Istniejąca od prawie 200 lat manufaktura porcelany w Herend na Węgrzech dostarcza serwisy na najsłynniejsze stoły świata, ale choć jest wierna tradycji, nieustannie proponuje nowe wzory i realizuje zamówienia specjalne.
Manufaktura powstała w 1826 r. i nigdy nie wycofuje z oferty dotychczasowych wzorów – ma w katalogu 16 tys. białych form i 4 tys. wzorów malowanych, co daje w sumie 64 mln wariacji. Jednocześnie co roku powstaje 300-400 nowych produktów.
Jeden z najsłynniejszych wzorów Herend – przedstawiający motyle i kwiaty - został zaprezentowany na wystawie światowej w Londynie w 1851 r. i tak się spodobał brytyjskiej królowej Wiktorii, że zamówiła cały serwis dla zamku w Windsorze. Od tego czasu nazywany jest od jej imienia „Victoria”.
Dwa inne słynne serwisy to „Rothschild”, porcelana z motywem ptaków, zamówiona po raz pierwszy w XIX w. przez bankierską rodzinę Rothschildów, oraz „Apponyi”, serwis z motywem roślinnym związany z węgierskim politykiem Albertem Apponyim, który go zamówił w 1932 r. Ten ostatni występuje dziś w różnych wersjach kolorystycznych: od zielonego przez czerwony po purpurę i turkus. Także inne wzory pojawiają się w coraz to nowych wariacjach.
„Zawsze można zamówić element serwisu, który się np. zbił, choćby miał 100 lat. Nie jest to łatwe, bo dzisiejsza porcelana jest dużo subtelniejsza, bardziej przejrzysta i bielsza niż ta z XIX wieku. Więc jeśli trzeba komuś uzupełnić serwis, to często musimy +popsuć+ współczesną porcelanę, aby wyglądała tak samo jak XIX-wieczna” – powiedział PAP dyrektor Herend Attila Simon.
Sposób produkcji jest w manufakturze niezmiennie taki sam. Na każdym etapie wszystko wykonywane jest ręcznie, od mieszania surowców, poprzez nadawanie porcelanie formy po ostatnie pociągnięcie pędzlem.
„Na przestrzeni wieków zmieniła się natomiast czystość surowców. Dziś można dostać na rynku dużo czystszy kaolin lub kwarc. Dysponujemy też dużo lepszymi materiałami do malowania” – podkreślił Simon.
Wszystkie etapy produkcji można obejrzeć w Minimanufakturze, gdzie pracownicy Herend dzielą się tajnikami swojego kunsztu. W przypadku np. filiżanek pierwszym krokiem jest wlanie mieszanki kaolinu, skalenia (minerału) i kwarcu do formy. Po 20 minutach wylewa się nadmiar płynu, pozostawiając jednie zaschniętą warstwę na ściankach. Niektóre wyroby powstają jednak na kole garncarskim.
Część produktów – w tym rozmaite figurki – wykonuje się z wielu, osobno odlewanych, pustych w środku elementów, które następnie powleka się wodą w miejscu złączenia i skleja, wygładzając drewnianą pałeczką spojenie.
Ażurowe naczynia są plecione z masy porcelanowej przypominającej spaghetti albo misternie wycinane z wilgotnych jeszcze form stalowym rylcem. „Wycinam około 1200 dziurek w ciągu jednego dnia pracy” – powiedział PAP jeden z pracowników.
Jedną z innowacji technologicznych wprowadzonych do cyklu produkcji jest unowocześnienie pieców służących do wypalania porcelany. Kiedyś palono w nich drewnem, teraz używa się gazu, a temperaturę i czas ustawia się komputerowo. Stary piec na drewno, który był używany w Herend do lat 60. XX w., można teraz zobaczyć w tutejszym Muzeum Porcelany.
Każdy porcelanowy przedmiot jest wypalany kilkakrotnie. W pierwszym wypaleniu stosuje się temperaturę 1000 stopni C, a w drugim – po powleczeniu szkliwem – 1400 C. W obu przedmiot znacznie się zmniejsza. Potem nanosi się na powierzchnię kontury wzoru i znów wypala. Kolejne wypalenia następują po naniesieniu farb oraz złota lub platyny.
Większość produkcji Herend jest wykonywana na specjalne zamówienie, przy czym zleceniodawca nie musi się ograniczać do wzorów w katalogu. Pytany o najbardziej skomplikowane zamówienia, Simon mówi: „Jeśli ktoś chce mieć własny porcelanowy portret albo – tak jak sułtan Omanu, który jest naszym regularnym klientem – porcelanowy obraz przedstawiający jego konia, sokoły i zamki, to jest to wyzwanie”.
70 proc. przychodu manufaktury pochodzi z eksportu, a pozostałe 30 proc. ze sprzedaży w sieci 13 sklepów na Węgrzech. Rocznie Herend sprzedaje 500 tys. przedmiotów, od całkiem małych filiżanek po ponad 2-metrowe wazy do parlamentu węgierskiego.
Produkty Herend można kupić w ponad 50 państwach. Wśród odbiorców zagranicznych przodują Stany Zjednoczone, Japonia i państwa europejskie. W Europie Herend najwięcej sprzedaje do Wielkiej Brytanii, państw Beneluksu, Niemiec i Włoch, choć ważnym rynkiem jest też Rosja.
„W Polsce też jesteśmy obecni, mamy partnera w Zakopanem. Ale bardzo bym się cieszył, gdybyśmy np. w Warszawie mieli partnera handlowego, który sprzedawałby produkty manufaktury. Jesteśmy otwarci na rozmowy na ten temat w każdej chwili z każdym, kto miałby ochotę sprzedawać naszą porcelanę w waszym wspaniałym kraju. Jest potencjał do rozwoju takiej współpracy” – zaznaczył Simon.
Manufaktura miała wśród swoich klientów takie znakomitości jak tenor Luciano Pavarotti, który zamówił pozłacany serwis Tupini w perskie motywy, bardzo trudny do malowania, bo pokryty wieloma małymi wzorami. Innym słynnym posiadaczem porcelany Herend jest książę William, który dostał w prezencie od państwa węgierskiego serwis "Victoria" na 12 osób w nowej odsłonie: w kolorze zielonym i liliowym.
Gdyby ktoś chciał kupić np. serwis, jakim obdarowano księcia Williama, może to zrobić w firmowym sklepie Herend. Zastawa dla 6 osób kosztuje 1,41 mln ft (4 370 euro). Oszczędniejsi mogą wydać np. 32 100 ft (99 euro) na talerzyk deserowy z tej zastawy.
W Herend czeka też na gości kawiarnia, gdzie można skosztować herbaty albo kawy z firmowego serwisu. Dzieciom najbardziej podoba się wielki porcelanowy lew ze złotą grzywą stojący na placu przed manufakturą, pomalowany w desenie z firmowych serwisów. Co roku pokrywany jest innymi wzorami.
Z Herend Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ ron/ kar/