmiast zaproponowałbym, by odznaczyć go najwyższym orderem państwowym” - mówi Dimitrow.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ fit/ kar/