Reżyser Andrzej Konic na uroczystościach zorganizowanych z okazji 80-lecia jego urodzin. Fot. PAP/Radosław Pietruszka
25 października 2010 r. zmarł Andrzej Konic, reżyser m.in. „Stawki większej niż życie”, „Czarnych chmur” i „Pogranicza w ogniu”. To jemu Emil Karewicz zawdzięcza rolę niemieckiego gestapowca Hermana Brunnera - za którą pokochała go polska widownia.
„Uchodził za jednego z ojców polskiego serialu telewizyjnego” - przypomniał krytyk filmowy Andrzej Bukowiecki.
„Wojenno-szpiegowska »Stawka większa niż życie« to do dzisiaj jeden z najpopularniejszych polskich seriali, mimo swej wymowy ideologicznej. Serial, oparty na scenariuszach spółki Zbigniew Safian - Andrzej Szypulski, z którą Konic potem jeszcze kilkakrotnie współpracował, początkowo miał postać telewizyjnych przedstawień teatralnych – popularnej »Kobry«. Od 1965 r. Konic wyreżyserował dwanaście z nich – ostatni w lutym 1967 r. Miesiąc później rozpoczęła się realizacja »Stawki…« w formie serialu, w reżyserii – na zmianę – Konica i Janusza Morgensterna. To Konicowi Emil Karewicz zawdzięcza obsadzenie w roli Brunnera” - wyjaśnił Bukowiecki w „Magazynie Filmowym SFP” (2010).
„Andrzej Konic nie krył zamiłowania do gatunków popularnych, lubianych przez masową widownię”.
„Któregoś dnia zadzwonił do mnie Andrzej Konic” - opowiadał w październiku 2013 roku w telewizyjnej audycji „Świat się kręci” Karewicz. „Słuchaj Emil mam dla ciebie rolę. Robię w czwartkowym przedstawieniu »Stawkę większą niż życie«, rozumiesz mundury, wojna, to tamto, śmamto… Bardzo ciekawy temat. Główną rolę będzie robił Mikulski, a ty tego gorszego” - przypomniał rozmowę sprzed lat.
Wybór Karewicza okazał się strzałem w dziesiątkę. „Nie wszyscy wiedzą, że zagrał w tylko pięciu odcinkach. Gdyby wystąpił we wszystkich osiemnastu, to Kloss byłby niepotrzebny - on byłby osobą numer jeden. Zrobił tak znakomitą postać, która jest i śmieszna, i zabawna, i groźna” - mówił w tym samym programie Stanisław Mikulski.
O wpływie Konica na obsadę „Stawki” wspominał też, w 2014 roku, Bohdan Łazuka. „Sporo pracowałem z Andrzejem Konicem, niestety, opuścił już nas. Był bezkrytyczny wobec mnie. Mówię raz do niego: Andrzej, ty wiesz, gdzie ja nigdy nie zagrałem? W »Stawce większej niż życie«. A to był jeden z najlepszych naszych seriali, świetnie zrobiony. Wszyscy w nim grali. Wszyscy! A on mówi: Boguś, czyś ty zwariował? Przecież ty byłeś nie do wyjęcia. No, to prawda. To był cud, przypadek, cholera wie co” - opowiadał Łazuka w „Dzienniku Polskim” Anicie Czupryn.
Sam Konic w drugim odcinku „Stawki większej niż życie” pt. „Hotel Excelsior” zagrał rolę Sturmführera SA Georga. „Odcinek był skomplikowany, więc pomyślałem, że zamiast tłumaczyć to wszystko jakiemuś aktorowi, lepiej sam to zagram. I chyba miałem rację” – wspominał.
Andrzej Konic urodził się 24 lipca 1926 r. w Warszawie. Podczas niemieckiej okupacji był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). W czasie Powstania Warszawskiego walczył w Samodzielnym Batalionie im. Brygadiera Mączyńskiego w kompanii „Leśnej” imienia „Szarego” w Lasach Chojnowskich. Miał pseudonimy „Nałęcz” i „Andrzej” i stopień wojskowy strzelca z cenzusem - maturę zdał na tajnych kompletach. Wkroczenie Armii Czerwonej zastało go w Piotrkowie Trybunalskim, stamtąd przeniósł się do Trójmiasta, by kontynuować działalność konspiracyjną. Po krótkotrwałym aresztowaniu przez UB ukrywał się w Krakowie. W 1948 r. ukończył Szkołę Główną Handlową (SGH)w Warszawie, w tym samym roku wygrał konkurs na lektora Polskiego Radia.
