Losy Eugeniusza Szumiejki po 13 grudnia 1981 r. mogłyby posłużyć jako materiał na scenariusz filmu sensacyjnego. Jest tam wszystko: od salutujących mu w pierwszym dniu stanu wojennego milicjantów, kiedy jechał ulicami Gdańska samochodem z napisem „Solidarność” po ucieczkę kilka miesięcy później przed ich kolegami po piorunochronie z siódmego piętra szczelnie wydawałoby się otoczonego bloku. A w międzyczasie z jednej strony współtworzenie jawnego Krajowego Komitetu Strajkowego, udział w brutalnie pacyfikowanych strajkach, budowa konspiracyjnego Ogólnopolskiego Komitetu Oporu, a z drugiej rozmowy – jako reprezentanta KKS – z, jak sam to określał, „głównym esbekiem Trójmiasta” i niesłuszne podejrzenia kolegów z podziemia…