Fikcyjne metryki, prawdziwe życie. Ich wspomnienia z czasów wojny bywają pogodne, nawet jeśli ich świat runął. Byli mali, bawili się i wierzyli, że przetrwają. Łatwiej było tym z zasymilowanych rodzin, ale dzięki pomocy dobrych ludzi przeżyli także ci, którzy używali jidysz i mieli „niedobry” wygląd. Teraz, gdy autorka „Dzieci getta” zachęca, by kończyli wspomnienia przesłaniem dla kolejnych pokoleń, nie zawsze są skłonni wygłaszać górnolotne hasła.