Jak napisał Bukowiecki, jeszcze podczas okupacji Konic zbierał płyty z muzyką operową i uczył się śpiewu u samej Ady Sari. „Śpiewakiem nie zostałem. Brak mi pamięci muzycznej - trudność sprawiało mi zapamiętanie arii od początku do końca” – powiedział Konic „Gazecie Wyborczej”. „No i śpiewanie rujnowało mi zdrowie - miałem potworne rezonansowe bóle głowy, chwiałem się na nogach. Zwłaszcza gdy poszerzyłem skalę śpiewu, gdy przyszły wysokie dźwięki” - wyjaśnił.
„Andrzej Konic był nauczycielem nie tylko samego zawodu, ale też tego wszystkiego, co jest ważne w byciu aktorem - uczył, jak się zachowywać, jakim być człowiekiem.”
W 1952 r. zdał eksternistyczny egzamin aktorski i przez cztery lata występował na różnych scenach. W 1958 r. rozpoczął współpracę z Telewizją Polską. W 1963 r. zdał kolejny eksternistyczny egzamin - reżyserski.
W latach 1952-60 występował jako aktor na stołecznych scenach, m.in. w Teatrze Nowej Warszawy i Teatrze Narodowym (m.in. w spektaklach reżyserowanych przez Wilama Horzycę (1958, Hrabia von Sparren w „Księciu Homburgu” Kleista) i Władysława Krasnowieckiego (1959, Lord Chandos w „Marii Tudor” Hugo).
W latach 1961-63 prowadził w Telewizji Polskiej „Młodzieżowe Studio Poetyckie”, w którym debiutowali m.in. Irena Karel, Magdalena Zawadzka, Witold Dębicki, Daniel Olbrychski i Marek Perepeczko.
W wywiadach Konic mówił, że należy do pokolenia, na które wojna wywarła głęboki wpływ. „Nie sposób tego wszystkiego wykreślić z siebie”. Wyjaśniał jednak, że do tematyki wojennej podchodzi od strony sensacyjnej, bo „wojna jest terenem jakiejś legendy, czasem nawet westernu”. „Wychodzę z założenia, że czym innym jest realizowanie filmu dla 200 koneserów, a czym innym dla 10 milionów ludzi. Staram się robić filmy, które mogą zainteresować właśnie 10 milionów ludzi”.
„Andrzej Konic nie krył zamiłowania do gatunków popularnych, lubianych przez masową widownię” - ocenił Bukowiecki.
Był prekursorem nowych form telewizyjnych. Taką była „Szklana niedziela”, pierwszy program familijny „na żywo”, przypominający współczesne sitcomy. „Trzyosobowa rodzinka oglądała przez cały dzień telewizję, a w przerwach komentowała to, co zobaczyła. Córeczkę grała Ewa Złotowska, znana najbardziej jako… pszczółka Maja, której użyczyła głosu” - napisała Barbara Rotter-Stankiewicz w „Dzienniku Polskim” w marcu 2010 roku. „W role rodziców wcielili się natomiast Danuta Szaflarska i Andrzej Szczepkowski, a całość reżyserował Andrzej Konic. Nic więc dziwnego, że owe pełne wdzięku i dowcipu »przerywniki« stały się wkrótce programem głównym, a filmy czy wiadomości schodziły na plan dalszy. W programie telewizyjnym wypatrywało się godzin kolejnych wejść »Szklanej niedzieli« i włączało telewizor specjalnie na nie. A w poniedziałek było o czym rozmawiać - przecież wszyscy oglądali ten sam program, bo innego po prostu nie było” - przypomniała.
„W tym, co realizuję, interesuje mnie głównie akcja. Poprzez akcję, poprzez działanie manifestują się zawiłości psychologiczne, uwarunkowania społeczne i problemy obyczajowe. Myślę, że siłą seriali jest właśnie akcja” – mówił Konic.
„Podczas projekcji moich filmów, nawet gdy w kuchni kipi herbata, nikt nie biegnie jej wyłączyć” - zacytowała Konica Renata Sas w „Dzienniku Popularnym” (1979).
„Stawkę większą niż życie” Konic reżyserował, razem z Januszem Morgensternem, w latach 1967-68. „Serial kupiło ponad 40 krajów, był pokazywany nawet w Stanach Zjednoczonych, Australii i Chinach” – wspominał po latach Konic.
W 1973 r. zrealizował kolejny serial - „Czarne chmury”. „Pierwszy polski serial spod znaku »płaszcza i szpady«” - pisano w prasie lat 70. „Nie będzie nadużyciem twierdzenie, że serialem tym chciano odwrócić uwagę widza od historycznej roli Kresów, tak wyraziście obecnej i przypominanej ekranizacjami Trylogii” - napisał historyk Rafał Habielski („Polityka czy propaganda. PRL wobec historii”, Muzeum Historii Polski, Warszawa 2009).
W latach 1988-91 wyreżyserował kolejny popularny serial „Pogranicze w ogniu”, w którego obsadzie znaleźli się m.in. Olaf Lubaszenko i Cezary Pazura.
Zrealizował cztery odcinki serialu „Najważniejszy dzień życia”. „Dwa z nich, »Gra«, z Ryszardą Hanin w roli prostej kobiety wygrywającej teleturniej, i »Uszczelka«, z Henrykiem Bąkiem jako skorumpowanym dyrektorem fabryki, zaliczane są do najwybitniejszych osiągnięć polskiego filmu telewizyjnego” - przypomniał Bukowiecki.
Powstały w międzynarodowej koprodukcji serial „Życie na gorąco” (1978) miał być - w pierwszym zamyśle reżysera - w pewnym sensie współczesną kontynuacją „Stawki większej niż życie”. „Główną rolę miał zagrać Stanisław Mikulski. Jednak po rozmowach uznaliśmy, że nie będziemy ryzykować, że należy zrobić zupełnie nowy serial” - opowiadał Konic Tomaszowi Gawińskiemu („Angora”, 2007). W rezultacie główną rolę zagrał Leszek Teleszyński, który dwa lata wcześniej wcielił w postać Ordynata Michorowskiego w „Trędowatej”, wyreżyserowanej przez Jerzego Hoffmana.
Serial nie został dobrze przyjęty - spotkał się z drwinami telewizyjnej widowni i krytyki. „Gdyby wówczas był internet, cytaty z serialu były »żelaznymi memami«” - ocenił jeden z widzów. „Nie życzyłbym najgorszemu wrogowi tych obelg i poniżeń, które posypały się na mnie po emisji tego serialu. Ze wszystkich stron. Włącznie z autorami scenariusza. To była klęska mojego życia artystycznego” - opowiadał Konic. „Dopiero po latach usłyszałem od ludzi z TV Polonia, że to świetny serial” - wspominał.
Sam też grywał w filmach i serialach. Wystąpił m.in. w „Krzyżakach” Aleksandra Forda (1960) - jako wódz zbuntowanych Żmudzinów Skirwoiłło - i „Wojnie domowej” Jerzego Gruzy (1965).
Miał w reżyserskim dorobku także m.in. filmy: „Motodrama” (1971), „W te dni przedwiosenne” (1975), „Szczęśliwy brzeg” (1983), „Na wolność” (1985), a także spektakle Teatru TV, np. „Virtuti” Jerzego Janickiego i Andrzeja Mularczyka (1970), „Poza miastem” Johna Boyntona Priestleya (1993) i „Kochankowie z klasztoru Valdemosa” Janusza Krasińskiego (1995).
Jego adaptacja sceniczna „Ani z Zielonego Wzgórza” przeszła do legendy. „Absolutny rekord 1000 przedstawień +Ani z Zielonego Wzgórza« w warszawskim Teatrze Popularnym. Żaden tytuł nigdy nie utrzymywał się tak długo na afiszu, bije nas tylko nieśmiertelna londyńska »Pułapka na myszy« i… »Ania z Zielonego Wzgórza« w Tokio!” - poinformował „Express Wieczorny” 17 marca 1985 roku.
Andrzej Konic zmarł 25 października 2010 r. Miał 84 lata.
„Zapamiętałem Andrzeja Konica jako człowieka o niespotykanych w naszych czasach manierach, sposobie bycia, wiedzy. To był prawdziwy dżentelmen” – powiedział PAP Olaf Lubaszenko po śmierci reżysera. „Był niedzisiejszy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Miał znakomicie opanowane rzemiosło filmowe, ale nie dbał o promocję własnej osoby. Był skromny. Pamiętam go, po prostu jako fajnego człowieka” – wspominał.
„Andrzej Konic był nauczycielem nie tylko samego zawodu, ale też tego wszystkiego, co jest ważne w byciu aktorem - uczył, jak się zachowywać, jakim być człowiekiem. Po latach ciągle dociera do mnie, jak wiele mu zawdzięczam” - powiedział Lubaszenko.(PAP)
Paweł Tomczyk
top/ dki/


